Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Zamieszki w Gruzji, czyli nieodrobione lekcje z historii

Demonstracje w Tbilisi, 20 czerwca 2019 r. Demonstracje w Tbilisi, 20 czerwca 2019 r. Irakli Gedenidze / Forum
Demonstracje uliczne w Gruzji przeradzają się teraz w kryzys polityczny. Jeśli żądania ulicy nie zostaną spełnione, protesty mają trwać i przybierać na sile. Nie ma też wątpliwości, że opozycja wobec Gruzińskiego Marzenia próbuje zagospodarować gniew Gruzinów dla własnych celów.

Tysiące Gruzinów wyszło na ulice i szturmowało siedzibę parlamentu, gdy wystąpił w nim rosyjski deputowany Siergiej Gawriłow. Tłum starł się z policją, co najmniej sto osób zostało rannych. Każdy zachowywał się tak, jakby dążył do eskalacji konfliktu, a i Polacy, komentując zajścia w Tbilisi, przyklaskiwali Gruzinom, że „pogonili Ruskich”. Jedno i drugie nie służy sprawie.

Rosyjski deputowany w gruzińskim parlamencie

Z formalnego punktu widzenia być może (nie wiem, co przewidywał protokół posiedzenia) delegat z Rosji Siergiej Gawriłow mógł zrobić to, co zrobił – to znaczy przewodniczyć obradom Międzyparlamentarnego Zgromadzenia Prawosławia z fotela marszałka gruzińskiego parlamentu i do tego przemawiać po rosyjsku. Ostatecznie nie jest to język w Gruzji zakazany (pytanie, czy Gruzini zapewnili tłumaczenie na własny język?).

Z formalnego punktu widzenia... No właśnie, ale w polityce często znaczenie mają też gesty i tu delegat Gawriłow nie popisał się delikatnością ani wyczuciem. Z typowo wielkoruską manierą zachował się tak, jakby był u siebie. Jakby nie wiedział, że Gruzini pamiętają jego wystąpienia popierające separatyzm Abchazów. Jakby nie wiedział, że Gruzini to naród krewki i czuły na punkcie honoru (w kaukaskich mediach bardziej podnosi się kwestię zajęcia miejsca szefa parlamentu niż języka rosyjskiego).

Czytaj także: Prorosyjski kurs byłych republik radzieckich

Gruzini niepomni zdarzeń z 2008 r.

Gawriłow nie jest też tak młody, żeby nie wiedzieć, iż w 1978 r. wielkie demonstracje w Tbilisi wywołało podważenie w nowej konstytucji ZSRR m.in. roli języka gruzińskiego jako urzędowego. Gruzini są dumni ze swego języka i alfabetu starszego od cyrylicy o ponad 500 lat. Ludzie zbierali się wtedy w tych samych miejscach co wczoraj. Wówczas Moskwa, przekonana przez sprytnego Edwarda Szewardnadzego, ustąpiła – Gruzini wywalczyli prymat ojczystego języka, co było ewenementem w kraju radzieckim.

Ale opozycyjni deputowani gruzińscy, którzy w czasie przerwy w obradach zablokowali fotel przewodniczącego parlamentu, by nie dopuścić doń Gawriłowa, oraz liderzy opozycji, którzy podburzali do demonstracji, także zdali się niepomni lekcji z 2008 r. i zapomnieli, że Rosję dziś łatwo sprowokować, a na pomoc Zachodu liczyć ciężko. Delegacja rosyjskiej Dumy musiała uciekać z hotelu Radisson w centrum Tbilisi na lotnisko pod ochroną policji. Demonstranci próbowali Rosjan oblać wodą – na szczęście tylko wodą. Co jednak, gdyby Gawriłowowi stała się krzywda? Wszak w każdym tłumie łatwo o prowokatorów.

Szefowie resortów siłowych też jakoś zapomnieli, że taka skala użycia sił porządkowych dla stłumienia demonstracji to właściwie zaproszenie do krwawej jatki na ulicach stolicy.

Czytaj także: Trump jest fajny? Tak, w Gruzji

Demonstracje w Gruzji przeradzają się w konflikt polityczny

Szczęśliwie rosyjska delegacja odleciała cała i zdrowa, a demonstranci też później poniechali najbardziej śmiałych planów wzięcia szturmem parlamentu. Są ranni, kilkadziesiąt osób, w tym policjanci. Demonstracje uliczne przeradzają się teraz w kryzys polityczny, bo opozycja podtrzymuje żądanie ulicy, by do dymisji podali się m.in. przewodniczący Irakli Kobachidze (której zresztą wczoraj nie było w Tbilisi) oraz szef MSW Giorgi Gacharia. Jeśli żądania nie zostaną spełnione, protesty mają trwać i przybierać na sile. Nie ma też wątpliwości, że opozycja wobec Gruzińskiego Marzenia próbuje zagospodarować gniew Gruzinów dla własnych politycznych celów.

Prezydent Salome Zurabiszwili i premier Mamuka Bachtadze próbują zachować się jak kiedyś mądry Szewardnadze. Zurabiszwili w mediach społecznościowych nazwała zachowanie Gawriłowa aktem podważającym godność państwa, ale też demonstracje nazwała sztucznie podnoszoną falą antypaństwowych działań. Przestrzegła, że rozpad kraju na dwa obozy nie służy nikomu poza Rosją. Bachtadze także odciął się od tego, co się stało w budynku parlamentu.

Czytaj także: Gruzja – bliżej Rosji niż Unii Europejskiej?

Słabnie Gruzińskie Marzenie, włącza się młode pokolenie

Rządząca partia Gruzińskie Marzenie, choć ciągle wygrywa wybory (partia popierała Zurabiszwili w wyborach prezydenckich w ubiegłym roku), ale czuć, że jest już zmęczona, tak jak, powiedzmy, Platforma Obywatelska w Polsce pod koniec 2014 r. Po prostu następuje zużycie materiału. Gruzini nie bardzo mają alternatywę poza ugrupowaniem popierającym byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego, ale mają już dość tej polaryzacji.

Do głosu ponadto dochodzi młode pokolenie, urodzone już w wolnej Gruzji. Ci ludzie, widoczni na zdjęciach z ostatnich demonstracji, mogą dać nowy impuls. Za rok, jeśli polityczny kalendarz nie ulegnie zmianie, Gruzję czekają wybory parlamentarne. Ostatnie wydarzenia na pewno podważą pozycję Gruzińskiego Marzenia, a poziom życia obywateli w ostatnich latach obniżył się znacząco.

Czytaj także: Czy Armenia przegoni Gruzję?

Gruzja po dekadach wojen

Gruzja w ostatnich dekadach zaznała wojny domowej, wojny z separatystami i wojny z Rosją (o rewolucji, licznych demonstracjach i zamieszkach nie wspominam). Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje, jest nowy krwawy konflikt. W tym sensie prezydent Salome Zurabiszwili ma rację. Do spokoju nawołują też Stany Zjednoczone i inni dyplomaci ulokowani w Tbilisi. Po wczorajszych demonstracjach wielu rannych trafiło do kliniki Ingorokwa, troje z nich wymagało operacji. Życzmy Gruzinom, żeby ta liczba nie urosła.

Czytaj także: Jak Gruzja podnosiła się z szoku po konflikcie z Rosją

Więcej o krajach Kaukazu Południowego na blogu autora „Lawasz, kindżał i dywany” »

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną