No to Erdoğan ma problem. W powtórzonych wyborach na mera Stambułu znów wygrał Ekrem Imamoğlu (czyt. Imamoolu). Przy frekwencji przekraczającej 84 proc. kandydat opozycji zdobył rekordowe 54 proc. i pokonał przedstawiciela obozu władzy Binali Yıldırıma aż 9 pkt. proc. W liczbach bezwzględnych przewaga 49-letniego Imamoğlu skoczyła z zaledwie 13 tys. głosów w pierwszym głosowaniu 31 marca do 800 tys. w niedzielę.
Największy błąd Erdoğana?
Powtórzenie głosowania, nakazane przez de facto podporządkowaną Erdoğanowi krajową komisję wyborczą na bardzo kontrowersyjnej podstawie, stworzyło prezydentowi Turcji pierwszego od 17 lat poważnego konkurenta. Gdyby Erdoğan pozwolił Imamoğlu zająć stanowisko zgodnie z planem, byłby on „tylko” lokalnym politykiem, któremu jakimś cudem udało się wygrać w dużym mieście. A teraz jego nazwisko trafiło na pierwsze strony największych gazet świata jako tego, który rzucił wyzwanie reżimowi i daje nadzieję na powrót Turcji do normalności.
Z perspektywy czasu może się więc okazać, że decyzja o powtórce głosowania w Stambule była jednym z największych błędów w karierze Erdoğana. Od początku było jasne, że to nic innego jak kradzież minimalnego, ale zasłużonego zwycięstwa Imamoğlu. Oficjalne uzasadnienie wyborczej powtórki dotyczyło faktu, że w lokalnych komisjach głosy liczyły nieuprawnione osoby – nie miały statusu urzędnika państwowego. Tyle że równoległe wybory na burmistrzów dzielnic Stambułu, wygrane w większości przez partię Erdoğana, były „liczone” przez te same osoby i... nie zostały powtórzone.