Po raz drugi w ciągu ostatnich dni niemiecka kanclerz miała kłopoty z opanowaniem drgawek – tym razem w Pałacu Bellevue, siedzibie głowy państwa. Wcześniej poczuła się gorzej, przyjmując ukraińskiego prezydenta. Chociaż w obu przypadkach objawy szybko ustąpiły, a Angela Merkel nie przerwała żadnej ceremonii, o jej stanie zdrowia mówi się bardzo dużo. A dokładniej spekuluje na ten temat, bo oficjalnie według urzędu kanclerskiego problemu nie ma. Niedyspozycję miały spowodować upały w połączeniu z odwodnieniem. Niemieckie media przypominają, że podobne kłopoty pani kanclerz miała już dwa lata temu podczas wizyty w Meksyku.
Na co choruje Angela Merkel
Chociaż domysły są bardzo różne (od malarii po atak paniki), rzeczywistość może być raczej mało sensacyjna. Angela Merkel nigdy zbyt wiele o sobie nie lubiła opowiadać, ale też nie ukrywała, że od lat cierpi na nadciśnienie tętnicze – chorobę bardzo powszechną, która na pewnym etapie życia dotyka bądź dotknie bardzo dużą część ludzkości. Nadciśnienie odpowiednio leczone w połączeniu z przestrzeganiem kilku ważnych zasad higienicznego trybu życia nie wyklucza z normalnego życia. Przeciwnie, Merkel jest najlepszym dowodem na to, że nie uniemożliwia ono nawet bardzo trudnej i wyczerpującej pracy, jaką jest z pewnością pełnienie obowiązków kanclerza jednego z najważniejszych państw świata.
Jednak nadciśnienie jest istotnym obciążeniem dla układu krwionośnego i nawet najlepsze leki nie zapobiegają gorszemu samopoczuciu w przypadku choćby upałów, przemęczenia czy właśnie odwodnienia. Objawów podwyższonego ciśnienia może być bardzo wiele i są sprawą mocno indywidualną. Drgawki, zwłaszcza podczas długiego stania, nie są w takiej sytuacji niczym nadzwyczajnym. Oczywiście nie wolno ich lekceważyć, ale też nie należy wpadać w panikę. Angela Merkel nie zamierza na razie zmieniać swoich planów i wybiera się na szczyt G20 do Japonii.
Czytaj także: Angela Merkel przestanie być kanclerz Niemiec w 2021 r.
Wcześniejszej dymisji nie będzie?
Kłopoty zdrowotne pani kanclerz wzbudzają ogromne emocje także z powodu sytuacji politycznej w Niemczech. Merkel nie jest już przewodniczącą partii CDU i za dwa lata nie będzie kandydować w wyborach parlamentarnych. Do tej pory dawała do zrozumienia, że nie zamierza składać dymisji i chce swoją czwartą kadencję wypełnić w całości.
Gdyby zdecydowała się nagle odejść, będzie to zapewne oznaczać rozpad koalicji CDU/CSU i SPD oraz przyspieszone wybory. Tymczasem nie chcą ich ani chadecy, ani socjaldemokraci. Ci pierwsi boją się porażki z rozpędzonymi Zielonymi i utraty fotela kanclerza, a ci drudzy są w jeszcze gorszej sytuacji. Ich poparcie w sondażach wynosi już niewiele ponad 10 proc., a po lewej stronie sceny politycznej zostali całkowicie zdominowani przez Zielonych.