Minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Jeremy Hunt kończy urzędowanie mocnym akcentem. Hunt był rywalem Borisa Johnsona w walce o przywództwo partii torysów i po niemal pewnej wygranej ekstrawaganckiego polityka zapewne jutro pożegna się z teką. Ale na odchodne próbuje zapisać się w historii jako inicjator europejskiej misji patrolowo-eskortowej, mającej obniżyć napięcie wywołane irańskimi atakami na tankowce – a w razie czego bronić swobody żeglugi na kluczowym szlaku morskim.
Iran zacieśnia blokadę cieśniny
Dwa tankowce – jeden pod banderą Wielkiej Brytanii, drugi Liberii – zostały zatrzymane przez irańskie oddziały gwardii rewolucyjnej w piątek. Brytyjskiej jednostce Stena Impero pospieszyła na pomoc fregata Royal Navy HMS Montrose znajdująca się w Zatoce Perskiej, ale nie zdołała zapobiec zmianie trasy tankowca. Statek został skierowany do portu Bandar Abbas, załoga została de facto aresztowana, choć przebywa na tankowcu.
Czy to odwet za wcześniejsze zatrzymanie na Gibraltarze irańskiego tankowca z zakazanym przez embargo transportem dla Syrii, czy może stawiane Brytyjczykom zarzuty naruszenia wód terytorialnych Iranu wymagają sprawdzenia przez zajęcie okrętu – w zasadzie nie ma to znaczenia. Liczy się efekt – stopniowe zacieśnianie blokady cieśniny Ormuz przez Iran. Blokady, którą Irańczycy straszyli albo po prostu zapowiadali jako reakcję na zablokowanie eksportu ich ropy w wyniku sankcji.
Znaczenie tego szlaku morskiego stale rosło od czasu odkrycia złóż ropy na Bliskim Wschodzie.