Iran stoi prawdopodobnie za tym atakiem i Donald Trump oświadczył, że zamierza w odpowiedzi wprowadzić nowe, ostrzejsze sankcje. Ale zarazem podkreślił, że „nie chce z nikim wojny”. Z kontekstu i relacji jego rozmówców wynika, że chodzi oczywiście o Iran.
Trump, który już w czerwcu w ostatniej chwili wstrzymał atak na irańskie cele w odwecie za zestrzelenie amerykańskiego drona, daje coraz mocniej do zrozumienia, że nie zaryzykuje militarnej operacji przeciw reżimowi w Teheranie, gdyż panicznie boi się – zresztą słusznie – wojny, która pogrzebałaby jego nadzieje na reelekcję w przyszłorocznych wyborach. Iran to nie trzykrotnie mniejszy i słabszy Irak, który zresztą pogrążył swego czasu prezydenta George′a W. Busha.
Czytaj także: Stany kontra Iran – scenariusze wojenne
Polityka USA wobec Iranu
Postawa Trumpa potwierdza, że wbrew niektórym opiniom nie jest nieobliczalnym szaleńcem. Ma instynkt samozachowawczy, ale w przypadku przywódcy supermocarstwa to przecież tylko program minimum. Problem w tym, że jego najnowsze pokojowe deklaracje kłócą się z całą dotychczasową polityką wobec Iranu. Jak pamiętamy, zaczęło się od zerwania porozumienia nuklearnego z reżimem ajatollahów, przewidującego czasowe wstrzymanie prac nad realizacją programu atomowego w zamian za zniesienie sankcji. Sankcje zostały wznowione, co miało zdusić gospodarkę i zmusić Teheran do renegocjacji porozumienia, tak aby nowy układ zajął się także innymi jego występkami, jak sponsorowanie terroryzmu, wspieranie szyickich ugrupowań destabilizujących sytuację na