Decyzja Trumpa o porzuceniu Kurdów w Syrii to więcej niż zbrodnia, to błąd
„To gorzej niż zbrodnia, to błąd” – słynne powiedzenie Talleyranda pasuje jak ulał do tego, co zrobił Donald Trump, wycofując z Syrii resztki amerykańskich wojsk. Wiele już napisano o moralnej wymowie porzucenia Kurdów, lojalnych sojuszników w walce z Państwem Islamskim w Syrii, którzy stracili tam 11 tys. swoich żołnierzy.
Negatywne skutki bezmyślności Trumpa
Podłość amerykańskiego prezydenta nie zaskakuje, bo to nic nowego – nie pierwszy raz pokazał, że głupstwa w rodzaju praw człowieka czy takie bagatelki jak pomoc dla zagrożonej przez Rosję Ukrainy to dla niego w najlepszym razie niewygodny ciężar. Jest gotów się go pozbyć, jeśli nadarza się jakaś korzyść. Ale wycofanie z północnej Syrii wojsk, które chroniły tam Kurdów, będzie miało fatalne konsekwencje dla geopolitycznych interesów Ameryki na Bliskim Wschodzie – i nie tylko tam. Nie przypadkiem ta haniebna decyzja, podjęta nagle, bez szerszej konsultacji nawet z Pentagonem, wprawiła w zdumienie ekspertów.
Bezpośredni skutek – inwazja wojsk tureckich, o przygotowaniach do której Trump mimo zaprzeczeń doskonale wiedział (potwierdza to Ankara) – to przede wszystkim nowa szansa ISIS na odrodzenie. Choćby dzięki uwolnieniu pilnowanych przez Kurdów dżihadystów. Prezydent USA humorystycznie twierdzi teraz, że to „problem Europy”.
Kolejne ryzyko – siły amerykańskie w Syrii blokowały Iranowi przerzut oddziałów z Teheranu do Bejrutu, skąd szykowały się do ostrzeliwania Izraela. Dlatego ich wycofanie wywołało szok i krytykę nawet w kraju, dla którego Ameryka zdawała się przyjacielem i sprzymierzeńcem niezawodnym.