Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Don’t worry, be happy! Tak wyglądają jamajskie „Dziady”

. . Agnieszka Rodowicz / Polityka
Trzeba założyć czerwone majtki i polać grób białym rumem. Pogrzeb na wyspie Boba Marleya to mieszanka afro-jamajskich wierzeń, zwyczajów europejskich i praktyk chrześcijańskich. Poprzedza go set up, wesoła uliczna impreza.

Aluminiowy gar stoi na palenisku z kilku kamieni ułożonym na piasku. Pyrkocze w nim kurczak w czerwonym sosie. Obok kucnął mężczyzna w krótkich spodenkach. Sprawia ryby. Nagi tors. Na głowie kłąb dreadów jak gniazdo os. Uśmiecha się szeroko. Złamana jedynka dodaje mu tylko uroku.

Wieczorem impreza w barze u mojego kuzyna. Zapraszam mówi Nina, rastafarian z Black River, mieściny na południu Jamajki.

Nina mieszka kilka kilometrów od miasteczka w autobusie, który ostatnich pasażerów woził w latach 60. XX w. Obok drewniany domek jego ciotki, kilka palm i lazur Morza Karaibskiego.

W południe dzwoni do Niny przyrodnia siostra. Dziewięć dni temu zmarła jej matka. Dziś wieczorem jest z tej okazji impreza.

Na Jamajce rodziny są jak ogromne patchworki. Mężczyźni i kobiety mają dzieci z wielu związków. Małżeńskich i nieformalnych. Jamajczycy krążą po wyspie w poszukiwaniu pracy i kolejnych miłosnych przygód. Ich obecne i byłe partnerki przyjaźnią się, wspierają, wspólnie wychowują dzieci. Siostry i bracia od innej mamy, tego samego lub innego ojca – też trzymają się razem. „One love” – jak mówią Jamajczycy. Gdy ktoś z rodzinnego klanu umrze, wszyscy spotykają się na pogrzebie. A wcześniej na nine-night czy też set up.

– Zmiana planów. Wskakuj do samochodu – rzuca wesoło Nina.

Czytaj także: Jamajka – silna w nogach, słaba w polityce

.Agnieszka Rodowicz/Polityka.

Duppy nie zawracaj żonie

John Holt śpiewa słodkim jak miód głosem: „I love you darling and that’ no lie, stick by me, oh stick by me”. Wąska, kręta droga prowadzi przez tropikalny las.

Jamajczycy, potomkowie niewolników sprowadzanych na wyspę z Afryki, wierzą, że człowiek składa się z trzech elementów: ciała, duszy i tzw. duppy – cienia, ducha. Gdy ciało umiera, dusza wędruje do Boga, a duppy może żyć dalej i zawracać głowę krewnym. Chyba że dopełni się odpowiednich rytuałów. Wtedy cień na zawsze odchodzi w zaświaty albo – jak wierzą niektórzy – wraca do Afryki.

Żeby go do tego nakłonić, wynosi się zmarłego z domu nogami w przód, a miotłą wymiata jego ducha. Jeśli zmarły był mężczyzną, jego partnerka zakłada na noc czerwoną bieliznę lub przewiązuje się w talii kawałkiem materiału w takim kolorze, sygnalizując owemu duppy, by nie liczył na seks.

Podczas kolejnych dni krewnych zmarłego odwiedzają goście. Przychodzą z jedzeniem i alkoholem, składając kondolencje, ale przede wszystkim rozmawiają, jedzą, piją i grają w ulubione na wyspie domino.

Dziewiątego wieczoru odbywa się uroczystość nine-night, podczas której ostatecznie ekspediuje się duppy’ego w zaświaty. Zbiera się wtedy cała rodzina, sąsiedzi, bliscy i dalsi znajomi. Dawniej grano na tradycyjnych instrumentach, śpiewano pożegnalne hymny zwane sankeys, tańczono dinki mini oraz gerreh.

Ten pierwszy to taniec życia. Mężczyźni i kobiety tańczą go razem, wykonując zmysłowe ruchy biodrami sugerujące ich zdolność do reprodukcji, a tym samym zwycięstwo nad śmiercią. Gerreh tańczy się pojedynczo na trzymanych na ramionach przez innych uczestników bambusowych kijach.

Kiedyś tańce i śpiewy trwały do północy. Wierzono, że wtedy duch opuszcza dom. Wówczas przesuwano w nim sprzęty, odwracano łóżko do góry nogami, zatrzymywano zegary i zasłaniano lustra, by zdezorientowany duppy nie pchał się z powrotem. Rysowano też kredą na drzwiach krzyż i rozpoczynano ucztę, podczas której duppy mógł pożegnać się ze wszystkimi i ostatecznie odejść.

Dziś „dziewiąta noc” to przede wszystkim okazja do imprezy.

Jan Hartman: Umieramy mądrzej

.Agnieszka Rodowicz/Polityka.

Reggae przed stypą

Dlatego Nina zamiast do baru jedzie do wsi, gdzie mieszkała jego przyszywana mama. Icilda Miller zmarła w wieku 78 lat.

Zabawimy się – rzuca wesoło rasta men i zwija skręta.

Ukrytą między niskimi pagórkami wioskę przecina droga. Na jej środku stanęła ciężarowa przyczepa. Dźwiga sound system: wielkie głośniki, gramofony, kilku didżejów. Dudni głośno reggae, ragga i dancehall.

Na wzgórzach pudełkowate domki.

Ich mieszkańcy wylegli na drogę. Oblegają sklepik z piwem, rumem, colą, papierosami. Dziewczyny chodzą w tę i z powrotem, wciśnięte w obcisłe spodnie, krótkie topy lub sukienki. Mocno umalowane, w butach na wysokich obcasach zaczepiają chłopaków w dżinsach i podkoszulkach. Starsi mężczyźni w spodniach zaprasowanych w kant i koszulach z długimi rękawami – dyskutują. Dorosłe kobiety w długich spódnicach i kolorowych T-shirtach opędzają się od biegających między nimi dzieciaków. Rodzina zmarłego krąży między najważniejszymi gośćmi i częstuje rumem, piwem, potrawką z kurczaka lub ryby. Wszyscy sączą mniej lub bardziej procentowe napoje, unoszą się opary marihuany. Atmosfera jest coraz bardziej rozrywkowa, muzyka coraz żywsza. Tańczą młodzi, staruszkowie, dzieci i lokalni wariaci. Zabawa trwa do rana.

Czytaj także: Bob Marley. Nieopowiedziana historia króla reggae

.Agnieszka Rodowicz/Polityka.
.Agnieszka Rodowicz/Polityka.

Sztachnąć się formaldehydem

Żeby nieboszczyk przetrwał czas oczekiwania na pogrzeb, balsamuje się go mniej lub bardziej dokładnie. Na każdym kroku na Jamajce spotkać można zakłady pogrzebowe oferujące m.in. tę usługę. Z grubsza polega na tym, że z ciała zmarłego spuszcza się krew i inne płyny ustrojowe, a wtłacza takie, które konserwują, zabezpieczają i dezynfekują. Jamajska prasa donosi jednak, że rozwój branży funeralnej nie idzie w parze z jakością. Nieliczni profesjonalni właściciele domów pogrzebowych sugerują, że zawód balsamisty wymagałby regulacji. Jak na razie każdy może nim zostać i samozwańczy tanatopraktorzy bywają zagrożeniem epidemiologicznym dla wyspy. Odbierają bowiem ze szpitala jeszcze ciepłe zwłoki, transportują je bez zabezpieczenia, po czym, w niehigienicznych warunkach, aplikują tajemnicze mikstury. Zdarza się, że przekazują rodzinie na pamiątkę kosmetyki, którymi poprawiali wątpliwą urodę nieboszczyka.

Wyspę elektryzują też wiadomości o paleniu przez gangsterów papierosów z tytoniu lub marihuany nasączanych specyfikami do balsamowania zwłok. Silnie toksyczne, mają powodować halucynacje, omamy słuchowe, wzmagać poczucie euforii, ale też złości, siły, podnosić odporność na ból. Efektem są niekontrolowane zachowania i brutalne przestępstwa. Policja jak na razie nie potwierdza tych plotek, twierdząc, że podobne efekty wywołuje raczej fencyklidyna, w przeszłości używana do znieczulenia przedoperacyjnego, lub fentanyl – bardzo silny lek przeciwbólowy.

Wielu Jamajczyków wierzy z kolei, że dziwne zachowania są efektem opętania przez duppy’ego.

Wróćmy jednak do nieboszczyka. Jego zabalsamowane ciało wiezione jest czasami przez miasto przezroczystym karawanem w przezroczystej trumnie, by wszyscy mogli mu się przyjrzeć. Przed pochówkiem zwłoki wystawione są w kaplicy lub domu pogrzebowym. Krewni żegnają się ze zmarłym, przytulając go i całując. Czasami przenoszą też trzykrotnie nad otwartą trumną małe dziecko, co ma powstrzymać duppy’ego przed wyrządzeniem mu krzywdy. Tymczasem kiepsko zakonserwowany nieboszczyk rozsiewa wokół niebezpieczne dla żywych toksyny. Właściciele profesjonalnych salonów pogrzebowych boją się o zdrowie pobratymców, ale i zasobność swoich portfeli. Pogrzebowe firmy krzak, oferujące dumpingowe ceny, wpędzają ich do grobu.

Czytaj także: Długi poród Jamajki

.Agnieszka Rodowicz/Polityka.

Kapelusze i cekiny

Trumna stoi przy wejściu do kościoła. Biała z różowym cieniowaniem. Na niej wieniec z biało-różowych kwiatów.

Lubiane barwy sarkofagów to też błękit i czerwień. John Holt, w latach 70. jedna z największych gwiazd muzyki reggae, pochowany został w trumnie w kolorach rasta. Trumny dzieci i znanych osobistości bywają ozdabiane zdjęciami zmarłego. Wnętrza wyściełają atłas, welur, satyna. Wciąż zdarza się, że do środka wkładane są ulubione przedmioty zmarłego, a jeśli został zamordowany – także nóż czy brzytwa, by mógł się zemścić.

Wieko jest w połowie otwarte. Icilda Miller spoczywa na udrapowanej białej satynie. W białej sukni, rękawiczkach i welonie, umalowana, starannie uczesana, czeka na spojrzenia żałobników.

Ci ostatni, zmęczeni całonocną imprezą, wczesnym popołudniem ściągają do kościoła. Pogrzeb to okazja, by wystroić nieboszczyka i siebie.

Mężczyźni mimo upału założyli garnitury, koszule z długimi rękawami, krawaty. Kobiety mają na sobie krótkie topy, głębokie dekolty, przezroczyste bluzki. Wąskie sukienki i spódnice opinają mniej i bardziej obfite ciała. Dominują biel, czerń i fiolet. Błyszczą cekiny i srebrne nitki. Kobiety zrobiły paznokcie, włosy, staranny makijaż, założyły buty na wysokich obcasach i biżuterię. Starsze są w skromnych strojach. Pozwoliły sobie jedynie na fikuśne kapelusze lub toczki.

.Agnieszka Rodowicz/Polityka.
.Agnieszka Rodowicz/Polityka.

Nina, w wełnianym garniturze, jego „właściwa” mama i reszta żałobników żegnają Icildę. Potem wieko trumny zostaje zamknięte i rozpoczyna się pogrzeb. Przy wejściu do kościoła goście dostają wydrukowany program. Wiadomo, kto który święty werset przeczyta, przedstawi mowę, kiedy głos zabierze pastor. W programie są też słowa pieśni. Nie wiadomo tylko, ile uroczystość potrwa.

Bliscy opowiadają historię życia zmarłej, śpiewają jej ulubione piosenki. Łzy leją się równie obficie co poprzedniego wieczora rum. Mija godzina, dwie. Kolejni żałobnicy czytają fragmenty ewangelii. Śpiewają psalmy, płaczą, by za moment wybuchnąć śmiechem. Śpiewa chór i pojedyncze osoby. Upał daje się coraz bardziej we znaki. Ludzie wachlują się programem, kilkanaście osób przysypia. Budzi je z letargu mowa pastora, który krzyczy, żywiołowo gestykuluje, rzuca raz groźne, raz przyjazne spojrzenia, przypominając publiczności o marności doczesnego życia. W końcu rozbrzmiewa pieśń, w której zmarła prosi swoich bliskich, by już po niej nie płakali: „I wish you the sunshine of tomorrow. Don’t grieve for me! I am free!”.

Zlani potem wierni mogą wreszcie wyjść z kościoła. Na zewnątrz atmosfera od razu się rozluźnia. Wszyscy rozmawiają, pstrykają sobie zdjęcia i selfie. Zajmują miejsca w samochodach. Kierowca karawanu z napisem „Tranquility” otwiera żałobny kondukt. Za nim ruszają kolejne pojazdy, wioząc żałobników na miejsce pochówku.

Czytaj także: Nowe obyczaje pochówkowe

.Agnieszka Rodowicz/Polityka.
.Agnieszka Rodowicz/Polityka.
.Agnieszka Rodowicz/Polityka.

Don’t worry, be happy!

Niewolników grzebano najczęściej w bezimiennych grobach. Praktykujący afro-jamajskie rytuały przed kopaniem polewali grunt białym rumem, by duchy ziemi zezwoliły na złożenie w niej ciała. Czasami miejsce pochówku oznaczano, sadząc na nim wyjątkowo odporne na suszę, symbolizujące życie wieczne krotony lub krzaki róży kawowej. Siano też groch i fasolę, by ich korzenie trzymały duppy’ego pod ziemią. Dziś do wyboru są kwatery na cmentarzu i miejsca na urnę w kolumbarium. Wciąż jednak często, szczególnie na wsiach, chowa się trumnę tuż obok domu. Ważne, by nieboszczyk spoczął twarzą w kierunku wschodu.

Do wyglądu nagrobka Jamajczycy nie przywiązują większej wagi. Otwór w ziemi zalewany jest po prostu betonem. Gdy tylko to nastąpi, znowu najważniejsze staje się życie.

Zmęczeni i głodni „goście” Icildy Miller jedzą, stojąc, kucając lub siedząc na ziemi, wokół domu i grobu zmarłej. Raczą się potrawką z koźliny, rybą w ostrym sosie, gotowanym ryżem i czerwoną fasolą. Popijają colą i piwem. Śmieją się, plotkują, dobijają interesów. Smutek trwa krótko. Don’t worry, be happy!

Czytaj także: Specjaliści od świeckich pogrzebów

.Agnieszka Rodowicz/Polityka.
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną