Była jedną z tych obiecujących kandydatek, dzięki którym rok temu demokraci odzyskali większość w Izbie Reprezentantów – wygrała wybory w konserwatywnym okręgu w Kalifornii, gdzie zawsze triumfowali republikanie. Młodej, charyzmatycznej, choć debiutującej dopiero deputowanej przepowiadano wielką przyszłość. Kogoś takiego Partia Demokratyczna potrzebuje jak kania dżdżu. 32-letnia Katie Hill to ucieleśnienie marzeń o „All American Girl”. Atrakcyjna blondynka, typ anglosaski, żadnych etnicznych naleciałości. Córka pielęgniarki i policjanta z małego miasteczka Aqua Dulce, absolwentka publicznego college’u, miała być przeciwwagą dla radykalnych kongresmanek w rodzaju Alexandrii Ocasio-Cortez, wpatrzonych w socjalistę Berniego Sandersa.
Na krajową arenę wypłynęła jako szefowa PATH, lokalnej organizacji pomocy bezdomnym. W Kongresie popierała reformy umiarkowane, głosując nawet za budową fragmentów muru na granicy z Meksykiem. Tacy właśnie demokraci mogą odbierać wyborców Trumpowi, więc nikt się nie dziwił, że przewodnicząca Izby Nancy Pelosi forsowała jej kandydaturę do kierowniczych zadań w komisjach na Kapitolu.
Tym większy był szok, kiedy pod koniec października Hill oznajmiła, że oddaje swój mandat. Wcześniej brytyjski brukowiec „Daily Mail” i prawicowy portal internetowy RedState podały, że zamężna kongresmenka, która nie kryła swej biseksualności, miała romans z pracownicą swego sztabu wyborczego, a potem z kimś z jej personelu w Kongresie. Jako dowód media te opublikowały jej nagie zdjęcia w towarzystwie młodej kobiety. Hill przyznała, że była z nią w intymnym związku, ale dementuje wiadomość o relacji z podwładnym.
Ogłaszając rezygnację, oświadczyła, że postąpiła „niewłaściwie”, ale wyjaśniła, że trefne fotosy dostarczył tabloidom jej mąż Kenny Heslep, który bezpodstawnie oskarżył ją o romans z pracownikiem jej biura i z którym się właśnie rozwodzi.