Niepokój trwa od wiosny. Znacznie dłużej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Trudno było sobie bowiem wyobrazić, że najmłodsze pokolenia 7-milionowego Hongkongu znajdą w sobie tyle animuszu, by wiele razy setkami tysięcy i milionami wychodzić od ponad 250 dni na ulice i zajmować się polityką. Zaczęli od niezgody na przepisy pozwalające na ekstradycję do Chin. Później reagowali na aresztowania i agresję policji, a teraz biją się o długość ustrojowej smyczy, na której Pekin trzyma półautonomiczną metropolię.