Sondaż prestiżowej agencji YouGov wskazywał w przeddzień wyborów, że przewaga konserwatystów nad Partią Pracy wyraźnie zmalała. Jeśli część zwolenników liberałów i konserwatystów w wielkich miastach zagłosuje taktycznie, czyli na laburzystów, efekt może się okazać zaskakujący. Kto więc wygra: Boris Johnson czy Jeremy Corbyn?
Czytaj także: Kim jest lider Partii Pracy
Czy Boris Johnson zdobędzie większość?
„Walczę o każdy głos. Jest ryzyko, że gra będzie nierozegrana” – mówił dramatycznie Boris. Hasłem „Zakończyć sprawę brexitu” zdobył ok. 30 okręgów na północy Anglii, gdzie tradycyjni wyborcy laburzystów głosowali w referendum za rozwodem z UE. Ale w ostatnim tygodniu kampanii ponad 10 spośród nich ponoć znów wymknęło się torysom.
Prof. John Curtis, guru brytyjskich politologów, spec od wyborów i sondaży, przekonuje, że małe przesunięcia w elektoratach mogą w efekcie nie dać dominacji jednej partii. Partia Konserwatywna pod wodzą Johnsona, nawet jeśli wygra, to nie będzie mieć większości. A skoro nie może liczyć na żadną koalicję, przy Downing Street 10 rozsiadłby się na jakiś czas mniejszościowy rząd Corbyna, cieszący się poparciem liberałów i szkockich nacjonalistów.
To jednak scenariusze bajkowe. Znawcy brytyjskiej polityki, tacy jak dziennikarz „The Times” Matt Chorley, przewidują, że laburzystom, czarnemu koniowi, zabraknie pół odległości, aby wygrać ten wyścig, przypominający zmagania na torze w Ascot.
Na dwoje sondażownia wróżyła
Twórcy symulacji głosowania (MRP) w 2017 r.