Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Trybunał w Hadze każe Mjanmie chronić Rohingjów. Nie będzie łatwo

Modlitwa Rohingjów w obozie w Bangladeszu Modlitwa Rohingjów w obozie w Bangladeszu Rafiqur Rahman/Reuters / Forum
Sędziowie jednogłośnie uznali, że Mjanma musi zacząć chronić muzułmańską mniejszość, ale to na razie namiastka sprawiedliwości.

Kraj rządzony przez laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla ma natychmiast zrobić co w jego mocy, by przestać zabijać, powodować fizyczne i psychiczne obrażenia, celowo doprowadzać warunki życia do wyniszczających oraz powstrzymywać urodzenia wśród muzułmańskich Rohingjów. Krótko mówiąc, ma natychmiast przestać robić to wszystko, co może być ludobójstwem.

Do tego sprowadza się jednomyślny i bezlitosny dla premierki Aung San Suu Kyi i wojska Mjanmy (dawniej Birmy) wyrok Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze. Sędziowie odrzucili wszystkie argumenty obrony przedstawiane osobiście przez Suu Kyi na początku grudnia.

Czytaj także: Laureatka pokojowego Nobla oskarżona o ludobójstwo

Władze Mjanmy muszą też zrobić co w ich mocy, by zapobiec podobnym aktom popełnianym przez wszystkie siły pod ich kontrolą – a więc nie tylko armię Tatmadaw, ale też bojówki. Ma zapobiec nawet ich planowaniu i aktywnie dbać o zachowanie dowodów działań, które mogłyby zostać uznane za ludobójstwo. W ciągu czterech miesięcy musi zaś złożyć raport Trybunałowi.

Uznanie wyroku za porażkę Suu Kyi, rzekomej liderki demokratycznych przemian, a tak naprawdę zbratanej z wojskowymi autokratki, nie oddaje w pełni tego, jak wielki jest jej upadek. Samo podejrzenie ludobójstwa to skaza na reputacji każdego polityka, a dla Suu Kyi szczególnie. To wszak pierwszy raz w historii, gdy dla hołubionej niedawno jeszcze polityczki najbardziej sensowną linią obrony jest mówienie, że jej rząd morduje tysiące ludzi, ale robi to bez zważania na przynależność etniczną.

A dla samych Rohingjów, których 750 tys. żyje dziś w obozach uchodźców w Bangladeszu, to na razie tylko namiastka sprawiedliwości.

Jeszcze nie ludobójstwo

Wyrok zapadł względnie szybko, bo sędziowie na razie decydowali jedynie o tzw. środkach tymczasowych. To mechanizm w prawie międzynarodowym, który pozwala zabezpieczyć interesy pokrzywdzonych, gdy istnieje uzasadnione podejrzenie, że dochodzi do łamania prawa o nieodwracalnych skutkach.

Ale udowodnienie ludobójstwa jest niezwykle trudne. Rafał Lemkin, polski Żyd, który był twórcą tego konceptu, tak właśnie chciał – ludobójstwo miało być czymś niezwykle rzadkim, ostatecznym przestępstwem, a nie terminem, który dałoby się stosować przy każdym konflikcie zbrojnym. Dlatego też sędziowie Trybunału zawyrokowali środki tymczasowe, na razie nie odnosząc się do tego, czy faktycznie w Mjanmie trwa ludobójstwo.

W decyzji napisali, że Rohingjowie „wydają się” grupą chronioną przez Konwencję o ludobójstwie z 1948 r. Ustalenie, komu przysługuje ochrona w ramach tej konwencji, nie jest takie proste, bo ludobójstwo musi mieć na celu zniszczenie całej grupy narodowej, etnicznej, rasowej lub religijnej, co daje prawnikom pole do szerokiej interpretacji.

Trybunał uznał też za „prawdopodobne”, że akty przemocy wyczerpują znamiona ludobójstwa. Znowu: udowodnienie, że władze Mjanmy działają z zamiarem zniszczenia całej grupy, jest prawnie znacznie trudniejsze niż uznanie, że to, co robią, jest sprzeczne z jakąkolwiek moralnością.

Najłatwiej było uznać, że zaproponowane przez Gambię środki tymczasowe faktycznie zapobiegną pogorszeniu sytuacji oraz że w przypadku ich braku może dojść do nieodwracalnych szkód. Sąd uznał, że ryzyko takich szkód jest „realne i natychmiastowe”, a wynika m.in. z „masowych mordów, powszechnych gwałtów i innych form przemocy seksualnej, pobić, niszczenia wiosek i domów, odmowy dostępu do żywności, schronienia i innych niezbędnych rzeczy”. Sama ta lista brzmi jak wyrok.

Zastosowanie środków tymczasowych było też mimo wszystko najłatwiejszym zadaniem Trybunału właśnie dlatego, że na razie nie ma mowy o winie. Chińska sędzia Xue Hanqin, wiceprzewodnicząca Trybunału, już złożyła zdanie odrębne, w którym wprawdzie zgodziła się na środki tymczasowe, ale podkreśliła, że ma „poważne zastrzeżenia”, czy faktycznie dochodzi do ludobójstwa. Jej argument brzmi okrutnie, ale prawnie jest bardzo rozsądny – Xue twierdzi, że Mjanma po prostu stosuje systematycznie przemoc wobec wszystkich mniejszości etnicznych, a nie ma na celu zniszczenia konkretnie Rohingjów.

Podobny argument z kamienną twarzą wygłaszał w trakcie mowy w Trybunale obrońca Mjanmy Kanadyjczyk William Schabas, twierdząc, że udowodniono zamordowanie zdecydowanie zbyt małej liczby Rohingjów (10 tys.), by mówić o ludobójstwie.

Czytaj także: Jak karać za ludobójstwo

Czy Mjanma się ugnie?

Wyrok daje nadzieję na sprawiedliwość, ale na razie pytań jest więcej niż odpowiedzi. Paradoksalnie władze Mjanmy mogą zapewnić, że uszanują wyrok, i nie zrobić nic – i będzie to w ich opinii nawet logiczne. Suu Kyi i wojskowi konsekwentnie twierdzą bowiem, że Rohingjów... nie ma. Historia tej grupy etnicznej jest skomplikowana, ale władze Mjanmy, na bakier z faktami, uważają ich po prostu za migrantów z Bangladeszu. Niedawno premier Rangunu Phyo Min Tein, poważny polityk, dostał burę od władz za użycie samego słowa „Rohingja”. Suu Kyi nigdy go nie używa. Teoretycznie sąd nakazał więc chronić grupę, której w oczach polityków nie ma.

Czytaj także: Dlaczego Aung San Suu Kyi milczy w sprawie Rohingjów

Wyroki Trybunału są ciężkie w egzekucji. Teoretycznie odpowiadają za to wszyscy członkowie ONZ, a Rada Bezpieczeństwa może nawet wysłać siły pokojowe w celu zapewnienia wdrożenia środków tymczasowych. W praktyce takie decyzje wymagałyby zgody Chin, a na to nie ma żadnej szansy. Nie bez powodu Xi Jinping z wielką pompą odwiedził Mjanmę tydzień temu, zapewniając o wsparciu w „zabezpieczaniu uzasadnionych interesów na arenie międzynarodowej”. Czyli: „obronimy was przed oskarżeniami o ludobójstwo, jeśli pozwolicie nam budować strategiczną infrastrukturę”.

Opublikowany na początku tygodnia raport mjanmańskiej Niezależnej Komisji Śledczej – ani nie niezależnej, ani nie śledczej – stanowczo podkreśla, że nie ma mowy o ludobójstwie. Powiela obalone bzdury, jak np. tezę o tym, że inspirowani przez dżihadystów Rohingjowie sami podpalali swoje wsie, masakry cywilów były „śmierciami w bitwie”, a armia nie popełniła ani jednego gwałtu. Co więcej, według tego raportu Mjanma próbowała nawet powstrzymać Rohingjów przed ucieczką do Bangladeszu.

Suu Kyi minimalnie zmienia zdanie

W Mjanmie Suu Kyi wykorzystywała dotąd sprawę politycznie, zbierając na wiecach tysiące osób i przekonując, że działania Trybunału to neokolonializm Zachodu. Wykorzystując brak wolnych mediów, skutecznie zbudowała opinię, że atakowany jest cały naród birmański, a nie wierchuszka skorumpowanych polityków. Zresztą nawet oni nie są osobiście oskarżeni, bo Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości ma jurysdykcję nad krajami, a nie osobami.

Czytaj także: Aung San Suu Kyi powinna stracić Nobla

W felietonie dla „Financial Times”, opublikowanym w dniu wyroku Trybunału, Suu Kyi minimalnie zmieniła zdanie. Przyznała, że być może doszło do zbrodni wojennych i być może armia była dla sprawców zbyt pobłażliwa, ale zostaną oni osądzeni przez mjanmański wymiar sprawiedliwości. Warto się zastanowić, czy nie jest to przygotowanie linii obrony i zrzucenia odpowiedzialności za ludobójstwo. Wszak w Międzynarodowym Trybunale Karnym – który oskarża osoby – toczy się śledztwo w sprawie Rohingjów.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną