Aung San Suu Kyi jeszcze niedawno była nazywaną spadkobierczynią Mahatmy Gandhiego, ikoną oporu przeciw dyktaturze i jedną z najbardziej znanych dysydentek w krajach Globalnego Południa. W 1991 r. otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla, choć rządzący Birmą (dziś Mjanmą) wojskowi dopiero w 2012 r. pozwolili jej na podróż do Oslo, żeby mogła ją odebrać.
Była też twarzą demokratycznych przemian w kraju, gdy od 2008 r. wojskowi stopniowo rezygnowali z pełni władzy. Od 2016 r. jest szefową rządu i ministrą spraw zagranicznych. Pozostaje najbardziej – albo jedyną – znaną na świecie mjanmańską polityczką.
Aung San Suu Kyi oskarżana o ludobójstwo Rohinjów
Niecałą dekadę od triumfalnej podróży do Oslo reputacja Aung San Suu Kyi jest w strzępach. Właśnie po raz kolejny odwiedza Europę, ale w zgoła innej roli. Jest głową delegacji Mjanmy na rozprawę w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości (MTS) w Hadze. Będzie broniła swego rządu przed oskarżeniami o ludobójstwo Rohingjów, muzułmańskiej mniejszości w zachodniej Mjanmie. Mimo twardych dowodów i oskarżeń licznych organizacji, od ONZ po Human Rights Watch, Aung San Suu Kyi konsekwentnie zaprzecza, jakoby rząd prowadził politykę czystek etnicznych i ludobójstwa. Według oskarżycieli może jednak do niego nawet zachęcać.
Choć oskarżonym jest Mjanma, to tak naprawdę proces nad dziedzictwem Aung San Suu Kyi. Mogła zostać zapamiętana jako inspirująca przywódczyni walki o demokrację, a teraz w najlepszym wypadku czeka ją łatka słabej i koniunkturalnej polityczki. W najgorszym – osoby odpowiedzialnej za ludobójstwo.