Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Laureatka pokojowego Nobla oskarżona o ludobójstwo

Aung San Suu Kyi, nazywana spadkobierczynią Mahatmy Gandhiego, dziś musi bronić się przed oskarżeniami o ludobójstwo. Aung San Suu Kyi, nazywana spadkobierczynią Mahatmy Gandhiego, dziś musi bronić się przed oskarżeniami o ludobójstwo. SOE ZEYA TUN/Reuters / Forum
Siedem lat temu Aung San Suu Kyi przyleciała do Europy odebrać pokojowego Nobla. Teraz w Hadze musi bronić się przed oskarżeniami o ludobójstwo.

Aung San Suu Kyi jeszcze niedawno była nazywaną spadkobierczynią Mahatmy Gandhiego, ikoną oporu przeciw dyktaturze i jedną z najbardziej znanych dysydentek w krajach Globalnego Południa. W 1991 r. otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla, choć rządzący Birmą (dziś Mjanmą) wojskowi dopiero w 2012 r. pozwolili jej na podróż do Oslo, żeby mogła ją odebrać.

Była też twarzą demokratycznych przemian w kraju, gdy od 2008 r. wojskowi stopniowo rezygnowali z pełni władzy. Od 2016 r. jest szefową rządu i ministrą spraw zagranicznych. Pozostaje najbardziej – albo jedyną – znaną na świecie mjanmańską polityczką.

Aung San Suu Kyi oskarżana o ludobójstwo Rohinjów

Niecałą dekadę od triumfalnej podróży do Oslo reputacja Aung San Suu Kyi jest w strzępach. Właśnie po raz kolejny odwiedza Europę, ale w zgoła innej roli. Jest głową delegacji Mjanmy na rozprawę w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości (MTS) w Hadze. Będzie broniła swego rządu przed oskarżeniami o ludobójstwo Rohingjów, muzułmańskiej mniejszości w zachodniej Mjanmie. Mimo twardych dowodów i oskarżeń licznych organizacji, od ONZ po Human Rights Watch, Aung San Suu Kyi konsekwentnie zaprzecza, jakoby rząd prowadził politykę czystek etnicznych i ludobójstwa. Według oskarżycieli może jednak do niego nawet zachęcać.

Choć oskarżonym jest Mjanma, to tak naprawdę proces nad dziedzictwem Aung San Suu Kyi. Mogła zostać zapamiętana jako inspirująca przywódczyni walki o demokrację, a teraz w najlepszym wypadku czeka ją łatka słabej i koniunkturalnej polityczki. W najgorszym – osoby odpowiedzialnej za ludobójstwo.

Czytaj także: Najbardziej prześladowana mniejszość świata

Stracona nadzieja Mjanmy

Aung San Suu Kyi była nadzieją na demokratyzację Mjanmy. Kraj uzyskał niepodległość w 1948 r., ale w 1962 r. wojskowi przeprowadzili zamach stanu i doszli do władzy na kolejne pół wieku. Dyktatorem został Ne Win, który zaprowadził wzorowany na maoistowskich Chinach komunizm, a decyzje podejmował po konsultacji astrologa i na podstawie własnych snów.

Aung San Suu Kyi spędziła ten czas za granicą, studiując na Oksfordzie i University of London, pracując dla ONZ. Do kraju wróciła w 1988 r., gdy trwała rzadka za czasów wojskowej dyktatury fala protestów. Córka jednego z liderów walki o niepodległość automatycznie stała się przywódczynią ruchu demokratycznego. Doskonale wykształcona, o manierach lady (tak zresztą zatytułowany jest jej biograficzny film z 2011 r.), była popularna także za granicą. W 1990 r. wojskowi uznali, że spróbują pokonać protestujących ich własną bronią i zgodzili się na wolne wybory, które, co powinno być dla nich oczywiste, przegrali z kretesem. Narodowa Liga Demokracji (NLD) pod przywództwem Aung San Suu Kyi zdobyła 59 proc. głosów, więc wojskowi wybory anulowali, odmówili oddania władzy, a samą liderkę zamknęli na kilkanaście lat w areszcie domowym. Suu Kyi spędziła z przerwami 15 lat w swojej willi przy 54 University Avenue w Rangunie, gdzie przyjęła m.in. Baracka Obamę i Hillary Clinton.

Po zwolnieniu z aresztu w 2010 r. Aung San Suu Kyi poprowadziła NLD do zwycięstwa w wyborach uzupełniających w 2012 r. i sama została posłanką. W 2015 r., w pierwszych w miarę wolnych wyborach, jej partia zdobyła samodzielną władzę, choć wojskowi pozostawili w konstytucji artykuł, który zabrania jej objęcia urzędu prezydentki – nie mogą go sprawować osoby, których małżonek lub dzieci mają zagraniczne obywatelstwo. Nieżyjący już mąż Aung San Suu Kyi oraz jej dwóch synów są Brytyjczykami. Specjalnie dla niej stworzony został zatem urząd premierki (state counsellor), de facto głowy państwa.

Przez trzy i pół roku od objęcia urzędu Aung San Suu Kyi udało się zburzyć wizerunek nieugiętej bojowniczki o demokrację i prawa człowieka. Błyskawicznie zaczęła się układać z wojskowymi (tymi samymi, którzy przez 15 lat ją więzili), przez co armia nadal ma ogromne wpływy. Mjanma zajmuje 138. miejsce w rankingu wolności mediów (nieznacznie przed Rosją), a według Economist Intelligence Unit jest na tym samym poziomie autorytaryzmu co Chiny czy Wietnam. Największym problemem noblistki jest jednak to, jak traktuje Rohingjów.

Rohingja, mniejszość bez praw

W Mjanmie do niedawna mieszkał blisko milion Rohingjów. Wojskowi po zamachu stanu w 1962 r. traktowali ich jak obcokrajowców, odmawiając wydawania dowodów osobistych i szerząc popularną do dziś opinię, jakoby byli tak naprawdę nielegalnymi imigrantami z Bangladeszu (to nieprawda – żyli na terenie dzisiejszej zachodniej Mjanmy prawdopodobnie od XII w.). W konstytucji z 1982 r. nie zostali wpisani na listę 135 oficjalnie uznawanych grup etnicznych w kraju, co uczyniło z nich osoby bezpaństwowe, pozbawione szans na pracę, edukację, a nawet małżeństwo.

Przez cały ten czas Rohingjowie podlegali prześladowaniom o różnej intensywności. Ostatnia fala agresji, prawdopodobnie najsilniejsza do tej pory, ruszyła w 2016 r., choć już w 2013 r. Human Rights Watch ostrzegało, że – wtedy jeszcze wojskowy – rząd prowadzi kampanię czystek etnicznych. Po 2016 r. działania armii i jednostek paramilitarnych bardzo się nasiliły, a specjalny wysłannik ONZ uznał, że można mówić o „zamiarze ludobójczym”. 750 tys. Rohingjów uciekło przez granicę do Bangladeszu. Obozy uchodźców są tam przepełnione, niedofinansowane i narażone na katastroficzne monsuny. Tysiące Rohingjów zginęło w Mjanmie. Mimo podpisanego w sierpniu tego roku porozumienia o repatriacji uchodźców z Bangladeszu mało kto jest gotowy wracać, bo w ojczyźnie wciąż jest skrajnie niebezpiecznie.

Aung San Suu Kyi ani razu nie potępiła przemocy wobec Rohingjów. Uparcie twierdzi, wbrew faktom, że do niej nie dochodzi, a już na pewno nie ma w kraju przypadków ludobójstwa, a armia co najwyżej reaguje na zamachy terrorystyczne ze strony muzułmańskich separatystów (wśród Rohingjów powstała faktycznie niewielka partyzantka, głównie jako siła samoobrony). Dziennikarze piszący o zbrodniach armii trafiają do więzienia pod zarzutem ujawniania „sekretów państwowych” – najgłośniejsza była sprawa dwóch lokalnych reporterów Reutersa, którzy ujawnili masakrę Rohingjów i trafili do więzienia na półtora roku.

Przywódczyni Mjanmy ignoruje apele innych laureatów Nobla, w tym Malali, i międzynarodowe potępienie. W 2018 r. United States Holocaust Memorial Museum odebrało jej nagrodę im. Elie Wiesela, przyznawaną osobom „sprzeciwiającym się nienawiści i ludobójstwu”. Aung San Suu Kyi i jej partia NLD odmawiają współpracy z agendami ONZ i mediami, sama premierka przestała rozmawiać z mediami, które tak chętnie gościła w czasie aresztu domowego i po objęciu władzy.

Sąd nad noblistką

Próby politycznego wpłynięcia na rząd Mjanmy nie przyniosły dotąd skutku. Dlatego działacze praw człowieka i prawnicy z dużą nadzieją patrzą na trwające postępowania sądowe. Pozew w MTS złożyła Gambia, jeden z krajów Organizacji Współpracy Islamskiej. Ponieważ Konwencja w sprawie zapobiegania ludobójstwu jest uważana za normę prawa międzynarodowego bezwzględnie obowiązującą, pozew może złożyć każdy kraj, nawet jeśli nie jest bezpośrednio zaangażowany. Gambia domaga się natychmiastowego zaprzestania działań o znamionach ludobójstwa. Przesłuchania rozpoczynają się dziś od oskarżycieli, delegacja Mjanmy zabierze głos jutro. Udowodnienie ludobójstwa w prawie międzynarodowym jest niezwykle trudne.

Wszyscy członkowie ONZ są zobowiązani do przestrzegania wyroków MTS, a rząd Mjanmy zapowiedział, że respektuje jurysdykcję trybunału. Ale jakiekolwiek sankcje mogą być nałożone jedynie przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, gdzie prawo weta mają wspierające Mjanmę Chiny. Decyzje MTK z definicji nie są personalne, bo trybunał sądzi państwa, a nie osoby indywidualne. Inaczej jest w Międzynarodowym Trybunale Karnym (MTK), który również ma siedzibę w Hadze. W listopadzie prokurator MTK rozpoczął śledztwo dotyczące zbrodni przeciw ludzkości wobec Rohingjom. To sprawa przełomowa dla prawa międzynarodowego – Mjanma nie podpisała Statutu Rzymskiego, więc teoretycznie nie podlega jurysdykcji MTK. Zrobił to jednak Bangladesz, a sędziowie uznali, że jako kraj goszczący uchodźców jest on stroną konfliktu i to pozwala na rozszerzenie jurysdykcji na Mjanmę. MTK może oskarżyć, aresztować i skazać indywidualne osoby odpowiedzialne za zbrodnie. Śledztwo jest w początkowej fazie.

Setkom tysięcy Rohingjów procesy w Hadze dają niewielką nadzieję, choć i tak spodziewane są gwałtowne protesty związane z wizytą noblistki w Holandii. MTS może wydać wyrok dość szybko, w ciągu kilku miesięcy, ale trudno przewidzieć, jakie będą jego efekty. Jeszcze kilka lat temu nikt nie wyobrażałby sobie, że liderka pokojowych ruchów demokratycznych w Azji mogłaby zignorować decyzje organów ONZ. Ale też, niestety, nikt sobie nie wyobrażał, że ta sama polityczka może przyzwalać na prawdopodobne ludobójstwo, chronić zbrodniarzy, aresztować dziennikarzy i dobrze współpracować z dawnymi wrogami.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną