Świat

Rosja, kraj antysemitów, lecz nie antysemityzmu?

Obraz Rosji w zasadzie wolnej od poważnych przejawów antysemityzmu przedstawiają publikowane w ostatnich latach badania opinii publicznej. Obraz Rosji w zasadzie wolnej od poważnych przejawów antysemityzmu przedstawiają publikowane w ostatnich latach badania opinii publicznej. Forum
Przywódcy ponad 40 państw i 800 gości w Jerozolimie usłyszało z ust prezydenta Światowego Forum Holokaustu Mosze Kantora, że państwem z najniższym poziomem antysemityzmu jest... Rosja.

Mosze Kantor, rosyjski oligarcha, od 13 lat przewodniczący Europejskiego Kongresu Żydów, szef fundacji Światowego Forum Holokaustu, jednego ze współorganizatorów uroczystości w Jerozolimie, ostrzegał przed konsekwencjami wzrostu antysemityzmu na świecie. Przywołał pięć pozytywnych przykładów walki z tym zjawiskiem: Niemiec, które przyjęły prawo zwalczające mowę nienawiści w sieci, Stanów Zjednoczonych ograniczających finansowanie uniwersytetów, które nie przeciwdziałają antysemityzmowi, Francji zakazującej bojkotu ze względu na narodowość i Wielkiej Brytanii jako modelowo zwalczającej postawy antysemickie.

Crème de la crème okazała się Rosja: „Tam najprawdopodobniej mamy najniższy poziom antysemityzmu”. A to za sprawą „długofalowej polityki bezkompromisowości wobec antysemityzmu”.

Mosze Kantor wpisał się w oficjalną narrację władz, zgodnie z którą Rosja jest państwem przyjaznym Żydom i rządzi nią prezydent filosemita. Ten sam, który podczas ostatniego kryzysu migracyjnego w Europie zapraszał Żydów do kraju, mówiąc: „Niech przyjeżdżają do nas. Ze Związku Radzieckiego wyjeżdżali, teraz niech wracają!”.

Obraz Rosji w zasadzie wolnej od poważnych przejawów antysemityzmu przedstawiają publikowane w ostatnich latach badania opinii publicznej. Najczęściej przywołuje się te przeprowadzone na zlecenie Rosyjskiego Kongresu Żydów w 2016 i 2018 r., doroczne badania Centrum Kantora na uniwersytecie w Tel Awiwie oraz cykliczne sondaże Centrum Lewady. Wszystkie stwierdzają, że w Rosji żyją wprawdzie antysemici, lecz ona sama nie jest antysemicka.

Kraj antysemitów, lecz nie antysemityzmu

O ile instytucje monitorujące antysemityzm na świecie regularnie krytykują różne państwa za niedostateczną walkę z problemem, o tyle w ostatnim raporcie Centrum Kantora część rosyjska rozpoczyna się uspokajająco: „W 2018 r. nie odnotowano antysemickich zdarzeń w Rosji”. Uspokajająco, ale nie precyzyjnie. Nieco subtelniejszy obraz przedstawia raport o stanie antysemityzmu z 2018 r. na zamówienie Rosyjskiego Kongresu Żydów przy współpracy z Centrum Lewady. Część pytań postawionych rosyjskim Żydom zaczerpnięto z badań przeprowadzonych w 2012 r. przez Agencję Praw Podstawowych UE w ośmiu państwach wspólnoty z diasporą żydowską (Francja, Wielka Brytania, Niemcy, Belgia, Szwecja, Włochy, Węgry, Łotwa).

Wzrost antysemityzmu odnotowało 76 proc. badanych, w Rosji – zaledwie 17. Badanie wykazuje znacznie większą tolerancję rosyjskich Żydów w stosunku do zachowań antysemickich. Dla przykładu: zapytani o to, jak poważnym problemem są antysemickie napisy/graffiti, w Europie 15 proc. uznało je za bardzo poważny problem, w Rosji jedynie 4 proc. Za dosyć poważny problem – w Europie 30 proc., w Rosji 16. Że nie stanowi to problemu, uznało w Europie 9 proc., a w Rosji 36.

Podobny poziom przyzwolenia wykazuje się wobec agresji w stosunku do Żydów w miejscach publicznych. Za problem bardzo ważny uznało ją 24 proc. ankietowanych (Europa) i 10 proc. (Rosja), za dosyć poważny – 15 proc. (Rosja) i 30 proc. (Europa), za niestanowiącą problemu – 34 proc. (Rosja) i 9 proc. (Europa). Rosyjscy Żydzi podkreślali, że ich trudności mają charakter raczej bytowy. Dotyczą korupcji, przestępczości, bezrobocia, migracji, rasizmu, dopiero na szóstym miejscu antysemityzmu.

Efekt długiego trwania

Nasuwa się naturalne pytanie: skąd tak niski poziom antysemityzmu w kraju o wyjątkowo bogatym doświadczeniu historycznym w tej sferze? To przecież w Rosji carskiej wyznaczano strefy osiedlania Żydów. Władze nie reagowały na pogromy, a największy z nich miał miejsce w Kiszyniowie w 1903 r. W tym samym roku opublikowano w Rosji „Protokoły mędrców Syjonu”, które szybko okazały się fałszywką, ale do dziś rozpalają umysły wierzące w „światowy spisek żydowski”.

Choć pod rządami komunistów Żydzi byli uznawani za odrębną grupę narodową, powszechne stały się represje, niekończące się na nagonce antysemickiej wobec „spisku lekarzy” w latach 1952–53. Władze chwalą się, że to armia radziecka wyzwoliła obóz koncentracyjny w Auschwitz-Birkenau, Moskwa wraz z Waszyngtonem jako pierwsza uznała Państwo Żydowskie w 1948 r., w okresie zimnej wojny potęga ZSRR wspierała na Bliskim Wschodzie głównie ruchy antyimperialistyczne i antysyjonistyczne. Ale nie zezwalano Żydom, którzy pozostali w ZSRR, na masową emigrację. Dopiero w okresie pieriestrojki Gorbaczowa powstała taka możliwość.

Nie jest więc przypadkiem, że 1,5 mln imigrantów w Izraelu stanowią Żydzi rosyjskojęzyczni, pochodzący z obszaru byłego ZSRR. Co ważne, do wyjazdu motywowały ich głównie kwestie ekonomiczne, a nie religijne. W istocie tożsamość żydowska stanowiła dopiero piątą w kolejności przyczynę – po dążeniu do godnego życia, zapewnieniu przyszłości dzieciom, mieszkania w cywilizowanych warunkach, woli połączenia się z rodziną czy braku wiary w poprawę klimatu politycznego i społecznego w Rosji.

Udział rosyjskich Żydów w imigracji do Izraela utrzymuje się na wysokim poziomie, stanowi w ostatnich latach ponad połowę przybywających do tego państwa. Zdecydowanie wyprzedzają w tym Żydów europejskich. Innymi słowy: Żydzi europejscy odczuwają wzrost zagrożenia antysemityzmem, ale głównie rosyjscy emigrują.

Najczęściej właśnie emigracją tłumaczy się niski poziom antysemityzmu w Rosji. Oficjalne dane wskazują, że z 1,3 mln populacji żydowskiej w ZSRR w 1989 r. w Rosji pozostało 172 tys. (według szacunków demografów z Uniwersytetu Hebrajskiego) i 265 tys. zgodnie z ostatnim cenzusem z 2010 r. Społeczność Żydów jest siódmą pod względem liczebności diasporą na świecie. Większość zamieszkuje Moskwę, ok. 20 proc. Sankt Petersburg, reszta inne duże miasta, jak Kazań, Rostów nad Donem, Nowosybirsk, Samara, Perm czy Chabarowsk. Oficjalnie w Żydowskim Okręgu Autonomicznym funkcjonuje niewielka, bo zaledwie półtoratysięczna społeczność.

Antysemityzm, którego nie ma

Niski poziom antysemityzmu nie jest wyłącznie skutkiem emigracji. Z jednej strony to też efekt niezgłaszania podobnych przypadków organom ścigania. Incydenty nie są w większości raportowane, bo „zdarzenie nie było wystarczająco poważne” (27 proc.), „nic by to nie dało” (27 proc.), „brak zaufania do policji” (10 proc.) lub „sprawę załatwiono we własnym zakresie” (23 proc.). Z drugiej strony brakuje poważnej i powszechnej kampanii edukacyjnej uświadamiającej, jakie są źródła antysemityzmu, czym są zachowania ksenofobiczne czy rasistowskie.

W efekcie rosyjscy Żydzi uznają za niewarte reagowania takie wybryki jak ten w Nowokuzniecku, gdy w marcu 2018 r. na pomniku przyjaźni rosyjsko-ormiańskiej wandale wymalowali swastykę, myląc alfabet ormiański z hebrajskim. Nie widzą nic zdrożnego w anegdotach o Żydach czy stygmatyzujących określeniach w potocznym języku.

Przestrzenią, w której najczęściej dochodzi dziś do zachowań antysemickich, jest internet. 70 proc. Żydów doświadczyło w 2018 r. ataków w mediach społecznościowych, 40 proc. w mediach, a 28 proc. w miejscach publicznych. Za antysemicką 73 proc. badanych uznało opinię, że „Żydzi mają w Rosji zbyt dużo władzy”. Około połowa badanych spotkała się ze stwierdzeniem że „Holokaust to mit, jego liczby są zawyżone, a Żydzi wykorzystują ten temat dla własnych celów”.

Centrum monitoringu antysemityzmu przy Rosyjskim Kongresie Żydów ostrzega przed jego wzrostem w przestrzeni publicznej. Olbrzymim echem odbiły się wypowiedzi wiceprzewodniczącego Dumy Państwowej Piotra Tołstoja, który w 2017 r., komentując przekazanie Soboru św. Izaaka w Sankt Petersburgu Rosyjskiej Prawosławnej Cerkwi, nazwał przeciwników tego pomysłu „wnukami i prawnukami tych, którzy burzyli chramy w 1917 r.”, czyli porównał ich do potomków czekistów żydowskiego pochodzenia. Nie został w żaden sposób przywołany do porządku ani skrytykowany przez władze. W jego obronie stanął przewodniczący Dumy Wiaczesław Wołodin, określając zarzuty wobec Tołstoja „wydumanym problemem”.

Problem jest jednak poważniejszy, bo wpisuje się w projekt konserwatywnej Rosji, oparty w znacznym stopniu na prawosławiu i wzmacnianiu postaw nacjonalistycznych.

Narracje antysemickie i ksenofobiczne wzrosły w okolicach setnej rocznicy rewolucji październikowej. Powracano wówczas do popularnych teorii spiskowych o rytualnym zabójstwie carskiej rodziny. Dyskusja ożywiła się przy okazji premiery filmu Aleksieja Uczitielja „Matylda”, opowiadającego o romansie carewicza Mikołaja z polską baleriną Matyldą Krzesińską. Teorie powielane są w państwowych mediach. Russia Today emituje programy o charakterze negacjonistycznym, a Kanał Pierwszy w niedzielnym prime timie w kwietniu 2017 r. pokazał materiał poświęcony finansom żydowskim „Rotszyldowie, tajemniczy i potężni. Jak walczą o rządy nad światem?”.

Jeśli oligarcha, to Żyd

Z Rotszyldami powiązano w Rosji także Michaiła Chodorkowskiego. Sprawę nagłaśniał Walerij Fadjejew, prowadzący najpopularniejszego programu informacyjnego „Wriemja”. Nie on pierwszy ani ostatni. Oligarchowie nie cieszą się względami opinii publicznej, według której zdobyli majątki kosztem państwa i zwykłych obywateli. A że mają pochodzenie żydowskie, to bez względu na oficjalną narrację Kremla Chodorkowski, Gusiński, Bierezowski, Fridman i wielu innych stereotypowo określano „cwaniakami, złodziejami i żydłakami” żerującymi na uczciwych Rosjanach. Postawy antyżydowskie sprzyjały więc Putinowi w rozprawie z oligarchami na początku lat 2000.

Kreml wykorzystuje je też przy innych okazjach. Na przykład podczas Euromajdanu. W mediach obok haseł oskarżających nowe władze sąsiedniego kraju o faszyzm eksponowano zagrożenie antysemityzmem, który „jako jedna z najbardziej haniebnych plag w rosyjskiej historii może powrócić za sprawą nowych władz Ukrainy”. Nie powinny więc zaskakiwać oskarżenia antysemickie wysuwane przez Putina w najnowszej odsłonie wojny o pamięć historyczną z Polską.

Nastroje antysemickie w Rosji uwidaczniają się przy różnych okazjach, nie zawsze zamierzonych. Tak się stało we wrześniu ubiegłego roku po zestrzeleniu w Syrii przez Izraelczyków rosyjskiego samolotu. W mediach dominowało oburzenie i pytanie, dlaczego „tak maleńki kraj pozwala sobie na tak wiele”. Dopiero interwencja Putina spowodowała, że antyizraelska i antysemicka retoryka ucichła. Stwierdził on, że winę za zestrzelenie samolotu ponosi syryjski system przeciwpowietrzny.

Filosemita w miarę potrzeb

Nie bez podstaw cieszy się więc opinią filosemity. Putin podkreśla, że ma wyjątkowo dobry kontakt z premierem Izraela Beniaminem Netanjahu, a kraj ten zamieszkuje ponad 1,5 mln Żydów rosyjskojęzycznych. Lubi przedstawiać imigrantów jako „jedną rodzinę” izraelsko-rosyjską. Dodając zarazem, że „Izrael można uznać za rosyjskojęzyczne państwo”, wręcz podsyca wyobrażenia o rosyjskiej „piątej kolumnie” w Izraelu.

Pomija przy tym wyniki badań, według których Żydzi rosyjskojęzyczni wykazują ambiwalentny stosunek do swojej byłej ojczyzny, w większości nie ufają prezydentowi Rosji, a sami doskonale zasymilowali się ze społeczeństwem izraelskim. Ich poglądy polityczne nie są skoncentrowane w jednej partii „rosyjskiej”, a rozproszone po całej scenie politycznej Izraela. Uznaje się ich za bardzo udaną imigrację, która przyczyniła się do sukcesu gospodarczego kraju.

Zdecydowanie prożydowskie i proizraelskie deklaracje Putina mają charakter instrumentalny. Zresztą analogicznie jest po stronie Netanjahu. Wystarczy przyjrzeć się potrzebom polityki bezpieczeństwa Izraela – Rosja w Syrii, mająca pewien wpływ na Iran, jest państwem, które należy trzymać blisko. Dla Rosji zaś dobre kontakty z Izraelem to nie tylko możliwość wywierania presji na partnerów bliskowschodnich, ale i szansa na lobbowanie w USA na rzecz resetu z Rosją. Dlatego w Jerozolimie Putin był jednym z głównych mówców. Wśród ponad 40 przywódców starał się o powrót do grona polityków nieizolowanych na Zachodzie.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną