Świat

Wrogowie Kadyrowa nie śpią spokojnie. Nie tylko w Czeczenii

Ramzan Kadyrow i jego ludzie robią w Czeczeni, co chcą. Ramzan Kadyrow i jego ludzie robią w Czeczeni, co chcą. Mikhail Metzel/TASS / Forum
Ramzan Kadyrow szybko się uczy od swojego mistrza Władimira Putina. A ten bez oporów wydaje wyroki na wrogów Rosji za granicą.

Wtorek 28 stycznia, wieczór, miasto Lille w północnej Francji, niedaleko granicy z Belgią. W średniej klasy hotelu Le Coq Hardi melduje się dwóch Czeczeńców: mieszkający w Belgii opozycyjny bloger Imran Alijew (znany w sieci jako Mansur Stary) i jego gość, zidentyfikowany przez niezależnych dziennikarzy jako Usman. Dwa dni później o 11:30 policja znajduje w pokoju ciało Alijewa. Otrzymał wiele ciosów nożem w klatkę piersiową i szyję. Podejrzenie pada na jego towarzysza, ale mężczyzny nie ma już w Lille. Zabójca wymknął się z Francji. Gdy policja wszczyna śledztwo, on jest już w drodze powrotnej do Rosji.

Kolega blogera, człowiek Kadyrowa, zabójca

Zdaniem czeczeńskiego blogera Tumso Abdurachmanowa podejrzany o morderstwo Usman od dwóch czy trzech lat utrzymywał kontakt z Alijewem, komentował jego materiały w sieci. Znajomość przerodziła się w przyjaźń. Gdy Alijew dowiedział się o rzekomym raku żołądka kolegi, postanowił mu pomóc. 18 stycznia Usman przyleciał z Moskwy przez Hiszpanię do Berlina, skąd dwa dni później pociągiem udał się do Belgii. Członkowie czeczeńskiej diaspory ponoć ostrzegali Alijewa. Twierdzili, że Usman to człowiek prezydenta Ramzana Kadyrowa, który chce uciszyć najbardziej krytycznych działaczy opozycyjnych z Europy Zachodniej. Mówili, że został „nasłany do Niemiec, by wykonać wyroki na niepokornych”. Na liście Usmana figuruje ponoć także bloger Minkaił Malizajew.

Gdy Usman stawił się w domu Alijewa, ten – zgodnie z kaukaskim zwyczajem – przyjął go jak brata. Tydzień gościł zabójcę we własnym domu. Starszy syn Alijewa zgłosił na policję, że Usman usiłował go namówić na nielegalne zakupy środków nasennych za 110 euro. Imran osobiście poszedł na komendę, by tę skargę wycofać.

Opozycjonista zabity we śnie

28 stycznia Usman, Alijew i jego syn Islam wsiedli do autobusu. Udali się do Menen. Znajomi zabitego ustalili, że mężczyźni granicę przekroczyli na piechotę, wstąpili do apteki, a potem przy kawie rozstali się z Islamem. Usman ponoć zapewniał, że zaopiekuje się ojcem. Gdy godzinę później syn wrócił do kawiarni, mężczyzn już tam nie było. Alijew został zamordowany we śnie, morderca dosypał mu najpewniej środki nasenne do herbaty czy posiłku.

Czeczeńscy opozycjoniści mówią o politycznym motywie tego zabójstwa. Alijew słynął z kontrowersyjnych komentarzy na YouTubie. Krytykując władze, nie przebierał w słowach, przeklinał Kadyrowa i Putina, angażował się w narodowościowy konflikt między Czeczenami a Dagestańczykami, włączył w spór o granicę z Inguszetią. Znajomi często go prosili, by wycofał najostrzejsze wpisy, ale byli wyrozumiali. W czasie wojny w Czeczenii Alijew był bowiem ranny, przeżył rosyjskie tortury, a gdy uzyskał w Belgii status uchodźcy, cierpiał na zaburzenia psychiczne – wylicza Abdurachmanow. Nie ma wątpliwości, że był jednym z głównych wrogów publicznych Kadyrowa.

Czytaj także: Szpiegowskie metody KGB i FSB

Putin namaszcza Ramzana Kadyrowa

Ten czeczeński watażka, jak go nazywają opozycjoniści (słowo „prezydent” nie przechodzi im przez usta), trzyma kraj za gardło od 9 maja 2004 r. W zamachu bombowym na stadionie w Groznym podczas parady zwycięstwa zginął wówczas jego ojciec, prezydent Achmat, który rządził z cichym błogosławieństwem Rosji. Putin nie tracił czasu – ściągnął Ramzana na Kreml, przed kamerami złożył mu kondolencje (mimo że ten przyjechał, jak stał – w dresie) i omówił plan uregulowania sytuacji Czeczenii, gdzie trwała wojna.

Pięć lat później Moskwa ogłosiła pokój, prezydentem republiki w ramach Federacji Rosyjskiej był już Ramzan, a wojna z Rosją przekształciła się w domowy terror kadyrowskich bojówek. Watażka szybko uznał, że wolno mu wszystko, tym bardziej że Rosja pompuje do Czeczenii miliony dolarów na odbudowę. Grozny, stolica zmasakrowana trwającymi od grudnia 1994 r. działaniami wojennymi, rzeczywiście wstało z ruin. Wyrosły potężne apartamentowce i biurowce, meczety, centra rozrywki, sale koncertowe i ośrodki sportowe, miasto coraz bardziej przypomina bogate metropolie arabskie, z którymi Ramzan nawiązuje współpracę, głównie w zwalczaniu Państwa Islamskiego i radykalnych bojówek terrorystycznych.

Czeczeni już nie myślą o niepodległości

Gotówka płynie więc do Czeczenii z rosyjskiej Rosnefti, Gazpromu i Centrobanku, ale i z krajów arabskich. Kadyrow uznał islam za oficjalną religię w republice, wprowadził elementy prawa szariatu. Ale tak naprawdę Czeczenia, podobnie jak przed pierwszą wojną z Rosją 26 lat temu, stała się państwem bezprawia. Z tą różnicą, że teraz jest zadeklarowanym i wiernym podmiotem Federacji Rosyjskiej. O niepodległości nikt już nie wspomina.

Kadyrow i jego ludzie robią w republice, co chcą. Usprawiedliwiają rządy twardej ręki koniecznością walki z islamskim ekstremizmem. O terroryzm oskarżony może zostać każdy, kto ośmieli się krytykować Kadyrowa i politykę Moskwy. Sądy kapturowe wydają wyroki, a zastraszeni mieszkańcy żyją w czasach pokoju jak na wojnie. Ich relacje potwierdzają organizacje broniące praw człowieka, m.in. rosyjski Memoriał i Amnesty International. W ostatnich latach wielu ich współpracowników skutecznie zastraszono, a niektórych aresztowano pod zarzutem... wspierania terroryzmu. Inni zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. O tym, jak wygląda codzienne życie w Czeczenii, wiadomo coraz mniej, a i sami Rosjanie są tam niemile widziani – chyba że otwierają filię kolejnego banku, jak na początku tygodnia Vneshtorgbank.

Czytaj także: Obóz koncentracyjny dla LGBT w Czeczenii

Kadyrow „troszczy się” o dobro Czeczenii

Opozycja za granicą jest solą w oku Kadyrowa. Szybko się jednak uczy od swego mistrza Putina. A ten nie ma oporów przed wydawaniem wyroków na wrogów Rosji, takich jak były oficer wywiadu wojskowego GRU Siergiej Skripal czy podpułkownik KGB/FSB Aleksander Litwinienko. Kadyrow w listopadzie ubiegłego roku powiedział zresztą wprost: „Tych, którzy sieją niezgodę między ludźmi poprzez plotki czy kłótnie, należy powstrzymać. Jeśli ich nie zabijemy, nie wsadzimy do więzienia, nie przestraszymy, do niczego nie dojdziemy – mówił na posiedzeniu rządu. – Tych ludzi trzeba ścigać. Każdy będzie mówił: Ramzan zlecił zabójstwo itd. Ale czym jest prawo? Prawo, konstytucja i demokracja służą dobru człowieka”.

O dobro Imrana Alijewa Kadyrow już się „zatroszczył”, a główny podejrzany rozpłynął się na Kaukazie. Podobnie rozpływają się inni zabójcy, o których prasa nie zawsze wie: Alijew przeżył już jeden zamach na swoje życie latem 2019 r. (szczegóły zna podobno belgijska policja), w kwietniu nieznani sprawcy próbowali porwać Minkaiła Malizajewa. 23 sierpnia ubiegłego roku w Berlinie został zastrzelony Zelimchan Hangoszwili. Niemiecka policja ujęła sprawcę, którym okazał się niejaki Wadim Krasikow, współpracownik rosyjskich służb specjalnych.

Czytaj także: Boże, chroń Rosję przed jej asami!

Wrogowie Kadyrowa nie śpią spokojnie

Kadyrow oponentów likwiduje także w Rosji. W październiku 2006 r. na progu własnego domu została zastrzelona dziennikarka niezależnej „Nowej Gazety” Anna Politkowska, a w lutym 2015 r. pod murami Kremla – opozycjonista i były wicepremier Borys Niemcow. Skazano tylko domniemanych wykonawców. Kto zlecił zabójstwa osób, które głośno mówiły o łamaniu praw człowieka w Czeczenii, można się tylko domyślać.

Opozycjoniści ostrzegają: lista Kadyrowa jest długa i nikt nie jest bezpieczny. Szczególnie że watażka jest potrzebny Kremlowi jako lokalny samodzierżawca, utrzymujący po wielu latach wojny względny pokój w kaukaskim kotle. Dla Rosji ten pokój po wyniszczających kampaniach z lat 1994–2007 jest bezcenny. Ramzan Kadyrow, bez względu na to, co zrobi, może więc spać spokojnie. W przeciwieństwie do jego wrogów w kraju i za granicą.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Życie seksualne polskich księży. Michałowe z plebanii odchodzą, wchodzą tinderowe

Młodzi księża są bardziej aspołeczni, stałe związki to dla nich wyjście ze strefy komfortu. Szukają relacji na portalach społecznościowych. Przelotnych, bez zobowiązań – mówi Artur Nowak, autor reportaży „Plebania” i „Zakrystia”.

Joanna Podgórska
16.03.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną