Świat

Koronawirus sparaliżował Włochy. Co to znaczy dla Europy?

Nagłe pojawienie się ogniska koronawirusa we Włoszech to test dla administracji. Nagłe pojawienie się ogniska koronawirusa we Włoszech to test dla administracji. Passaro/Fotogramma/Ropi / Zuma Press / Forum
Zamknięte szkoły i urzędy, odwołane rozgrywki sportowe, restrykcje dotyczące podróży – to pokłosie ostatnich wydarzeń na Półwyspie Apenińskim. Koronawirus zbiera żniwo w północnych Włoszech.

Panika wybuchła w piątek, gdy w regionie Wenecji Euganejskiej z powodu koronawirusa zmarła pierwsza osoba w tym kraju. Dotąd epidemia omijała Włochy, dlatego nagły wzrost zachorowań przyjęto z tak wielkim zaskoczeniem.

Pierwsza europejska ofiara koronawirusa

78-letni mężczyzna, przyjęty na oddział intensywnej terapii, jest pierwszym Europejczykiem, który zmarł z powodu koronawirusa. Do tej pory na Starym Kontynencie umierali obywatele Chin, którzy przybyli tu przed ogłoszeniem globalnego zagrożenia epidemicznego. Włoch był hospitalizowany z powodu zapalenia płuc, nie podróżował ostatnio do Chin, nie był też w bliskim kontakcie z żadnym potencjalnym nosicielem choroby.

W sobotę włoskie ministerstwo zdrowia poinformowało o drugim zgonie z powodu wirusa, potwierdzonym po przeprowadzeniu sekcji zwłok 78-letniej kobiety. Do poniedziałku liczba ofiar śmiertelnych wynosiła już siedem, a całkowita liczba potwierdzonych przypadków zakażenia przekroczyła dwie setki. W zdecydowanej większości to obywatele Włoch, najczęściej osoby starsze, ale i para chińskich turystów, uznawanych za tzw. pacjentów zero, pierwszych nosicieli w kraju. Zdiagnozowano ich w styczniu w Rzymie. Pokój hotelowy, w którym przebywali, poddano dezynfekcji i zaplombowano, ale nie udało się jeszcze odtworzyć wszystkich szczegółów ich podróży.

Czytaj też: Czy są szanse na szczepionkę przeciw 2019-nCoV?

Włochy walczą z koronawirusem

Odpowiedź władz publicznych – zarówno centralnych, jak i regionalnych – na nagły wzrost zachorowań była szybka i zdecydowana. Niektórzy komentatorzy uważają nawet, że niewspółmierna do sytuacji. „New York Times” nazwał ją „drastyczną”, a włoska telewizja publiczna Rai określiła epidemię mianem „największego wyzwania od wybuchu kryzysu migracyjnego 2015”.

Niemal natychmiast zawieszono wydarzenia publiczne i rozgrywki sportowe. W weekend nie odbyły się trzy mecze ligi piłkarskiej w uznawanych za ognisko choroby północnych regionach Lombardii, Wenecji i Piemontu. Dzień wcześniej grano w Rzymie, który również, wraz z prowincją Lacjum, jest uznawany za strefę podwyższonego ryzyka. Realne jest ryzyko dokończenia sezonu piłkarskiego przy pustych trybunach.

Odwołano też większość imprez zaplanowanych na końcówkę weneckiego karnawału. Impreza ta, podobnie jak wyznaczony w podobnym czasie Mediolański Tydzień Mody, to ważne elementy włoskiego kalendarza kulturalnego, ale i popularna atrakcja dla turystów. W obawie przed trudnym do opanowania ruchem obcokrajowców zdecydowano się je zawiesić.

Najgorzej wygląda sytuacja w Lombardii, gdzie do poniedziałku do godz. 18 oficjalnie zarejestrowano aż 165 przypadków koronawirusa. W dodatku nie wiadomo, dlaczego choroba rozprzestrzenia się tak szybko akurat tam. Attilio Fontana, przewodniczący władz regionalnych Lombardii, podczas konferencji prasowej tłumaczył, że nic jeszcze tego nie tłumaczy. W podobnym tonie wypowiedział się burmistrz Mediolanu Giuseppe Sala, zapewniając, że ratusz robi wszystko, by zapobiec dalszym zachorowaniom. W ramach działań zapobiegawczych zamknięto szkoły i budynki publiczne, na razie tylko na najbliższe siedem dni. Sala podkreślił, że to „ruch zachowawczy i nie wyobraża sobie, żeby całe miasto przestało żyć”.

Czytaj także: Koronawirus z Wuhanu. Sześć ważnych pytań i odpowiedzi

Test dla włoskiej administracji

Różnego rodzaju blokady i ograniczenia nałożono w 11 miastach regionu, obejmujących ponad 60 tys. mieszkańców, z czego 11 tys. przebywa w ścisłej kwarantannie i areszcie domowym. Przynajmniej na papierze restrykcje te wydają się drakońskie, bo dotyczą całkowitego zakazu pojawiania się w budynkach użyteczności publicznej pod groźbą mandatu, zakazu przemieszczania się między izolowanymi miejscowościami, blokad na drogach i kontroli policyjnych. Przez krótki czas w niedzielę wstrzymano połączenia kolejowe między Włochami i Austrią, bo pojawiło się podejrzenie, że podróżuje tą drogą para potencjalnie zarażonych 30-latków. Pociągi przywrócono, gdy wyniki badań okazały się negatywne.

Nagłe pojawienie się ogniska koronawirusa we Włoszech to test dla administracji. Uruchomiono dodatkowe środki z rezerwy budżetowej, przeznaczone na zarządzanie kryzysem. Na razie kwota ta wynosi 5 mln euro, choć premier Giuseppe Conte przyznaje, że najpewniej trzeba będzie ją zwiększyć.

Podkast „Polityki”: Czy powinniśmy się bać wirusa z Wuhanu

Lepiej wstrzymać się z podróżą do Włoch

Nerwowo w stronę Półwyspu Apenińskiego spoglądają inne kraje europejskie. Nowy minister zdrowia Francji Olivier Veran uspokaja, że kraj, mimo że ma długą granicę z Włochami, jest przygotowany do walki z epidemią. Dodał, że problemem powinna się zająć Unia Europejska. Szefowie resortów zdrowia we wspólnocie są w stałym kontakcie, ale lądowe granice w strefie Schengen nie są monitorowane.

Polskie służby zalecają podwyższoną ostrożność. Główny Inspektorat Sanitarny odradza wyjazdy do dziewięciu krajów, w tym ośmiu w Azji Południowo-Wschodniej. W Europie jedynym ryzykownym kierunkiem są na razie Włochy. Ale trzeba liczyć się z tym, że lista się wydłuży.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną