Minister zdrowia świetnie ilustruje politykę władz Iranu wobec pogłębiającej się epidemii – typową dla reżimu praktykę zaprzeczania kryzysowi i zaklinania rzeczywistości nawet w najbardziej niesprzyjających okolicznościach. Od poinformowania o pierwszych przypadkach Covid-19 w zaledwie tydzień Iran stał się regionalnym epicentrum epidemii, z największą poza Chinami liczbą zgonów. Jak podał w środę rząd, w ciągu ostatniej doby liczba zakażonych wzrosła o 44 i wynosi 139, zgonów odnotowano 19. Oznacza to, że spadł odsetek śmiertelności – do wczoraj wynosił ok. 15 proc., w tej chwili 7. Ale to wciąż znaczna dysproporcja wobec 1–2 proc. w innych krajach.
Iran zataja informacje?
Zarówno obywatele, jak i społeczność międzynarodowa oskarżają irańskie władze o zatajanie faktów na temat liczby zakażonych. Wiarygodność reżimu dramatycznie zmalała, odkąd w listopadzie próbował ukryć informację o liczbie ofiar ulicznych protestów, a w styczniu przez trzy dni zaprzeczał, że zestrzelił ukraińskiego boeinga. Kanadyjscy badacze szacują, że liczba zakażonych w Iranie może sięgać nawet 18 tys. Amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo apelował do Iranu, by nie taił informacji. Rzecznik rządu Ali Rabiei utrzymuje, że władze są transparentne i na bieżąco dzielą się danymi.
Epicentrum epidemii to miasto Kom, gdzie przecinają się drogi prowadzące do 17 różnych prowincji. Kom to święte miasto szyitów i oblegane centrum pielgrzymkowe – co roku ponad 20 mln wiernych udaje się tam do świątyni Fatimeh Masumeh czy meczetu Jamkaran.