W dobie pandemii śrubujemy jeszcze jeden rekord. Chyba nigdy wcześniej, pewnie także w czasie wojen światowych, tak wielu ludzi nie było jednocześnie poddanych godzinie policyjnej, obostrzeniom stanu wyjątkowego, zakazowi opuszczania domu i przymusowej kwarantannie. A ograniczeń przybywa, bo kolejne rządy starają się przerwać pas transmisyjny wirusa, zmuszając obywateli do samotności i utrzymania społecznego dystansu.
Czytaj też: Chiny w czasach kwarantanny
Życie w stylu przedpandemicznym
Covid-19 zaserwował nam globalnie wspólne doświadczenie. Choć nie wszyscy są w tym samym miejscu epidemii. Chiny, skąd wirus wyruszył w świat na przełomie roku, zdają się ją przezwyciężać. Do danych i statystyk dostarczanych przez tamtejszych urzędników też trzeba podchodzić z dystansem, a wyglądają atrakcyjnie: ostatnio przez kilka dni z rzędu notowano jedynie przypadki przywiezione z zagranicy, zresztą w zdecydowanej większości przez samych Chińczyków wracających do ojczyzny. I chociaż sytuacja jest daleka od normy, bo np. miliony mieszkańców wciąż przebywają w kwarantannie, to biznes znów zaczyna się kręcić, robotnicy wracają do fabryk, imprezowicze do klubów, samochody na ulice, klienci do sklepów.
Nie ma mowy jeszcze o życiu w dawnym, przedpandemicznym stylu, jest obawa przed nawrotem wirusa. Już teraz zniechęca się do odwiedzin grobów podczas kwietniowego święta upamiętniania zmarłych. A od zeszłego czwartku obowiązuje kwarantanna dla tych, którzy przyjeżdżają z zagranicy. Dwutygodniowe odosobnienie jest płatne, co więcej, podróżni rozmieszczani są w odgórnie przydzielanych hotelach.