Tak, kraje Unii Europejskiej (jeszcze) nie urządziły dodatkowej zrzutki w związku z pandemią. Ale budżet UE zapewnia Polsce nieprzerwane, a wkrótce przyspieszone finansowanie walki z koronakryzysem. Polska jest największym beneficjentem funduszy spójności, które są teraz – o ile chcą tego poszczególne kraje – przekierowywane w dużej mierze na walkę ze skutkami epidemii. W ostatnich dniach ogłoszono, że z naszej „koperty” wygospodarowano 180 mln zł na laptopy lub tablety dla uczniów (potrzebne do e-nauczania), a w województwie mazowieckim rozpoczęto nowy projekt wart 150 mln zł, który umożliwi np. zakup ratującego życie sprzętu dla szpitali.
Nawet wskazany przez PiS komisarz UE Janusz Wojciechowski zapowiada elastyczność w funduszach rozwoju obszarów wiejskich, która wedle jego kalkulacji pozwoli na przesunięcie do 3 mld euro na pomoc gospodarstwom dotkniętym kryzysem. A to nie wszystko.
Czego tu nie rozumie były bankier Mateusz Morawiecki? Premier kraju, który jest jednym z największych beneficjentów obecnego budżetu UE, a którego płatnikiem netto są np. Włochy?
Czytaj też: Niska śmiertelność w Niemczech, wysoka we Włoszech. Skąd różnice?
Polska nie zwróci w czerwcu 1,1 mld euro
Choć wirus wpycha gospodarkę w coraz większy chaos i zmusza do mrożenia inwestycji, to budżet UE jest teraz dla Polski gwarancją niezakłóconego finansowania polityki spójności, obiecanej jeszcze w ramach siedmiolatki 2014–20 (z płatnościami do 2023 r.