Brak pieniędzy, by kupić choćby najpotrzebniejsze artykuły spożywcze i środki czystości w 60-milionowym kraju, który jeszcze do niedawna był w pierwszej piątce światowych potęg, to także skutek SARS-CoV-2. Na Sycylii ludzie stoją w kolejkach do supermarketów, w środku wyładowują po brzegi wózki i bez płacenia wytaczają je na zewnątrz, gdzie zdobycze pakują do bagażnika, by odjechać z piskiem opon do domu. Zrozpaczeni kasjerzy i kierownicy sklepów wezwali na pomoc policję i karabinierów. Od paru dni wyjść z supermarketów pilnują umundurowani funkcjonariusze. Ludzie jednak nadal czekają, by wejść do środka, choć często nie mają pieniędzy, by zapłacić za towar. Niektórzy noszą przepisowe maseczki i wszyscy respektują zasady „social distancing”.
Czytaj też: Włosi potrzebują maseczek. Szyją wszyscy
W mediach społecznościowych krąży od paru dni filmik, na którym wyglądający jak najprawdziwszy mafioso facet w czarnej skórzanej kurtce wymachuje pistoletem, grożąc, że jest gotów na wszystko, jeśli jego córeczka nie będzie mogła zjeść ulubionej bułki z kremem czekoladowym.
Tracą sprzedawcy, traci włoska mafia
W Neapolu dość rozpowszechniony był dotąd obyczaj caffé sospeso, „kawy dla kogoś innego”, którą klient kupował, aby mógł ją wypić za darmo ten, kto akurat nie miał pieniędzy. W czasach pandemii w sklepikach w dzielnicy Sanità coraz większą popularnością cieszy się „spesa sospesa”, czyli „zakupy dla kogoś”, komu dzisiaj brak pieniędzy. Można więc wejść do sklepu i ze specjalnego koszyka wziąć sobie, nic nie płacąc, konieczne produkty, kupione przez innych klientów i odłożone dla potrzebujących.