Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Szarańcza i wirus. Czy Afrykanie będą znów głodować?

Dezynfekcja w mieście Alexandra w Republice Południowej Afryki Dezynfekcja w mieście Alexandra w Republice Południowej Afryki Siphiwe Sibeko / Reuters / Forum
Rządy Afryki stoją przed trudnym wyborem: jak walczyć z pandemią, gdy większość populacji po kilku dniach bez pracy zacznie głodować? Susze, powodzie, szarańcza, wirus – na kontynent spadają w tym roku wszystkie katastrofy.

„Rząd mówi, żebyśmy zostali w domu, ale jeśli to zrobimy, umrzemy z głodu. Jeżeli wyjdziemy zarobić pieniądze, żeby kupić jedzenie, umrzemy przez wirusa. Niech nam powiedzą, co mamy robić!” – wyjaśniała mieszkanka slumsów w Nairobi w kenijskiej telewizji, kiedy wprowadzano ograniczenia związane z epidemią.

Państwa afrykańskie próbują robić to samo co Europa czy Azja. Zamykają granice, firmy i szkoły, nakazują ludności siedzieć w domu. Większość Afrykanów żyje jednak w warunkach, które nie pozwalają na długą kwarantannę. Żywność już drożeje, a wielu najbiedniejszych mieszkańców slumsów nawet w najlepszych czasach często nie miało za co jej kupić.

Czytaj też: Afryka przestaje być białą plamą na mapie Covid-19

Kenia i epidemia. Finansowa przepaść

Kenijscy farmerzy mówią dziennikarzom, że mają dylemat: wyjść do pracy i narazić się na zakażenie, czy zostać w domu i przegapić kluczowy moment zasiewów. Przez ograniczenia w podróżowaniu brakuje rąk do pracy, nasion i nawozów. Jeden z najważniejszych dostawców nasion – Kenya Seed Company – zawiesił działalność, informując, że zrobił to w celu „promowania kwarantanny”.

26 marca prezydent Kenii Uhuru Kenyatta ogłosił wprowadzenie godziny policyjnej od 19 do 5 rano. „Jeśli wykluczyć bary, które się zamknęły, życie płynęło dotąd bez zmian dla Kenijczyków, którzy prowadzili życie tak, jak gdyby kraj nie stawiał czoła epidemii” – komentował dziennik „Daily Nation”. Władza powstrzymała się jednak przed wprowadzeniem zakazu wychodzenia z domów: według dziennika taki ruch zepchnąłby 70 proc. mieszkańców w „finansową przepaść”.

Zagrożenia dla Afryki: wirus, szarańcza, klimat

Koronawirus to największe nieszczęście, ale niejedyne – Kenię i kraje Rogu Afryki (Etiopię i Somalię) trapi największa od dziesięcioleci plaga szarańczy. Coraz boleśniej dają się we znaki efekty katastrofy klimatycznej: susze na przemian z powodziami wywołane ulewnymi deszczami niszczą zasiewy i zbiory. W czasie epidemii eboli w Afryce Zachodniej w 2014 r. problemy z zaopatrzeniem w żywność pojawiły się szybko – zamknięcie dróg i ograniczenie dostępu lokalnych farmerów do targów pozbawiły ich możliwości sprzedaży tego, co wyprodukowali, oraz kupowania nawozów, narzędzi czy nasion. W kluczowych momentach zbiorów ograniczyły także ruch robotników rolnych – więc nie wszystko, co urosło, udało się zebrać.

Czytaj też: 5 mld dol. wystarczy, aby rozwiązać problem głodu w Afryce?

Na szczęście dla Afrykanów światowy handel żywnością się nie załamał i można ją sprowadzić. Afryka co roku importuje żywność za 65 mld dol., a wiele krajów kontynentu to importerzy żywności netto. Ponadto ok. 60 proc. populacji zajmuje się rolnictwem, wytwarzając podstawowe produkty na własne potrzeby. Oni raczej będą mieli co jeść. Zawsze byli biedni i nadal tacy będą, ale przeżyją. Afryka ma młodą populację, co również ograniczy śmiertelność wywołaną przez Covid-19.

Czytaj też: Chińska ekspansja w Afryce

Afrykańskie dzieci bez obiadu w szkole

Już jednak wiadomo, że mimo tych względnych atutów koszty walki z epidemią będą ogromne. Najbardziej ucierpią mieszkańcy slumsów w miastach. Aż 85 proc. Afrykanów pracuje w sektorze nieformalnym, czyli nigdy nie widziało się z etatem. Większość to drobni handlarze, robotnicy dniówkowi, rzemieślnicy. W najlepszych czasach – które się właśnie skończyły – z trudem wiązali koniec z końcem. W Nigerii gospodarstwa domowe przeznaczają na żywność ponad połowę dochodów, w Kenii – prawie połowę. To dane dla całej populacji: ci, którzy mieszkają w slumsach, są biedniejsi i wydają na jedzenie jeszcze większą część dochodów. Wystarczy nawet mały wzrost cen albo chwilowe bezrobocie i grozi im głód.

Według głównego ekonomisty Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) Maximo Torero Cullena problemem będzie już to, że na całym świecie 300 mln dzieci przestanie dostawać obiady w szkołach, zamkniętych z powodu epidemii. Dla wielu był to jedyny ciepły i pożywny posiłek w ciągu dnia. Do 19 marca 22 kraje w Afryce zamknęły szkoły.

Czytaj też: Zdekolonizowany Trzeci Świat

Nędza groźniejsza niż wirus

Obywatele jednak często nie stosują się do ograniczeń. Trudno ich też winić: muszą coś jeść. W Monrowii, stolicy Liberii, już po kilku dniach kwarantanny zaczęły się braki na targach i w supermarketach. Brakuje czystej wody i są przerwy w dostawach prądu. Rządowe szpitale i kliniki muszą sobie radzić bez elektryczności – oraz zazwyczaj bez lekarstw. Z powodu praktycznie nieistniejącej sieci kanalizacyjnej ścieki płyną ulicami. Pozostawanie w takich warunkach w domu – w nędzy i bez jedzenia – nie wydaje się wielu Liberyjczykom czymś mniej groźnym od zakażenia koronawirusem. Racjonalne? Jak najbardziej.

Co można zrobić w takiej sytuacji? Główny ekonomista FAO zaleca rządom rozdawanie pieniędzy ubogim farmerom, granty i pożyczki na uruchomienie biznesu oraz zakupy interwencyjne – zwłaszcza owoców czy ryb, ponieważ w czasie epidemii ludzie kupują przede wszystkim mąkę i konserwy, które dają się dłużej przechowywać. Więc sprzedawcy ryb mają kłopot. Trzeba też rozdawać żywność, jeśli nie da się jej kupić z powodu zamknięcia sklepów czy targowisk. Trzeba rozdawać pieniądze, jeśli się da ją kupić. Rządowe transfery – na małe z europejskiego punktu widzenia sumy – to codzienność: w Kenii korzystała z nich w 2016 r. aż jedna trzecia obywateli. Nie jest wcale jasne, czy władze poszczególnych państw będzie stać na więcej nawet w tej krytycznej sytuacji.

Czytaj też: Czy dojdzie do największej klęski głodu w Afryce?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną