Dwa tygodnie temu z pałacu Moncloa, siedziby premiera, popłynął komunikat w sprawie wychodzenia z izolacji i odmrażania gospodarki. Hiszpania nie będzie działać według sztywnego kalendarza – mówił Pedro Sánchez w telewizyjnym przekazie do narodu. Decyzje będą podejmowane tydzień po tygodniu i region po regionie. Pandemia uderzyła nierównomiernie, tłumaczył, więc nieodpowiedzialnie byłoby wprowadzać identyczne regulacje dla wszystkich 17 prowincji. Jednocześnie zapraszał do współpracy przedstawicieli władz każdej z nich.
Hiszpańska koalicja obrywa z każdej strony
Już wtedy spoza stolicy dochodziły głosy sprzeciwu i pomruki niezadowolenia. Katalonia nie chce słyszeć o jakimkolwiek przyspieszonym powrocie do normalności, dopóki pandemia nie zostanie opanowana w całym kraju. Z kolei politycy skrajnie prawicowej partii VOX, nieśmiało jeszcze wspierani przez postfrankistowską Partię Ludową, oskarżali Sáncheza o działanie na szkodę gospodarki i próbę przykrycia błędów z początku walki z wirusem. Lewicowa koalicja PSOE-Unidas Podemos oberwała ze wszystkich stron.
Premiera długo zdawało się to nie ruszać i odmrażał kraj kawałek po kawałku. Najpierw ogłosił plan tzw. fazy zero – wolno ćwiczyć w miejscach publicznych i biegać po parkach, a niepełnoletnim wyjść z domu (wciąż pod opieką co najmniej jednego rodzica). By wykonać krok dalej, wirus powinien jeszcze zwolnić. Dla prawie jednej trzeciej Hiszpanów moment ten wciąż nie nadszedł.
Czytaj też: Czy tragedii w Hiszpanii można było zapobiec
Hiszpania odmrażana kawałek po kawałku
Do pierwszej fazy odmrożenia najpierw weszły archipelagi. Na Kanarach i Balearach SARS-CoV-2 wygasa szybciej niż w kontynentalnej części kraju. Dołączyły już kolejne regiony: Kraj Basków, Asturia i Kantabria, centralna Castilla-La Mancha, niektóre części Andaluzji, w tym Sevilla i Granada. W poniedziałek 18 maja na listę trafi cały region Valencii.
Mieszkańcy tych części kraju mogą cieszyć się szeregiem niedawno utraconych wolności i przywilejów. Dozwolone są zgromadzenia do 10 osób: w prywatnych mieszkaniach i na świeżym powietrzu. Wolno przemieszczać się między prowincjami będącymi w fazie pierwszej. Wznowiono, choć z pewnymi restrykcjami, działalność hoteli, targowisk, restauracji i punktów gastronomicznych o powierzchni poniżej 400 m kw. Turyści mogą odwiedzać parki narodowe, do zajęć wróciła część studentów i uczniów.
Tam, gdzie wejście w fazę pierwszą nie spowodowało gwałtownego nawrotu pandemii, władze przygotowują się na kolejny etap. Faza druga zostanie zainaugurowana 18 maja – znów najpierw na wyspach. Balearska Formentera i trzy wyspy na Kanarach – La Graciosa, El Hierro i La Gomera – będą mogły otworzyć centra handlowe, kina i teatry (dla maksymalnie jednej trzeciej klientów jednocześnie), wznowione zostaną wydarzenia kulturalne dla 50 osób, imprezy weselne. W fazie pierwszej lub drugiej w najbliższy poniedziałek będzie ok. 70 proc. hiszpańskiej populacji.
Czytaj też: Hiszpanii zagroził włoski scenariusz
Madryt i Barcelona muszą zaczekać
Poza nawiasem odmrażania pozostaną Madryt i Barcelona. Stolica, jeszcze niedawno jedno z największych ognisk wirusa na świecie, nie jest zdaniem Sáncheza gotowa nawet na małe poluźnienie restrykcji. Fernando Simón, szef centrum ds. zdrowia publicznego i zagrożeń epidemicznych, oraz minister zdrowia Salvador Illa tłumaczyli w piątek 15 maja, że widać poprawę, ale zakażonych wciąż jest za dużo. Z powodu Covid-19 zmarło 8809 osób, jedna trzecia wszystkich ofiar w Hiszpanii. Mieszkańcy stolicy nie wyjdą na kawę, do kina czy wspólnie pobiegać jeszcze przynajmniej przez kolejny tydzień – twierdzi Simón.
Na ofensywę prawicowej opozycji nie trzeba było długo czekać. Zwłaszcza że Madrytem i całym regionem rządzi Partia Ludowa, miejscami wspierana przez VOX. Alkad miasta José Luis Martínez-Almeida regularnie atakuje Sáncheza. W piątek zarzucił koalicji PSOE-Podemos „rażący brak przejrzystości” w podejmowaniu decyzji o pozostawieniu Madrytu w fazie zero. W mediach społecznościowych domagał się listy nazwisk osób odpowiedzialnych za utrzymanie lockdownu i jego naukowego uzasadnienia.
Znacznie ostrzejsza w słowach była partyjna koleżanka Martineza-Almeidy, szefowa władz regionu Isabel Díaz Ayuso. Jej zdaniem rządząca lewica wykorzystuje „największy kryzys zdrowia publicznego w historii Hiszpanii” do ustanowienia dyktatury i wydłużania stanu wyjątkowego w nieskończoność. W podobnym tonie wypowiada się lider VOX Santiago Abascal, który mówi o „cenzurze typowej dla władz komunistycznych”.
Hiszpanie mają dość
Nie tylko politycy mają dość izolacji. W ubiegłym tygodniu protestowało przeciw niej kilkuset mieszkańców oddalonej o 220 km od Madrytu Salamanki. Wypisując na transparentach hasła o wolności i poszanowaniu praw obywatelskich, domagali się otwarcia restauracji i zniesienia ograniczeń w poruszaniu się po regionie i kraju. Większość miała na sobie maseczki, choć o zachowaniu przepisowych dwóch metrów odstępu nie mogło być mowy.
Spokojniej do decyzji rządu podeszli mieszkańcy i liderzy Barcelony. Również dlatego, że w odpowiedzi na „fazę zero” Sáncheza przedstawili własny projekt – fazę 0,5. Zakłada otwarcie części małych sklepów, bibliotek i centrów sportowych, przywrócenie działalności laboratoriów badawczych. Przemieszczanie się będzie wciąż ograniczone, ale swobodniejsze (choćby dlatego, że dłużej i nie tylko w określonych celach) niż w Madrycie.
Byle do 15 czerwca
Co ciekawe, Sánchez projekt przyjął i wkomponował go w rządowy plan wychodzenia z lockdownu. Czym jeszcze bardziej rozsierdził stołeczną prawicę, a katalońskim separatystom dał paliwo do propagandowej walki. Oriol Junqueras, lider Katalońskiej Lewicy Republikańskiej (ERC), współorganizator referendum niepodległościowego z października 2017 r., napisał w dzienniku „La Vanguardia”, że koalicyjny gabinet jest „bezużyteczny” i dąży „do zmilitaryzowanego nacjonalizmu”, dlatego „Katalonia jak najszybciej potrzebuje własnego państwa i rządu”.
Czterofazowy plan Sáncheza zakłada, że Hiszpania wyjdzie z izolacji do 15 czerwca. Wówczas ma się rozpocząć „nowa normalność”. Choć wokół jej kształtu krążą same znaki zapytania, to pewne jest, że nie w całym kraju przyjmie taką samą postać. „Normalnie” w Hiszpanii może jeszcze nie być bardzo długo – zarówno ze względów epidemicznych, jak i politycznych.