Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Drugi lockdown. Koronawirus latem wciąż groźny

Pomiar temperatury przed wejściem do muzeum Gaudíego w Barcelonie Pomiar temperatury przed wejściem do muzeum Gaudíego w Barcelonie Paco Freire/Zuma Press / Forum
Wysokie temperatury nie zatrzymały zarazy. Covid-19 znów uderzył w Hiszpanii, Niemczech, Izraelu. Czy to już druga fala pandemii? Czy świat kiedykolwiek z niej wyjdzie?

Dla Hiszpanii 1 lipca miał być przełomowy. Tego dnia, zgodnie z zamysłem rządu Pedro Sáncheza, kraj chciał się otworzyć na gości z zagranicy. To z nich na Półwyspie Iberyjskim żyją miliony mieszkańców. Sektor turystyczny odpowiada za 14,6 proc. PKB, daje zatrudnienie ponad 2,5 mln osób i plasuje Hiszpanię na drugim miejscu wśród najpopularniejszych destynacji. Aby branżę po pandemicznej stagnacji rozruszać, władze w Madrycie wpompowały w nią 4,2 mld euro w różnych pakietach stymulujących. Tegoroczne lato zapowiadało się jako „być albo nie być” dla dużej części społeczeństwa.

Czytaj też: Wakacje Polaków. Rządowe bony nie uratują turystyki

Hiszpania się otwiera i boi koronawirusa

Ostatecznie kraj otworzył się szybciej. 21 czerwca odblokował połączenia lotnicze z krajami strefy Schengen. W ciągu pierwszej doby po zdjęciu ograniczeń wylądowało tu sto samolotów pasażerskich. Wielu obcokrajowców to właśnie pierwsi popandemiczni turyści. Sporo z nich kierowało się zwłaszcza na Baleary, gdzie władze lokalne wprowadziły pilotażowy program odmrażania turystyki i jako jedne z pierwszych zniosły obowiązkową kwarantannę dla przybyszów z zagranicy.

Mimo to obawy o bezpieczeństwo sanitarne nie znikały. Sam Pedro Sánchez ostrzegał, że sezon wakacyjny, choć tak ważny dla gospodarki, będzie testem dla „nowej normalności” – naznaczonej środkami ochrony osobistej, zreformowaną turystyką i przymusowym dystansowaniem społecznym. Hiszpania, która ucierpiała prawie najmocniej w Europie (297 tys. zakażeń, 28 tys. zgonów), stanęła więc w rozkroku. Żeby uniknąć gospodarczej tragedii, musiała się otworzyć, żeby przetrwać.

I choć statystyki są wciąż dalekie od tych z marca czy kwietnia, coraz więcej osób znów patrzy na nie z niepokojem. Pandemia nie uderzyła jeszcze na nowo, ale też do końca nie zniknęła. Jak podaje ministerstwo zdrowia, w ubiegłym tygodniu codziennie notowano 200–400 nowych przypadków infekcji. Najwięcej przyrastało w Katalonii, gdzie w ciągu ostatnich 14 dni zachorowało ponad 1,4 tys. osób. Jak wylicza „New York Times”, do dzisiaj na Covid-19 pozytywnie zdiagnozowano jednego na 123 mieszkańców regionu. Niebezpiecznie rosną też liczby zakażeń w Galicji na północnym zachodzie oraz w samym Madrycie, dawnym epicentrum hiszpańskiej pandemii.

Czytaj też: Czy tragedii w Hiszpanii można było zapobiec

Władze przywracają lockdown

Władze regionalne postanowiły nowych wybuchów zarazy nie lekceważyć i wrócić do starych metod. Lockdown przywrócono w Galicji i Katalonii. W pierwszym przypadku do pozostania w domach co najmniej do końca tygodnia zmuszono ponad 70 tys. obywateli. Gorzej wygląda sytuacja na południowym wschodzie. Nowym ogniskiem koronawirusa jest Lleida, liczące 160 tys. mieszkańców miasto położone 160 km na zachód od Barcelony. Tzw. aktywnych przypadków Covid-19 są tam prawie 4 tys. W całym regionie Segrià, którego Lleida jest stolicą, obowiązujący od 4 lipca lockdown objął 200 tys. mieszkańców, a w samym mieście utworzono szpital polowy.

Według wstępnych informacji nowe ogniska choroby pojawiły się wśród pracowników sezonowych – imigrantów pracujących głównie przy zbiorach owoców. Tym razem kwarantanna jest, przynajmniej na razie, nieco lżejsza niż w szczycie pandemii. Mieszkańcom regionu rekomenduje się, a nie nakazuje, wychodzenie z domu tylko w stanach najwyższej konieczności. Wjechać do Segrii mogą zaś tylko stali mieszkańcy, obowiązują też restrykcje w poruszaniu się między miastami.

Czytaj też: Hiszpanii zagroził włoski scenariusz

Kraje się odmroziły i znów zamrażają

Problem z ogniskami wirusa na terenie dużych zakładów spożywczych mają Austriacy i Niemcy. W tym pierwszym kraju potwierdzono w niedzielę nowe przypadki infekcji w rzeźniach w Ried im Innkreis i Braunau przy granicy. U naszych zachodnich sąsiadów skandal wybuchł wcześniej w należącej do giganta spożywczego Tönnies fabryce w Rheda-Wiedenbrück w Nadrenii Północnej-Westfalii. Odsetek zakażonych członków personelu wynosił aż 17 proc. Powody były dwa: zbyt wczesne wpuszczenie zagranicznych pracowników oraz fatalne warunki sanitarne (dotyczy i ludzi, i mięsa). Pozytywny wynik testu na obecność wirusa odebrało ok. 1,5 tys. osób. Produkcję zawieszono, a w całym regionie Nadrenii Północnej-Westfalii na powrót zamknięto szkoły i przedszkola.

Pandemia nie zwalnia też w Izraelu, gdzie w niedzielę odnotowano 977 nowych przypadków, najwięcej od początku zarazy. Premier Beniamin Netanjahu i minister zdrowia Yuli Edelstein są zgodni, że kraj walczy z drugą falą koronawirusa, bo nowe przypadki nie pojawiają się w konkretnych ogniskach, a rosną wszędzie w miarę równomiernie. W walkę z Covid-19 zaangażowano nawet służby wywiadowcze, które w razie dalszej eskalacji mają używać danych ze smartfonów do śledzenia obywateli i zbierania informacji na temat ich kontaktów.

Stan wyjątkowy ogłosiły władze Belgradu. W konsekwencji zakaz wjazdu dla obywateli Serbii przynajmniej do 15 lipca wprowadzili Grecy. Koronawirus szaleje w Lizbonie, gdzie lockdown został na nowo wprowadzony na 19 osiedlach. To sytuacja o tyle problematyczna, że właśnie w stolicy Portugalii 23 sierpnia odbyć ma się finał piłkarskiej Ligi Mistrzów. Mimo wzrostu zakażeń UEFA wciąż utrzymuje, że mecz się odbędzie, choć zła sytuacja epidemiczna niemal na pewno sprawi, że do miasta przyjedzie mniej turystów, niż gromadziły finały w poprzednich latach.

Pandemia nie odpuszcza

Koronawirus nie odpuszcza praktycznie na całym świecie. Miejscowe powroty do przymusowej izolacji nakazały rządy Australii i Korei Południowej. Iran i Filipiny zmagają się właśnie z najwyższymi wskaźnikami zakażeń od początku zarazy. Globalna sytuacja pandemiczna wskazuje zatem na to, że „nowa normalność” prócz maseczek i dezynfekcji będzie wymagać też najpewniej przywyknięcia do kwarantanny – i to jeszcze przez długie lata.

Czytaj też: Najdziwniejsze wakacje w historii

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną