Władze chcą zabronić osobom transpłciowym związków małżeńskich. Niewykluczone, że w najbliższym czasie parom, w których jedna z osób przeszła proces tranzycji, trudniej będzie adoptować dziecko. Autorzy najnowszego projektu, w tym senatorka Jelena Mizulina, znana z licznych kontrowersyjnych pomysłów (jak ten o dekryminalizacji przemocy domowej), żądają, by osoby transpłciowe pozbawić także możliwości prawnego uzgodnienia płci. Czyli osoby po przejściu legalnej chirurgicznej i farmakologicznej tranzycji nie mogłyby uzyskać nowych dokumentów.
Małżeństwo jako „związek kobiety i mężczyzny”
Wszystko po to, by „wzmocnić instytucję rodziny”. „Trzeba skończyć z praktyką rejestrowania związków małżeńskich osób tej samej płci, w tym przypadku tych, które ją zmieniły, a co za tym idzie, uniemożliwić adopcję przez nie dzieci” – tłumaczyła Mizulina. Jak dodała, podstawą zmian w Kodeksie rodzinnym jest nowa wersja konstytucji: rosyjskie władze są zobowiązane bronić wartości „małżeństwa”, czyli „związku kobiety i mężczyzny”. Mizulina dąży, by adopcja dziecka była niemożliwa dla małżeństw homoseksualnych, które wzięły ślub za granicą, oraz dla cudzoziemców z krajów, w których takie małżeństwa są legalne.
„W Rosji nie było, nie ma i nie będzie ograniczania praw ze względu na kolor skóry, orientację seksualną, narodowość czy wyznanie. Jeśli chodzi o zakaz propagowania homoseksualizmu wśród osób niepełnoletnich, to musimy pozwolić, by młody człowiek dorósł i sam zdecydował o swoim losie. Zakaz dotyczy jedynie narzucania orientacji” – oznajmił na początku lipca Putin, pytany o zapis o „małżeństwie jako związku kobiety i mężczyzny”.
Prezydenta broni jego sekretarz prasowy Dmitrij Pieskow. Zapytany, czy Putin toleruje homofobię, odparł, że „nie toleruje jakiejkolwiek przesady, a homofobia niewątpliwie nią jest”.
Komu w Rosji przeszkadza tęcza
Zarówno Pieskow, jak i Putin mijają się z prawdą. Prezydent najwyraźniej nie wie, że człowiek nie wybiera sobie orientacji seksualnej. Ich słowom przeczy rzeczywista sytuacja społeczności LGBTQ w Rosji, raporty niezależnych ośrodków opinii, dane przytaczane przez obrońców praw człowieka itd. Oraz Putin. Chwilę później bowiem dodał: „Jeśli znajdą się podstawy do stwierdzenia, że propagowane są nietradycyjne wartości, to należy to skontrolować, ale nie w sposób agresywny”. To groźna zapowiedź. Zwłaszcza że według badań Centrum Lewady 30 proc. Rosjan opowiada się za izolacją osób nieheteronormatywnych, a 18 proc. za ich likwidacją.
Szczególnie chętnie przestrzeń publiczną kontrolują urzędnicy i politycy. Podczas lipcowego spotkania grupy roboczej pracującej nad konstytucją Jekatierina Lachowa ze Związku Rosyjskich Kobiet zwróciła się do prezydenta ze skargą. Wielokolorowe lody Tęcza, które pojawiły się tego lata w rosyjskich sklepach, propagują jej zdaniem „nietradycyjne wartości” i „przyzwyczajają dzieci do widoku tęczowej flagi”. Putin uznał, że sprawę trzeba zbadać. To z kolei wywołało lawinę prześmiewczych wpisów na Twitterze. Ktoś napisał: „Żądam zakazu zjawiska rozszczepienia światła. To promocja homoseksualizmu. Skoro każdy promień światła może być rozszczepiony i przekształcony w tęczę, to znaczy, że każdy przyzwoity obywatel może być gejem!”.
Czytaj też: W Czeczenii powstał obóz koncentracyjny dla LGBT
Seans obowiązkowy: „Witamy w Czeczenii”
Władzom, zwłaszcza Putinowi i Pieskowowi, polecono film dokumentalny dziennikarza śledczego Davida France’a „Witamy w Czeczenii”, w części krajów dostępny od czerwca na platformie HBO. Obraz nagrodzono na najważniejszych festiwalach (Berlinale, Sundance), został też doceniony przez Amnesty International. France’owi udało dotrzeć się do rosyjskich wolontariuszy, którzy, nierzadko z ogromnym poświęceniem, pomagają osobom LGBT uciec z Czeczenii i otrzymać azyl w USA lub Europie. Zwierzenia „uciekinierów”, ich opowieści i sceny z życia rodzinnego, skonfrontowane z wypowiedziami czeczeńskich polityków, scenami brutalnych pobić i tortur, odbierają mowę. Najpierw łamią serce, by chwilę później obudzić gniew, złość i frustrację z powodu niemocy i bezsilności. Pieskow nie okazał jednak zainteresowania. Zaznaczył, że Kreml ma na głowie „ważniejsze sprawy”.
Zakaz „propagowania homoseksualizmu wśród dzieci” Duma przyjęła w 2013 r. Za jego złamanie grozi odpowiedzialność administracyjna i grzywna w wysokości nawet miliona rubli. Przepisy nie precyzują, czym jest „propaganda homoseksualizmu”. Prawnicy przestrzegają więc, że karze może być poddany każdy, kto w obecności osoby małoletniej przyzna, że orientacje seksualne inne niż heteroseksualna są czymś normalnym.
Czytaj też: Język może nieść śmierć. „Ideologia LGBT” i siedem znaków