Zamknięte z powodu wakacji – Cerrado por vacaciones – to konto na Twitterze założone na początku kwietnia przez hiszpańskich antropologów José Mansillę i Sergia Yanesa. Publikują na nim zdjęcia największych hiszpańskich atrakcji turystycznych, zwykle zatłoczonych do granic, a dziś pustych albo opanowanych przez mieszkańców. Można tam znaleźć obraz opustoszałego Park Güell o poranku, dzieci grające w piłkę nożną na placu przed barcelońską katedrą czy kurortu Lloret de Mar, który wygląda jak małe, spokojne pueblo.
„Prawie się rozpłakałam, kiedy zobaczyłam, jak plac przed #SagradaFamilia stał się miejscem, gdzie dzieci uczą się jeździć na rowerze i rolkach” – pisze przy zdjęciu najsłynniejszego hiszpańskiego kościoła użytkowniczka M Triguero-Mas. „Ciutat Vella (barcelońskie Stare Miasto – przyp.) znowu jest dzielnicą” – komentuje Sergi Bernal.
Podobnych zdjęć także z Madrytu, Sewilli czy Toledo krążą dziś w sieci setki. Blanca i José, mieszkańcy Kordoby, mówili dziennikowi „El Periódico”, że pierwszy raz po wielu latach odwiedzili tamtejszy meczet-katedrę, bo „to niesamowite przeżycie, kiedy prawie nie ma ludzi”. – Tam, gdzie są atrakcje turystyczne, muzea i mieszkania na wynajem krótkoterminowy, na ulicach nie widać żywej duszy. To dość szokujący widok – mówi Aleksandra Zemke, aktywistka NGO, która od dziesięciu lat mieszka w Barcelonie.
Więcej ludzi jest dziś na położonym tuż obok pustych Las Ramblas słynnym targu La Boqueria. Zorientowany w ostatnich latach na turystów umiał odnaleźć się w nowej sytuacji i zamiast polegać na sprzedaży sałatek owocowych i soków, znów stał się miejscem zaopatrzenia dla mieszkańców.