Nad Gangesem coś się zmieniło – nikt już nie może czuć się bezpieczny. Nawet najzamożniejsi, najlepiej umocowani i żywe bóstwa. W połowie lipca do prywatnego szpitala w Bombaju przyjęto dwóch najważniejszych aktorów Bollywood. Najpierw zachorował 77-letni Amitabh Bachchan, ikona indyjskiego kina i chodzące dobro narodowe. Darzony jest uwielbieniem porównywalnym jedynie z miłością do dynastii Nehru-Gandhich, z którą zresztą się przyjaźniła. Zagrał w ponad 200 filmach, na Twitterze jego wpisy śledzi 43 mln osób. Gdy aktor angażował się w kampanię informacyjną dotyczącą ochrony przed koronawirusem, jego słowa miały większe znaczenie niż sztampowe komunikaty rządu. Bachchan nakłaniał do pozostawania w domach, izolacji i dystansu.
Gdy trafił do szpitala, lekarze określili objawy jako łagodne. Tak samo zdiagnozowali jego syna – 44-letniego Abhisheka, także uwielbianego gwiazdora filmowego. Kilka dni później do szpitala z objawami duszności trafiła żona Abhisheka, najsłynniejsza żyjąca aktorka Bollywood – Aishwarya Rai Bachchan, była miss świata. Przyjęto ją do tego samego szpitala wraz z ośmioletnią córką. Tylko Jaya Bachchan – żona Amitabha i niegdyś także bogini ekranu – trzyma się zdrowo.
Zamieszkiwany przez aktorski ród apartamentowiec w luksusowej dzielnicy Bombaju został poddany dezynfekcji i kwarantannie. Stan zdrowia aktorów pozostaje nieznany, można się jedynie domyślać, że Nanavati Hospital – największy prywatny szpital Bombaju z 70-letnią tradycją, zespołem najwyższej klasy specjalistów i 75 łóżkami dla pacjentów wymagających intensywnej opieki – zapewni im doskonałe usługi.
Ale Hindusi w ostatnich miesiącach nauczyli się, że pieniądze i koneksje nie uratują życia w państwie, które na leczenie swoich obywateli łoży zaledwie 1 proc.