Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Kalesnikawa: Rewolucja kobiet zaskoczyła Łukaszenkę

Maryja Kalesnikawa Maryja Kalesnikawa Sergei Gapon / East News
Jedna z trzech liderek protestu opowiada o scenariuszach rozwoju sytuacji na Białorusi. Poparcie dla opozycji jest dziś wielokrotnie wyższe niż dla dyktatora.

SŁAWOMIR SIERAKOWSKI: Rozmawiam z Marią Kolesnikową, jedną z wielkiej trójki liderek opozycji antyreżimowej na Białorusi. Jak udało się wam zjednoczyć? Nie udało się tego dokonać ani w Polsce, ani na Węgrzech, ani w wielu innych krajach. Na Białorusi opozycja działa razem.
MARYJA KALESNIKAWA: Nie jesteśmy typową opozycją. Ani ja, ani Swiatłana, ani Weronika nigdy nie byłyśmy częścią żadnej opozycji ani czegoś w tym rodzaju. Ale trzy miesiące temu zdecydowałyśmy się iść jedną drogą, żeby zakończyć dyktaturę na Białorusi. A także po to, żeby uwolnić wszystkich więźniów politycznych. Dlatego w 15 minut zdecydowałyśmy się zjednoczyć siły.

Czy nie boicie się, że kiedy wygracie, dojdzie między wami do rozłamu, do wielkiej różnicy zdań i niezgody, jak na Ukrainie po Majdanie?
Jestem pewna, że kiedy wygramy, na pewno nie będzie łatwo. Będzie to oczywiście bardzo skomplikowane. Dajemy sobie pół roku na zorganizowanie wolnych wyborów, uwolnienie więźniów politycznych i przywrócenie poprzedniej, demokratycznej konstytucji, żeby prezydent mógł być wybrany tylko na dwie kadencje, jak to jest w normalnych krajach. Niezbędnym elementem ustroju jest trójpodział władzy. To będzie żmudna praca i niełatwy proces. Jesteśmy wszyscy różni i uważam, że to jest w porządku. Nasz przykład pokazuje, że tak różni ludzie i siły mogą się zjednoczyć, by osiągnąć wspólny cel. Pokazujemy, że można i jak można osiągnąć kompromis.

Czytaj też:

  • Aleksandr Łukaszenka
  • Białoruś
  • Swiatłana Cichanouska
  • Reklama