To efekt niedawnego wystąpienia Antoniego Macierewicza w Sejmie. 30 lipca odbyło się posiedzenie komisji obrony narodowej, na którym na wniosek posłów Koalicji Obywatelskiej minister obrony miał przedstawić informacje o pracach podkomisji smoleńskiej od momentu jej powstania cztery i pół roku temu. Parlamentarzyści domagali się podania jej składu, poniesionych przez nią wydatków oraz efektów jej działań. Zamiast Mariusza Błaszczaka wystąpił Macierewicz, który ignorując wniosek posłów, pokazał kolejny film, przedstawiając jeszcze więcej „rewelacji”. Termin prezentacji ostatecznego raportu nadal jest nieznany.
Czytaj też: Nie wzmacniajmy dezinformacji Macierewicza
Wymaga zbadania, pisze Kasparow
Po raz kolejny też – nie wiadomo już który – ogłosił, że przyczyną katastrofy smoleńskiej były wybuchy w lewym skrzydle i kadłubie tupolewa, czyli mówiąc wprost: zamach. Kto miałby go przeprowadzić? Przekaz, jaki płynie z jego strony, od lat jest podobny: rosyjskie służby na zlecenie Putina, który w ten sposób miałby się zemścić na Lechu Kaczyńskim za poparcie udzielone Gruzji w czasie wojny pięciodniowej w 2008 r. Macierewicz oraz jego „eksperci” od dawna twierdzą, że ładunki zostały podłożone podczas remontu prezydenckiego tupolewa, który przeszedł kilka miesięcy przed katastrofą w zakładach lotniczych w Samarze.
Wydawało się, że są to tezy tak szalone, że nikt więcej nie da im wiary. Jednak ostatnie „teorie”, tak jak poprzednie, odbiły się szerokim echem.