Świat

W Hiszpanii i Francji koronawirus znów przyspieszył

Test na koronawirusa wykonywany przed ratuszem w Paryżu Test na koronawirusa wykonywany przed ratuszem w Paryżu Christian Hartmann / Reuters / Forum
Hiszpański rząd do walki z pandemią znów wysłał wojsko. Liczba zakażeń SARS-CoV-2 przekroczyła tam już pół miliona. Francja wraca do maseczek i boi się o szkoły.

Znaczący przyrost zachorowań w zachodniej Europie dało się w dużym stopniu przewidzieć. Letni restart gospodarki, otwarcie barów i restauracji, a przede wszystkim odmrożenie sektora turystycznego, w ramach którego urlopowicze znów przemieszczali się po kontynencie, musiał odbić się na statystykach. Na papierze wszystko odbywało się z zachowaniem zasad bezpieczeństwa sanitarnego. Ale serwisy informacyjne regularnie publikowały zdjęcia zatłoczonych plaż, imprez bez maseczek czy pociągów, w których pasażerowie zajmowali miejsca wyłączone z użytku. Nałożył się na to powrót europejskich uczniów do szkół.

Pół miliona zakażeń w Hiszpanii

Rezultaty już widać. W ostatnim tygodniu Hiszpania przekroczyła granicę pół miliona przypadków Covid-19. Od początku pandemii potwierdzono 554 tys. infekcji i ponad 29 tys. zgonów. Koronawirus tak naprawdę tutaj nie odpuścił, latem paraliżował niektóre regiony – np. Katalonię – a teraz nad Półwysep Iberyjski wisi widmo powtórki z marca i kwietnia, kiedy kraj był epicentrum zarazy.

Co gorsza, najwyższe wskaźniki zachorowań notuje się w tych prowincjach kraju, które wiosną ucierpiały najmocniej. Najgorzej wygląda sytuacja w Madrycie. W tydzień potwierdzono 22 370 przypadków, od początku pandemii – już 156 tys. Stolica odpowiada za ponad jedną czwartą hiszpańskich infekcji. Liczba hospitalizowanych w Madrycie podwoiła się w sierpniu względem poprzednich miesięcy. W tej chwili zajmują prawie 10 proc. łóżek szpitalnych.

Antonio Zapatero z madryckiego departamentu zdrowia publicznego uspokaja, że niewiele osób trafia na internę, a nawet tam intubowanych jest ok. 50 proc. pacjentów. Ale za wcześnie, by odwoływać alarm. Zapatero podkreśla, że władze monitorują sytuację, utrzymują też w mocy zakaz zgromadzeń powyżej dziesięciu osób, nie planują otwierać dyskotek czy nocnych klubów. Ale jednocześnie wpuściły dzieci do szkół i przedszkoli, nie ma też na razie planów dotyczących zajęć uniwersyteckich. I choć zakażenia wśród młodych są mniej niebezpieczne niż u starszej części populacji, to w Hiszpanii niepokoi głównie tempo transmisji wirusa. Kraj wrócił do poziomu, gdy jeden chory zakaża więcej niż jedną osobę.

Czytaj też: Alarm! Włosi znów się boją koronawirusa

Wzrost zachorowań notuje się też na archipelagach: Balearach i Kanarach. Do walki z pandemią premier Pedro Sánchez wysłał tam ok. 3 tys. żołnierzy. Mają sprawdzać, czy przestrzegane są zasady dystansowania społecznego i kwarantanny. Jak informuje rząd, żołnierze na ulicach „pozostaną tak długo, jak będzie to konieczne”. Oba archipelagi są bijącym sercem turystyki, sektor odpowiada za 14 proc. PKB, a liczba zagranicznych gości spadła w tym roku o 75 proc. Wojsko raczej do wypoczynku na Teneryfie czy Majorce nie zachęci.

Czytaj też: Druga fala pandemii jest już w całej Hiszpanii

Francja się przymyka

Z niepokojem w dane zaglądają też Francuzi. W kraju notuje się prawie 10 tys. przypadków zachorowań dziennie. Prezydent Emmanuel Macron uspokaja, że sytuacja jest inna niż wiosną. Średnia wieku chorych jest niższa, a ogniskami wirusa okazują się zwykle szkoły i przedszkola. Francja z wirusem walczyć chce w sposób zdecentralizowany. Macron decyzje dotyczące obostrzeń, przemieszczania się i zamykania placówek deleguje na samorządy.

Za wszelką cenę chce też uniknąć lockdownu. Rząd na początku września przedstawił opiewający na kwotę 100 mld euro pakiet działań stymulujących. Między kwietniem i czerwcem gospodarka skurczyła się bowiem aż o 13,8 proc., najbardziej od czasów II wojny światowej. Za pomocą mieszanki ulg podatkowych, bezzwrotnych pożyczek i wsparcia z Unii Macron chce stworzyć 160 tys. nowych miejsc pracy w rok.

Może mu przeszkodzić wirus, zwłaszcza że liczba zachorowań rośnie w ważnych ośrodkach przemysłowych – Lyonie, Marsylii, Paryżu. Po piątkowym spotkaniu Macrona z rządem i przedstawicielami władz lokalnych wiadomo już, że w kraju może wrócić część restrykcji. Prywatne firmy zachęca się do pracy zdalnej, zamknięto 32 szkoły. Kolejne departamenty przywracają obowiązek noszenia maseczek w miejscach publicznych.

Czytaj też: Cała Hiszpania szuka króla emeryta. Gdzie się podział?

I choć sytuacja daleka jest od tej z marca i kwietnia, Francja nie zamierza jej lekceważyć. Według resortu zdrowia ponad połowa nowych przypadków zakażeń z sierpnia i września to pacjenci bezobjawowi, wzrasta też liczba zachorowań w grupie wiekowej 20–39 lat. Decydujące będą najbliższe dwa tygodnie, które pokażą, czy wrześniowy skok jest tymczasowy.

Hiszpania od początku września jest objęta przez Polskę zakazem lotów, niedługo na tę listę może trafić Francja, co zapowiedział wiceminister infrastruktury Marcin Horała. Niewykluczone, że z listy będą wykreślane kraje, które zdecydują, że na pokłady będą wpuszczane tylko osoby z negatywnym wynikiem testu na koronawirusa.

Czytaj też: Pasażer we mgle. Polska „czarna lista lotów” wchodzi w życie

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną