Znaczący przyrost zachorowań w zachodniej Europie dało się w dużym stopniu przewidzieć. Letni restart gospodarki, otwarcie barów i restauracji, a przede wszystkim odmrożenie sektora turystycznego, w ramach którego urlopowicze znów przemieszczali się po kontynencie, musiał odbić się na statystykach. Na papierze wszystko odbywało się z zachowaniem zasad bezpieczeństwa sanitarnego. Ale serwisy informacyjne regularnie publikowały zdjęcia zatłoczonych plaż, imprez bez maseczek czy pociągów, w których pasażerowie zajmowali miejsca wyłączone z użytku. Nałożył się na to powrót europejskich uczniów do szkół.
Pół miliona zakażeń w Hiszpanii
Rezultaty już widać. W ostatnim tygodniu Hiszpania przekroczyła granicę pół miliona przypadków Covid-19. Od początku pandemii potwierdzono 554 tys. infekcji i ponad 29 tys. zgonów. Koronawirus tak naprawdę tutaj nie odpuścił, latem paraliżował niektóre regiony – np. Katalonię – a teraz nad Półwysep Iberyjski wisi widmo powtórki z marca i kwietnia, kiedy kraj był epicentrum zarazy.
Co gorsza, najwyższe wskaźniki zachorowań notuje się w tych prowincjach kraju, które wiosną ucierpiały najmocniej. Najgorzej wygląda sytuacja w Madrycie. W tydzień potwierdzono 22 370 przypadków, od początku pandemii – już 156 tys. Stolica odpowiada za ponad jedną czwartą hiszpańskich infekcji. Liczba hospitalizowanych w Madrycie podwoiła się w sierpniu względem poprzednich miesięcy. W tej chwili zajmują prawie 10 proc. łóżek szpitalnych.
Antonio Zapatero z madryckiego departamentu zdrowia publicznego uspokaja, że niewiele osób trafia na internę, a nawet tam intubowanych jest ok.