Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Szkoły na świecie: problemy namnożyły się jak wirus

Uczniowie szkoły w niemieckim Hanau (w Hesji) Uczniowie szkoły w niemieckim Hanau (w Hesji) Kai Pfaffenbach / Forum
Miało być możliwie jak „najnormalniej”, dlatego w Europie i USA zdecydowano się wrócić do stacjonarnej nauki, choć na nowych zasadach. Z termometrami, maseczkami i biurkami za pleksi.

Spór o maseczki na lekcjach w Niemczech

W większości niemieckich landów nowy rok szkolny rozpoczął się na początku sierpnia – tak było w Berlinie, Brandenburgii, Hamburgu, Meklemburgii-Pomorzu Przednim, Szlezwiku-Holsztynie. W połowie miesiąca otwarto szkoły m.in. w Turyngii, Kraju Saary i Nadrenii Północnej-Westfalii. W dwóch landach – Badenii-Wirtembergii i Bawarii – dzieci wrócą do nauki na początku września.

Priorytetem są tradycyjne lekcje, choć każdy z 16 krajów związkowych przyjął nieco inne zasady ich organizacji. Wprowadzono stałe grupy, tak aby uczniowie z różnych klas i roczników mieli ze sobą jak najmniejszy kontakt. Zrezygnowano ze śpiewu na lekcjach muzyki. Nauczycielom w niektórych landach wykonuje się bezpłatne testy, z kolei uczniowie mają być na obecność wirusa testowani losowo. Największy spór dotyczy maseczek. Zdecydowana większość krajów związkowych (m.in. Bawaria, Badenia-Wirtembergia czy Berlin) chce zasłaniania ust i nosa jedynie na korytarzu albo w czasie przerw, ale nie w klasie.

Inaczej jest w Nadrenii Północnej-Westfalii, najbardziej zaludnionym landzie, gdzie 2,5 mln uczniów wróciło do szkół 12 sierpnia. Tam zarówno uczniowie (od piątej klasy szkoły podstawowej wzwyż), jak i nauczyciele zostali zobligowani do noszenia maseczek również w czasie lekcji – wolno je zdjąć, kiedy zabiera się głos. Część rodziców protestuje przeciwko takiemu rozwiązaniu, do Wyższego Sądu Administracyjnego w Münster wpłynęło już kilka pozwów. Rodzice przekonują, że maseczki utrudniają naukę i przynoszą efekty odwrotne do zamierzonych.

Reklama