Wybory na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym – farsa i dreszczowiec. A za chwilę dalszy ciąg serialu
Organizowane od początku wiosny wybory rektorów przebiegały w tym roku w całym kraju wyjątkowo burzliwie. Na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym – największej uczelni o tym profilu – w nie mniej burzliwej atmosferze zostały odwołane. Ale Uczelniana Komisja Wyborcza wyznaczyła ich ponowną datę na 6 maja. Wbrew urzędującemu rektorowi, który początkowo chciał się ubiegać o reelekcję, ale ostatecznie z niej zrezygnował.
Pozostała więc jedna kandydatka, choć ciążą na niej zarzuty o mobbingowanie pracowników oraz kara dyscyplinarna (tak, nałożona przez rektora). W tle toczy się spór prawny, czy w tej sytuacji może startować w wyborach. Ministra zdrowia, która sprawuje nad uczelnią nadzór, wolałaby najpierw uspokoić atmosferę i zachęca społeczność akademicką, by znalazła nowych pretendentów do rektorskiej togi. Ale na to na razie szans nie ma: jedni nie mają nic przeciwko temu, by prof. Agnieszka Cudnoch-Jędrzejewska zajęła jak najszybciej miejsce prof. Zbigniewa Gacionga, któremu zarzucają autorytaryzm i nierespektowanie uczciwych procesów wyborczych; inni wybierają się w dniu głosowania na pikietę przed budynkiem rektoratu, aby wyrazić sprzeciw wobec sposobu przeprowadzenia wyborów.
Kandydatka: jak Miranda Priestly
Prof.