Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

We Włoszech wirus osłabł, ale nikt nie triumfuje

Bergamo bez turystów. Lipiec 2020 r. Bergamo bez turystów. Lipiec 2020 r. Luca Ponti / Zuma Press / Forum
Sparaliżowane koronawirusem Włochy nie są na razie w stanie otrząsnąć się z odrętwienia. Italia stoi w miejscu. Nie tylko dlatego, że sierpień to tradycyjnie miesiąc wakacji.

Na początku sierpnia włoskie ministerstwo zdrowia opublikowało pierwsze wyniki testów serologicznych przeprowadzonych na wybranej losowo grupie 65 tys. obywateli. Obliczono, że styczność z wirusem SARS-CoV-2 miało jak dotąd nieco ponad 1,4 mln Włochów. Wyniki testów, mimo że zgodziła się na ich przeprowadzenie zaledwie połowa z zakładanej grupy 150 tys. osób, pozwoliły również ustalić, że szacowana na ok. 2,5 proc. śmiertelność z powodu zakażenia wirusem nie odbiega zasadniczo od „europejskiej średniej”. Równocześnie wirusolodzy, cytując wyniki testów, zwracają uwagę, że mieszkańcom Italii daleko jeszcze do osławionej „odporności stada”, kiedy u 60 proc. populacji występują przeciwciała pozwalające na skuteczne zwalczanie zakażenia.

Covid-19, powtórka z hiszpanki?

250 tys. zakażonych, ponad 35 tys. ofiar śmiertelnych i ponad 200 tys. wyleczonych – taki jest na początku sierpnia bilans pandemii koronawirusa we Włoszech. Szpitale zakaźne, również te na północy, zieją pustkami, a krzywa nowych zachorowań oscyluje wokół 140–150 przypadków dziennie. Teoretycznie można by więc triumfalnie odtrąbić zwycięstwo i wrócić do dawnego stylu życia, bez maseczek i płynów do dezynfekcji.

Optymiści spodziewali się, że koronawirus polegnie we Włoszech podczas letnich upałów. Okazało się, że nawet ponad 40-stopniowy skwar lejący się z nieba na przełomie lipca i sierpnia wirusa nie zmorzył. Zdaniem dr. Raniero Guerrego, jednego z szefów Światowej Organizacji Zdrowia, dotychczasowy przebieg pandemii wskazuje, że SARS-CoV-2 zachowuje się podobnie jak wirus, który w latach 1918–20 wywołał groźną epidemię grypy mylnie zwanej „hiszpanką”. Jak dziś się oblicza, chorowało na nią nawet 20 proc. amerykańskiej armii. Hiszpanka miała trzy fale i – jak prorokuje Guerri – podobnie będzie z Covid-19, który ze wzmożoną siłą zaatakuje jesienią. To, czy i kiedy nastąpi trzecia fala zachorowań, zależy od tempa wynalezienia i skali zastosowania antywirusowej szczepionki.

Czytaj też: Szczepionka na Covid-19 z Oksfordu. Jest przełom?

Ale są we Włoszech eksperci, którzy mimo odnotowanej np. 5 sierpnia alarmującej liczby ponad 300 nowych zachorowań twierdzą, że jesienią nie będzie żadnej „drugiej fali”, a przedłużenie przez rząd Giuseppe Contego stanu zagrożenia do 15 października jest grubą przesadą. Znany epidemiolog z kliniki San Raffaele w Mediolanie prof. Massimo Clementi zwraca uwagę, że we Francji, a zwłaszcza w Hiszpanii, sytuacja jest znacznie gorsza, a mimo to nikomu nie przychodzi tam do głowy przedłużać stanu wyjątkowego. Zdaniem Clementiego pojawiające się co rusz tu i ówdzie na terytorium Włoch nowe ogniska zarazy łatwo ograniczyć i zwalczyć, a dopóki nie będzie masowych szczepień przeciw SARS-CoV-2, są one „zupełnie naturalnym zjawiskiem”. Clementi podkreśla również, że koronawirus znacznie „osłabł” i stał się mniej agresywny, co z kolei – jego zdaniem – powoduje, że chorzy teraz rzadziej już potrzebują respiratorów i opieki na oddziałach intensywnej terapii.

Czytaj też: Hiszpania tęskni za turystami

Migracja, koronawirus i wybory

O ile jednak na północy, najboleśniej dotkniętej na początku pandemii, w szpitalach zakaźnych łóżka są puste, o tyle na południu pękają w szwach ośrodki, gdzie obowiązkową kwarantannę powinni odbywać nielegalni imigranci, przy ładnej letniej pogodzie przepływający masowo przez Morze Śródziemne. Minister spraw wewnętrznych Luciana Lamorgese wynajmuje dla nich promy na cele dwutygodniowego sanitarnego odosobnienia. 3 sierpnia na jeden z nich załadowano 350 imigrantów z Lampedusy, wysepki, która dla śmiałych przybyszów z Afryki stanowi już od szeregu lat prawdziwą bramę europejskiego raju. O powstrzymaniu nielegalnej zarobkowej emigracji z północnej Afryki do Włoch w czasach pandemii wspomina już także premier Conte, zapowiadając deportacje samolotami, dwa razy w tygodniu, poszukujących zarobku w Europie Tunezyjczyków.

Szefująca prawicowym Braciom Włoskim (Fratelli d’Italia) Giorgia Meloni domaga się wprowadzenia przez Unię blokady na Morzu Śródziemnym. Jej najwierniejszy dzisiaj sojusznik, przywódca prawicowej Ligi Matteo Salvini, w październiku zasiądzie tymczasem na ławie oskarżonych w procesie o nielegalne przetrzymywanie 131 imigrantów na statku Gregoretti, należącym do włoskiej straży przybrzeżnej. Rok temu, na przełomie lipca i sierpnia, Salvini jako minister spraw wewnętrznych przez parę dni odmawiał wejścia jednostki do portu, tłumacząc tę decyzję koniecznością „strzeżenia włoskich granic” przed falą imigrantów. Teraz chętnie podkreśla, że obecnie liczba nielegalnych przybyszów w porównaniu do zeszłego roku zwiększyła się pięciokrotnie i że stanowią oni dla „zdrowych” Włochów potencjalne zagrożenie koronawirusem.

Ziemowit Szczerek: Uchodźczy szlak na południu Włoch

Przywódcy prawicowej opozycji podejrzewają, że „władza” wykorzystuje stan zagrożenia epidemią dla własnych celów. Po to, by ograniczyć demokrację i zapewnić aktualnie rządzącej koalicji lepszy rezultat w planowanych na 20 września wyborach lokalnych, a przede wszystkim uzyskać decydujący wpływ na wybór prezydenta przez Zgromadzenie Narodowe w 2021 r. Kolejne DPCM (Dekrety Prezesa Rady Ministrów), wydawane z pominięciem dyskusji nad nimi w parlamencie, „to zwykłe nadużycie” – grzmi Salvini.

Rok temu wycofał się z rządu, licząc na przedterminowe wybory. Szybko się jednak okazało, że nie uwzględnił w rachunkach chęci utrzymania się przy władzy Ruchu Pięciu Gwiazd i marzenia przedstawicieli Partii Demokratycznej o powrocie do pełnienia najważniejszych państwowych funkcji. Mimo więc cofnięcia przez Ligę poparcia dla rządu dzięki porozumieniu Ruchu Pięciu Gwiazd z Partią Demokratyczną powstał drugi z kolei gabinet Contego. Walka z pandemią koronawirusa i wyniki zapewniły premierowi ogromną popularność.

Rozważny powrót do normalności

Teraz Conte, popularny nie tylko jako bohater wojny z pandemią, ale przede wszystkim dzięki sukcesom w negocjowaniu w Brukseli Recovery Fund, czyli Funduszu Odbudowy, stara się zrealizować we Włoszech „rozważny powrót do normalności”. Stopniowo łagodzi zakazy i obostrzenia wprowadzone w związku z pandemią. Na 14 września zapowiedział powrót uczniów do szkół i wznowienie komunikacji kolejowej i lotniczej, chociaż zamaskowani pasażerowie muszą w pociągu zachować dystans, z którego zwolnieni są w samolocie, bo linie zagroziły, że w przypadku ograniczenia liczby podróżnych uziemią samoloty.

Sparaliżowana koronawirusem włoska gospodarka nie jest na razie w stanie otrząsnąć się z odrętwienia. Italia stoi w miejscu. I nie tylko dlatego, że sierpień to tradycyjnie miesiąc wakacji, kiedy zamykają się fabryki, a urzędy ograniczają godziny pracy, ale przede wszystkim dlatego, że Włochom brakuje dziś jakiejkolwiek wizji przyszłości. Opozycja i świat biznesu zarzucają Contemu, że rozdaje pieniądze na prawo i lewo, zamiast realizować szczegółowy plan sektorowego wspierania poszczególnych gałęzi gospodarki.

Czytaj też: Pompeje czy gospodarka? Włochy ratują się i zadłużają

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną