Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Widmo drugiego lockdownu. Europa wraca do restrykcji

Ulice Glasgow w czasie pandemii Covid-19 Ulice Glasgow w czasie pandemii Covid-19 Andrew Milligan / PA Images / Forum
Kolejne kraje notują dobowe rekordy zakażeń. Wraca obowiązek noszenia maseczek i limity dla zgromadzeń publicznych. Nikt jednak nie chce ponownie zamrozić gospodarki.

Dobowe statystyki zachorowań w niektórych częściach Europy przypominają doniesienia z ostatnich lat na temat niespotykanie wysokich letnich temperatur. Kiedy rekord pada po raz pierwszy od dłuższego czasu, wywołuje jeszcze duże poruszenie. Kiedy jednak rekordowe okazują się następujące po sobie dni, a kolejne bariery padają w ciągu 24 godzin, mało kto zwraca na to uwagę. Tak było m.in. w ubiegłym roku we Francji, gdy dzień po dniu notowano największe upały od początku prowadzenia pomiarów.

Francuzi w czerwonej strefie

Sytuacja pandemiczna nad Sekwaną jest dziś kopią klimatycznego kryzysu z ostatnich lat. Kraj notuje kilka–kilkanaście tysięcy przypadków koronawirusa dziennie, a początkowo szokujące doniesienia szybko przestają robić na kimkolwiek wrażenie. Dlatego wynik z 19 września – 13 498 zakażeń – ważny był najwyżej z punktu widzenia statystyk. O tym, że Covid-19 uderza tu z taką siłą jak wiosną, Francuzi wiedzą już od kilku tygodni.

Większość terytorium kraju jest w tej chwili uznawana za tzw. czerwoną strefę, czyli obszar, na którym wirus szybko się rozprzestrzenia. W liczbach bezwzględnych oznacza to minimum 50 nowych przypadków na 100 tys. mieszkańców potwierdzonych w ciągu tygodnia. Nie wszędzie wprowadza się z tego względu identyczne ograniczenia. Strategia walki przyjęta przez Emmanuela Macrona zakłada bowiem maksymalną decentralizację działań sanitarnych. Władze lokalne mogą więc samodzielnie decydować o wprowadzeniu nakazu noszenia maseczek w miejscach publicznych, odwołaniu zajęć w szkołach czy zamknięciu restauracji.

Reklama