Świat

Powrót talibów? Trudne rozmowy o pokoju w Afganistanie

Krewni ofiar ataku sprzed dwóch lat na szkołę w Kabulu Krewni ofiar ataku sprzed dwóch lat na szkołę w Kabulu Mohammad Ismail / Reuters / Forum
Po prawie dwóch dekadach „wojny z terrorem” rząd i talibowie siadają do negocjacji. Porozumienie będzie jednak trudne, a rozlew krwi w Afganistanie nie tylko trwa, ale się nasila.

Od 12 września w Dosze, stolicy Kataru, trwają pierwsze bezpośrednie rozmowy między przedstawicielami państwa afgańskiego a talibami. Doprowadzenie do nich jest sukcesem samym w sobie – wojna trwa już od 19 lat, a więc dłużej niż obie wojny światowe i wojna w Korei razem wzięte. Zabrała ponad 100 tys. ludzkich istnień, w tym ponad 3 tys. żołnierzy zachodniej koalicji, 60 tys. afgańskich mundurowych oraz ok. 40 tys. cywilów, a USA kosztowała ponad 2 bln (!) dol.

Czytaj też: Porozumienie z talibami. Dobry czas dla Waszyngtonu, zły dla Kabulu

Waszyngton się dogadał, teraz Kabul

Wcześniej, w lutym, po wielu miesiącach rozmów administracja Donalda Trumpa podpisała z talibami historyczne porozumienie, na mocy którego zgodziła się na redukcję sił USA w kraju z 12 do 8,6 tys. żołnierzy i całkowite ich wycofanie do połowy maja 2021 r. Waszyngton wymusił też na Kabulu uwolnienie 5 tys. talibskich więźniów, w tym oskarżonych o najpoważniejsze przestępstwa, jak ataki na siły NATO.

W zamian talibowie wypuścili tysiąc więźniów strony rządowej i zgodzili się powstrzymać od ataków na wojska USA. Afgańczycy żyją nadzieją, że wreszcie uda się doprowadzić do wyczekiwanego pokoju, a Amerykanie – że Afganistan, jaki po sobie zostawią, nie będzie próżnią gotową do wypełnienia przez okolicznych dżihadystów.

Teraz czas na porozumienie między afgańskim rządem a talibami. Choć jednak rozmowy w Dosze są historyczne, mało prawdopodobne, że w ciągu najbliższych miesięcy przyniosą przełom. Stronom trudno było porozumieć się nawet co do tego, jakie zagadnienia chcą przedyskutować i w jakiej kolejności. Tymczasem brutalne ataki – zarówno ze strony sił rządowych, jak i talibów – pozostają codziennością Afgańczyków, co kładzie się cieniem na negocjacjach. – Jeden brutalniejszy zamach i cały proces może legnąć w gruzach – mówi jeden z przedstawicieli rządu.

Czytaj też: Trudne jest życie Afganek

Przemoc mimo rozmów

Specjalny wysłannik Unii Europejskiej Roland Kobia powiedział w Dosze, że poziom przemocy w Afganistanie w ciągu ostatnich pięciu tygodni był najwyższy od pięciu lat. W ostatnią sobotę w dystrykcie Chanabad na północy prowincji Kunduz siły rządowe przeprowadziły atak z powietrza na pozycje talibów. Mieszkańcy alarmowali jednak, że w nalocie zginęli cywile, czemu rząd początkowo zaprzeczał, twierdząc, że zabici to 30 bojowników. Wreszcie resort obrony przyznał, że wśród ofiar są cywile, nie podając jednak liczb.

Resort spraw wewnętrznych informuje z kolei, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni w atakach talibów zginęło 98 cywilów, a 230 zostało rannych. Dlatego rząd dąży do jak najszybszego ustanowienia długotrwałego zawieszenia broni. „Nic innego nie da nam szans na postępy w rozmowach” – mówił na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ prezydent Aszraf Ghani.

Lecz talibowie są skłonni zrezygnować z terroru dopiero w zamian za konkretne ustępstwa. Ich przedstawiciele oświadczyli, że bez porozumienia politycznego o zawieszeniu broni nie ma mowy. Logika talibów jest prosta: jeśli zgodzą się na nie zbyt szybko, a później negocjacje utkną w martwym punkcie, trudno im będzie ponownie zmobilizować siły i stracą główne narzędzie wywierania wpływu na rzeczywistość.

Czytaj też: Jak z taliba zrobić polityka

Wrócą talibskie porządki?

Trudno się spodziewać, by z dnia na dzień talibowie zostali zwolennikami demokratycznych wyborów i praw człowieka w zachodnim rozumieniu. Grupa nigdy nie wyrzekła się pragnienia państwa wyznaniowego, co próbowała zrealizować w latach 1996–2001. Wielu Afgańczyków obawia się, że czekają tylko na wycofanie się sił USA, by wprowadzić surowe reguły, jakie panowały w tamtym okresie.

To były bardzo złe czasy – wspomina Hasib Rustaqi, który był dzieckiem, gdy fundamentaliści ogłosili utworzenie Islamskiego Emiratu Afganistanu. – Ze szkoły usunięto geometrię czy algebrę, uczyliśmy się tylko religii i arabskiego. Nie było też mowy o noszeniu dżinsów czy dłuższych włosów. Wszyscy chłopcy musieli nosić turban i tradycyjny strój. Zakazane były książki, nie mieliśmy telewizji, bo talibowie zbombardowali nadajniki. Istniała tylko jedna stacja radiowa, która nadawała talibską propagandę.

Panujący wówczas reżim został obalony po interwencji USA i międzynarodowej koalicji. – Popełniliśmy błąd, nie zapraszając talibów do rozmów w 2002 lub 2003 r., kiedy byli najsłabsi – mówi „Polityce” afgański dyplomata. – Wtedy mogliśmy wynegocjować warunki ich obecności w życiu politycznym na naszych zasadach. Przespaliśmy ten moment i teraz to się na nas mści.

I dodaje: – Rządzącym wcale nie zależy, żeby szybko dojść do porozumienia. Doskonale zdają sobie sprawę, że talibowie przejmą najważniejsze resorty. Jeden z ich przywódców, mułła Baradar, sam chce zostać ministrem obrony. Dlatego rząd wolałby przeciągnąć rozmowy jeszcze o trzy, cztery lata, do końca tej kadencji parlamentu.

Czytaj też: Ameryka prywatyzuje wojnę z Afganistanem

Krwawa wojna lub opresyjny reżim

Talibowie już mają poczucie triumfu. Są dziś silniejsi niż kiedykolwiek od początku wojny. To, czego pragnęli najbardziej – obietnicy wycofania sił USA z Afganistanu – dostali, jeszcze zanim rozpoczęli rozmowy z rządem w Kabulu. Legitymacji władz nie uznają, a wśród ich przedstawicieli pojawiają się głosy, że zaakceptują tylko 100 proc. władzy. Wielu spośród uwolnionych więźniów, wbrew warunkom umowy z USA, wróciło na pole bitwy.

Jeśli do wycofania amerykańskich wojsk dojdzie zgodnie z planem w maju 2021 r. (a Donald Trump i Joe Biden wydają się w tej kwestii zgodni), Afganistan stanie przed tragiczną alternatywą: powrót krwawej wojny domowej albo opresyjnego państwa religijnego. Jak jednak powiedział główny negocjator USA Zalmaj Khalilzad, Pasztun z amerykańskim paszportem, „Ameryka nie potrzebuje niczyjego pozwolenia, by opuścić Afganistan, tak jak go nie potrzebowała, żeby go najechać”.

Czytaj też: Inny świat, czyli Afganistan na zdjęciach z lat 60.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną