Twoja „Polityka”. Jest nam po drodze. Każdego dnia.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Łukaszence skończył się czas. Białorusini zaczęli strajk generalny

Strajk generalny na Białorusi, Mińsk, 26 października 2020 r. Strajk generalny na Białorusi, Mińsk, 26 października 2020 r. Stringer / Reuters / Forum
W Mińsku i innych miastach strajkują już robotnicy, studenci, nauczyciele, lekarze i seniorzy. Ale władza zdaje się to ignorować, a przynajmniej robić dobrą minę do złej gry.

W niedzielę minął termin ultimatum postawionego Łukaszence przez białoruską opozycję. Nikogo specjalnie nie zdziwiło, że władze nie wypełniły żadnego z trzech warunków: prezydent nie podał się do dymisji, nie uwolnił więźniów politycznych, przemoc na ulicach nie została powstrzymana, a wręcz eskalowała. W dwunasty tydzień walki o wolność i kres rządów Łukaszenki Białorusini weszli więc strajkiem. I to od razu generalnym.

200 tys. ludzi na ulicach Mińska

Wczorajsze demonstracje były najliczniejsze od dawna. W samym Mińsku, według szacunków dziennikarzy, wzięło w nich udział 150–200 tys. osób. Na ulice wyszły też regiony ostatnio mniej aktywne. W wielu miejscach marsze zakończyły się brutalną pacyfikacją milicji i siłowików: protestujący w Lidzie zostali potraktowani gazem łzawiącym, mińszczan ostrzelano granatami hukowymi i gumowymi kulami, co najmniej kilka osób zostało rannych, a ponad 50 – zatrzymanych. Eskalacja przemocy tylko utwierdziła Białorusinów w przekonaniu, że strajk generalny zapowiedziany przez Swiatłanę Cichanouską, liderkę opozycji i nieoficjalną zwyciężczynię wyborów prezydenckich, to jedyne słuszne rozwiązanie.

„Dzisiaj chcemy przede wszystkim pokazać, że nikt nie będzie pracował dla reżimu. Strajk przedsiębiorstw państwowych to narzędzie nacisku gospodarczego. Strajk sektora prywatnego – wyraz solidarności. To równie ważne. Ludzie, którzy zdecydowali się strajkować, muszą wiedzieć, że nie są sami” – komentowała Cichanouska w poniedziałek.

Czytaj też: Dwie flagi państwowe Białorusi. Skąd Która wygra?

Białorusini zaczynają strajk generalny

Przedstawiciele sektora prywatnego zapowiedzieli strajk w niedzielę. W witrynach barów, restauracji, kawiarń, kwiaciarni pojawiały się informacje o urlopach, dniach wolnych od pracy, remontach. Strajkują nauczyciele, lekarze, salony piękności, a nawet właściciele niewielkich warzywniaków – i to w całym kraju. Z samego rana dołączyły największe zakłady pracy, czyli Mińska Fabryka Traktorów, Mińska Fabryka Elektrotechniczna, Mińska Fabryka Ciągników Kołowych czy zakład produkcji nawozów azotowych Grodno Azot, gdzie zatrzymano i przewieziono na komendy ponad 100 osób, także tych, które zgromadziły się przed fabryką, by wesprzeć robotników. Jak relacjonuje redakcja TUT.BY, w odpowiedzi na działania siłowików co najmniej dwie brygady z Grodno Azot opuściły miejsca pracy, a ci robotnicy, którzy są w fabryce, nie wykonują swoich obowiązków.

Z relacji opozycyjnego kanału w Telegramie NEXTA z kolei wiadomo, że robotnicy Mińskiej Fabryki Traktorów dziś przeszli przez hale produkcyjne z hasłem: „Dołączajcie!”. Część wcale nie stawiła się w pracy.

Do strajku dołączyli też pracownicy MTS, czyli największej sieci komórkowej w kraju. Według informacji Radia Swoboda kierownictwo zagroziło im zwolnieniami.

Choć w sieci wrze od informacji o kolejnych fabrykach i zakładach dołączających do strajku, białoruskie władze zdają się to ignorować, a przynajmniej robić dobrą minę do złej gry. „W zakładzie są ludzie o różnych poglądach. To normalne” – mówią Sputnikowi szefowie Mińskiej Fabryki Traktorów. Sekretarz premiera Aleksandra Isajewa zapewniła z kolei, że zakłady pracują w normalnym trybie.

Czytaj też: Łukaszenka sam siebie zaprzysiągł na prezydenta

Łańcuchy białoruskiej solidarności

Od samego rana w stolicy protestują też studenci. Nie biorą udziału w zajęciach, śpiewają za to protestacyjne piosenki i żądają spotkań z rektorami. Studentów Mińskiego Państwowego Uniwersytetu Lingwistycznego wsparli wykładowcy. Kilkunastu uczestników marszów już na starcie zatrzymano, ale innych to nie zniechęciło. I choć porządek zajęć został dziś zakłócony na większości uniwersytetów w kraju, władze, komentując sytuację dla agencji prasowej Ria Nowosti, podkreśliły, że „nie mają wpływu na przebieg edukacji”.

Po południu do studentów dołączyli seniorzy. Kilkutysięczna kolumna „starych i młodych” przeszła ulicami Mińska, skandując wolnościowe hasła, dotarła na pl. Jakuba Kołasa i zatańczyła, po raz kolejny dowodząc, że protest ma charakter pokojowy.

Zarówno w Mińsku, jak i w innych miastach obywatele tworzą tzw. łańcuchy solidarności. Według informacji Centrum Ochrony Praw Człowieka „Wiesna” do tej pory zatrzymano ponad 130 osób. Franak Wiaczorka, doradca Cichanouskiej, w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” tłumaczył: „Lepiej, żeby protest trwał długo, ale nie pociągnął za sobą większej liczby ofiar niż dotychczas – bo pamiętajmy o pięciu zabitych i tysiącach rannych, którzy już ucierpieli. Naszym celem jest obalenie Łukaszenki w sposób pokojowy”.

Czytaj też: Czas młodych na Białorusi

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

Kraj

Atak dronów. Nadlatują, robi się groźnie i znikają. Ktoś to w Polsce kontroluje?

Bezzałogowe statki powietrzne, czyli drony, mogą walczyć, pracować, zapewniać rozrywkę. W Polsce ostatnio też straszą, pojawiając się i znikając w tajemniczych okolicznościach.

Adam Grzeszak
26.05.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną