Jak dowiedział się „New York Times”, Donald Trump dyskutował z doradcami, czy prewencyjnie nie ułaskawić członków swej najbliższej rodziny zatrudnionych w administracji albo nieformalnie uwikłanych w jego kampanie. Chodzi tu o córkę Ivankę i jej męża Jareda Kushnera pracujących w Białym Domu oraz dwóch synów: Donalda juniora i Erika, którzy z niezwykłym zaangażowaniem wspierają ostatnio coraz bardziej absurdalne wysiłki Trumpa, aby unieważnić wynik wyborów.
Na najstarszych dzieciach i zięciu ciążą podejrzenia o rozmaite korupcyjne praktyki, ale formalnie o nic ich nie oskarżono. O podobne ułaskawienie, uprzedzające ewentualne kryminalne zarzuty, stara się też podobno osobisty adwokat prezydenta Rudy Giuliani, który w ubiegłym roku na jego polecenie szukał na Ukrainie dowodów obciążających Joego Bidena.
Trump ułaskawi sam siebie?
Do ułaskawień swojej rodziny – i siebie samego – wezwał Trumpa główny propagandzista prawicowej telewizji Fox News Sean Hannity. Stronnicy prezydenta argumentują, że to konieczne, bo po objęciu władzy przez Bidena jego administracja będzie dążyć do postawienia ich przed sądem. Zdaniem Hannity′ego i innych motywem będzie oczywiście zemsta polityczna, chociaż sądząc z doniesień z ostatnich czterech lat, nie brakuje podstaw, by działalność Trumpa, jego rodziny i niektórych współpracowników stała się przynajmniej przedmiotem rzetelnych śledztw.
Najbardziej zabawny jest pomysł, by Trump ułaskawił samego siebie. Pytani o to eksperci odpowiadają na ogół, że chociaż prawo amerykańskie jasno nie rozstrzyga, czy to możliwe, to powinna obowiązywać zasada, że nikt nie może być sędzią we własnej sprawie.