Fala oburzenia przetoczyła się po publikacji „Politico” z 7 stycznia o – przynajmniej teoretycznym – naruszeniu przez Niemcy unijnej strategii zakupu szczepionek na covid-19. Zgodnie z planem preparaty dopuszczone do obrotu przez Europejską Agencję ds. Leków (EMA) miały do poszczególnych krajów trafiać z rozdzielnika opartego na wielkości populacji.
Czytaj też: Szczepionki powstały ekspresowo. Czy są bezpieczne?
Kupują szczepionkę na własną rękę
W czerwcu 2020 r. państwa zgodziły się na wspólne negocjacje z producentami szczepionek. Priorytetem był czas, ale i równomierna dystrybucja, tak by jak najszybciej rozwinąć odporność stadną i przywrócić swobody obywatelskie, także te dotyczące podróżowania.
Już wiadomo, że z harmonii szczepień nic nie wyjdzie. Jedne kraje radzą sobie bardzo dobrze, inne znacznie gorzej. W Niemczech czy Włoszech liczba zaszczepionych zbliża się do miliona, na przeciwległym biegunie Unii jest choćby Francja ze wskaźnikiem ledwo przekraczającym 100 tys. i Holandia, która akcję szczepień rozpoczęła później niż reszta kontynentu. Niewiele pozostało też z zakładanej solidarności w zakupach szczepionek: Niemcy zapewniły sobie dodatkowe dostawy. Jak donosi „Politico”, oprócz przysługujących im z rozdzielnika 64 mln porcji od Pfizera/BioNTechu do kraju trafi 30 mln dawek na mocy osobnego kontraktu.