Na marginesie narzekań na akcję szczepionkową – spóźnione i niewystarczające dostawy, chaos informacyjny czy brak certyfikacji kolejnych preparatów – w Europie rodzi się nowy problem. Do pewnego stopnia można się go było spodziewać. Szczepienia na covid-19 nie są bowiem obowiązkowe, a ruchy antyszczepionkowe od dawna rosną w siłę. Co więcej, nie wszystkich uda się przecież zaszczepić jednocześnie, niektórzy nie dostaną pewnie swojej dawki przed końcem 2021 r. Powstaną więc nierówności, przynajmniej tymczasowe.
Sceptycyzm wobec preparatów na koronawirusa bywa silniejszy niż w przypadku innych szczepionek. Głównie dlatego, że powstały szybko, dotyczą wirusa, który wywołał i tak już obrośniętą teoriami spiskowymi pandemię, a w ich promocję są zaangażowane ogromne siły. Dla weteranów ruchów antyszczepionkowych to woda na młyn. A są i tacy, którzy nie chcą się szczepić z innych powodów: mają wątpliwości albo żywią niechęć do namawiających ich do tego polityków. Co z nimi zrobić?
Czytaj też: Kto w Europie nie chce się szczepić na covid-19?
Europejski rejestr niezaszczepionych
Pierwsi o pomyśle monitorowania niezaszczepionych poinformowali Hiszpanie – już po starcie unijnej akcji szczepień w końcówce grudnia. Jak zapowiadał minister zdrowia Salvador Illa, rząd chce stworzyć rejestr osób, którym „zaoferowano szczepionkę na koronawirusa, ale odmówiły”.