Świat

Tylko spokojnie

HOLANDIA: Mark Rutte: premier w sam raz

Mark Rutte Mark Rutte Hollandse Hoogte / East News
Za tydzień Holendrzy znów wybiorą Marka Ruttego na premiera. Bo dzięki niemu nadal mogą zajmować się głównie swoimi serami i tulipanami.
Amsterdam, protest przeciwko lockdownowi i godzinie policyjnej, wprowadzonej w Holandii pierwszy raz od zakończenia drugiej wojny światowej.Hollandse Hoogte/East News Amsterdam, protest przeciwko lockdownowi i godzinie policyjnej, wprowadzonej w Holandii pierwszy raz od zakończenia drugiej wojny światowej.

Holandia to szczęśliwy kraj. Afer na szczytach władzy tu jak na lekarstwo, więc jak się już jakaś pojawi, to obala rząd. Tyle że ten potrafi odwrócić kota ogonem. Jak w przypadku ostatniej dymisji gabinetu premiera Marka Ruttego, który dwa miesiące temu ustąpił – pozostając na czele rządu technicznego, aby za tydzień triumfalnie wrócić do pełni władzy.

Zimnokrwistej socjotechniki w tym niewiele, za to dużo kalwińskiego charakteru: od 2013 r., dopóki mógł, fiskus bezlitośnie dusił rzekomych naciągaczy socjalnych dodatków na dzieci, 10 tys. rodzin, głównie migrantów, więc ludzie tracili domy i popadali w biedę.

Aż w końcu nadszedł kompromitujący finał, raport parlamentarnej komisji śledczej: grzech był wielki, popełniło go państwo, i Mark Rutte – od 10 lat premier bez skazy – posypał głowę popiołem i ustąpił. Ofiary bezprawia otrzymają teraz wielotysięczne odszkodowania. A Rutte może być pewny, że – po tym akcie ekspiacji – 17 marca kolejny raz wygra wybory.

Holenderski Gandhi

Kończąca się kampania wyborcza jest nie tylko inna od poprzednich – właściwie jej nie ma. Lockdown, godzina policyjna, żadnych spotkań, wieców, ściskania rąk, pukania do drzwi, roznoszenia ulotek. Liczy się pokonanie koronawirusa, a nie obietnice osadzone w jutrzejszych chmurach. Nie tyle więc wyborcza walka, co rozmowy o wyborach przesunęły się do mediów społecznościowych. Premier Rutte tylko na tym zyskuje: w sieci bowiem liczą się autentyczność i spontaniczność, których jemu akurat nie brakuje.

Poza tym, jak dotychczas, radzi sobie z pandemią dobrze, a rzadkie błędy i tak nie obciążają ani jego, ani partyjnej kartoteki. Pokutuje tylko minister zdrowia Hugo de Jonge z koalicyjnej partii chadeckiej, który na jesieni wybrał jako pierwszą szczepionkę AstraZeneca, a nie Pfizer-BioNTech i dlatego szczepienia ruszyły dopiero w połowie stycznia.

Polityka 11.2021 (3303) z dnia 09.03.2021; Świat; s. 49
Oryginalny tytuł tekstu: "Tylko spokojnie"
Reklama