Miej własną politykę.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

„Trump tropików” ma kłopoty. Brazylia przegrywa z wirusem

W Brazylii wyraźnie rośnie liczba zgonów. Na zdjęciu cmentarz w São Paulo W Brazylii wyraźnie rośnie liczba zgonów. Na zdjęciu cmentarz w São Paulo Amanda Perobelli / Reuters / Forum
Wydawało się, że gorzej już w tym kraju być nie może, ale rosnąca krzywa zachorowań wciąż wstrzymuje powrót do normalności. Dziś Brazylia jest od niej jeszcze dalej.

Kiedy na początku marca średnia dobowa liczba zakażeń przekraczała 50 tys., naukowcy praktycznie z całego świata bili na alarm. Tzw. wariant brazylijski, najpierw siejący spustoszenie w interiorze, przedostawał się na atlantyckie wybrzeże i do kolejnych państw. Dało się słyszeć, że klęska Brazylii będzie tragiczna dla niej samej, ale też zniweczy globalne wysiłki. Przy niewydolnym systemie opieki zdrowotnej, relatywnie niskim tempie szczepień, a przede wszystkim biorąc pod uwagę prezydenta nieustannie negującego zagrożenie związane z zarazą, prognozy te nie brzmiały wcale nieprawdopodobnie.

Brazylia. Dwa tygodnie, milion chorych

Minął miesiąc i choć wydawało się to niemożliwe, w Brazylii jest jeszcze gorzej. 1 kwietnia zanotowano 91 097 nowych przypadków zachorowań, a średnia z minionego tygodnia przebiła barierę 74 tys. Najmocniej na wyobraźnię działa jednak inna statystyka: od 19 marca na covid zachorowało ponad milion osób. Nawet w skali kraju największego na kontynencie, z populacją ponad 211 mln mieszkańców, liczba ta robi piorunujące wrażenie. Rośnie liczba zgonów, przybywa pacjentów wymagających hospitalizacji i wspomagania oddychania. Lekarze skarżą się, że nie nadążają i brakuje personelu. W niektórych regionach już od kilkunastu dni nie ma ani jednego wolnego łóżka na oddziałach intensywnej terapii, prawie wszędzie są obłożone w co najmniej 80 proc. – wynika z danych fundacji Fiocruz. Z kolei agencja Reutera podaje, że na miejsce w szpitalu czeka ponad 6 tys. pacjentów, a kolejka wydłuża się z każdym dniem.

Czytaj też: Wyniki śledztwa w Wuhanie, czyli kapitulacja WHO

Akcja szczepień też idzie mizernie, w kraju wykorzystano dotąd nieco ponad 19 mln dawek, a obie porcje przyjęło ok. 3 proc. populacji. Co więcej, według modeli Reutera Brazylia nie osiągnęła nawet szczytu zachorowań.

Bolsonaro na covid nie ma czasu

To jednak tylko liczby. Uwikłane w kontekst, pokazują obraz jeszcze bardziej tragiczny – kraju w zupełnym rozkładzie, pogrążonego w chaosie, trawionego konfliktami na najwyższych szczeblach władzy. Jair Bolsonaro, oskarżany przez opozycję o doprowadzenie Brazylii na skraj zapaści o skali wręcz cywilizacyjnej, jest tak pochłonięty wyprowadzaniem ciosów w oponentów i gaszeniem pożarów we własnym obozie, że o pandemii rozmawiać nie ma nawet czasu. Nigdy zresztą nie miał na to ochoty, a covid-19 uważa za bezsensowny wymysł zagranicznej prasy, godzący w interes kraju i jego rację stanu.

Prezydent uparcie dyskredytuje wskazania naukowców i podważa ich metody walki z wirusem. Twierdzi, że ani noszenie maseczek, ani dystans społeczny nic w gruncie rzeczy nie daje. Promuje natomiast leki na covid, jego zdaniem działające w sposób niemal cudowny, choć nie ma na to żadnych dowodów. Jednym z nich jest izraelski aerozol o roboczej nazwie EXO-CD24, po którego Bolsonaro wysłał już swoich ministrów – choć co do skuteczności preparatu nie mają pewności nawet Izraelczycy.

Dramatycznymi statystykami Bolsonaro nie przejmuje się i dlatego, że na jego oczach rosną rywale. Na czele z Luizem Inacio Lulą Da Silva, byłym prezydentem, symbolem latynoamerykańskiej lewicy, któremu cofnięto wyrok za korupcję. Na wolność po 580 dniach odsiadki wyszedł w listopadzie, teraz oficjalnie przestał być skazańcem – jego proces musi odbyć się od nowa, tym razem przed sądem w stolicy.

Dla brazylijskiej sceny politycznej to trzęsienie ziemi. Bolsonaro jest przerażony, bo do gry wrócił jego arcyrywal i absolutne przeciwieństwo. Lula wciąż cieszy się szerokim poparciem, dzięki czemu może śmiało myśleć o kandydowaniu w przyszłorocznych wyborach. Spycha tym samym w cień innych lewicowych kandydatów, ucina też ewentualną debatę o pojawieniu się centrowej alternatywy dla ultrakonserwatywnego Bolsonaro. Nie wiadomo jeszcze, czy będzie mógł wystartować – nie został w końcu uniewinniony, a nowy skład sędziowski może skazać go ponownie. Pewne jest jednak, że wytrącił prezydenta ze strefy politycznego komfortu.

„Trump tropików” ma kłopoty

Na królewskim dworze „Trumpa tropików” kłopotów jest znacznie więcej. Mający legendarne problemy z przyznaniem się do winy Bolsonaro o fiasko walki z pandemią oskarża teraz Federalny Sąd Najwyższy, twierdząc, że to z powodów prawnych nie udało mu się wprowadzić takich restrykcji, jakie chciał. Przestał się też dogadywać z wojskowymi liderami, dotychczas raczej mu przychylnymi. Najpierw z rządu wyrzucił ministra obrony. Dzień później w geście protestu rezygnację złożyli szefowie wojsk lądowych, marynarki i lotnictwa. Łącznie z rządu w ubiegłym tygodniu odeszło aż pięciu jego członków, a sam prezydent znów musi mierzyć się z atakami opozycji, która grozi mu impeachmentem, oskarżając go o próbę przeprowadzenia zamachu stanu.

Do tego i tak chaotycznego obrazu dodać trzeba gigantyczną polaryzację, najlepiej widoczną na niższych szczeblach władzy. Przerażeni ignorancją prezydenta sprawy w swoje ręce wzięli gubernatorzy stanów i samorządowcy. W największych miastach, São Paolo i Rio de Janeiro, obowiązują obostrzenia. W sobotę lockdown zostanie wprowadzony w stanie Espirito Santo, a w Minas Gerais już zamknięta jest większość sklepów. Nie wszystkim to pasuje. Ci, którzy stoją po stronie Bolsonaro, protestują, łamiąc wszelkie obostrzenia. Dostają mandaty, są krytykowani, ale podpierają się autorytetem prezydenta. I koło się zamyka.

Sytuacja jest tak poważna, że nie ma przesady w stwierdzeniu, że Brazylia jest na skraju totalnej zapaści. Co gorsza, kryzys zdrowotny miesza się z zawirowaniami politycznymi praktycznie w stosunku 1:1. Kraj stoi na progu zmiany. I nie jest pewne, czy będzie to zmiana na rzeczywistość lepszą albo chociaż nieco stabilniejszą.

Artur Domosławski: Czy można zmienić rasę? Brazylijscy politycy dowodzą, że tak

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

Fotoreportaże

Legendarny Boeing 747 przechodzi do historii

Po ponad półwieczu dominacji na niebie do historii przechodzi Boeing 747, Jumbo Jet. Samolot, który zmienił lotnictwo cywilne. I świat.

Olaf Szewczyk
21.03.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną