Wydawało się, że gorzej już w tym kraju być nie może, ale rosnąca krzywa zachorowań wciąż wstrzymuje powrót do normalności. Dziś Brazylia jest od niej jeszcze dalej.
Prawie 11 mln zachorowań, ponad 270 tys. zgonów, zaimprowizowane nekropolie dla ofiar. Ale Jair Bolsonaro nadal neguje zagrożenie i radzi rodakom, żeby przestali się mazać.
To był najgorszy od ponad dekady rok pod względem wycinki lasów tropikalnych. Dla prezydenta Bolsonaro to wciąż nie problem, a obrońców dżungli straszy przemocą.
Nadbiebrzańskie pożarzysko – choć w polskich warunkach spore – jest ledwie fraszką w porównaniu z wypadkami w kotlinie Pantanal, rozciętej granicami Brazylii, Boliwii i Paragwaju.
Grupa brazylijskich lekarzy i pielęgniarek żąda uznania prezydenta Jaira Bolsonaro za winnego zbrodni ludobójstwa.
Mnożyły się spekulacje na temat stanu zdrowia prezydenta Brazylii. Już oficjalnie się potwierdziły – naczelny pandemiczny negacjonista ma pozytywny wynik testu na Covid-19.
Koronawirus wcale się nie zatrzymał. Liczby zakażeń rosną zwłaszcza w krajach latynoamerykańskich – choć nikt tak naprawdę nie wie, ile osób tam choruje.
Brazylia stała się epicentrum wirusa, ale jej prezydent wciąż ignoruje zagrożenie. Podburza społeczeństwo do rewolty przeciw tym, którzy nadal walczą z Covid-19.
Największy kraj Ameryki Południowej stał się nowym epicentrum pandemii. Lawinowo rośnie liczba zgonów, służbie zdrowia grozi katastrofa, a rząd działa bez strategii.
Zamknięte granice i ograniczenia w transporcie mocno uderzyły w syndykaty kryminalne. Niektóre przerzucają się na kontrabandę produktów medycznych, inne łączą siły.