Zielono-białe logo Oxfamu kojarzy chyba każdy, kto choć przez chwilę zajmował się pomocą rozwojową czy humanitarną. Założona w czasie II wojny światowej organizacja, z początku trudniąca się charytatywną sprzedażą i zbiórką środków na żywność dla pozostającej pod hitlerowską okupacją Grecji, przez kolejne dekady rozrosła się do instytucji walczącej o prawa najuboższych.
Operuje prawie na wszystkich poziomach zaangażowania: od debat z politykami i szefami korporacji po zbiórki pieniędzy czy charytatywne koncerty w pubach. Nigdy nie wyrzekła się swojego rodowodu. Powstała w Oksfordzie, gdzie do dzisiaj znajduje się kilka jej oddziałów czy dobroczynnych księgarń. Przy ulicy St. Giles wciąż za przysłowiowe „co łaska” można kupić niemal wszystko: od wielotomowej kolekcji dzieł Dickensa po atlasy drogowe każdego kraju Europy.
Nadużycia w Oxfamie
Oprócz pięknej historii, globalnego zasięgu i wyraźnego głosu w obronie wykluczonych Oxfam ma jednak coraz większe kłopoty wizerunkowe. Organizacja zawiesiła dwóch swoich pracowników oskarżonych o przestępstwa na tle seksualnym popełnione na podopiecznych i uczestnikach programów pomocowych w Demokratycznej Republice Konga. Ich nazwisk nie ujawniono, ale wiadomo, że mieli dopuszczać się molestowania, nadużyć i przemocy. Wprawdzie kierownictwo organizacji usiłuje uprzedzić ataki, informując, że sprawę odkryło samo dzięki prowadzonemu od listopada ubiegłego roku wewnętrznemu śledztwu, jednak nie wszystkie fakty w tej historii się zgadzają.