Biel dominująca w otoczeniu, biały kamuflaż sprzętu i białe okrycia na grubszych niż zwykłe mundurach sprawiają, że sceneria polarnych baz wygląda jak z innej planety, a rosyjskie oddziały ćwiczące na lodzie i śniegu są jak szturmowcy z „Gwiezdnych wojen”. Telewizja uwielbia takie obrazki, tym chętniej więc CNN pokazał widoczne na zdjęciach satelitarnych i oficjalnych nagraniach rosyjskie instalacje obronne w Arktyce, pączkujące w ostatnich latach i dające wyraźny sygnał zwrotu na północ.
Rosja, urządzając powietrzno-morską wyprawę do Syrii, wysyłając wagnerowców do Libii, ostatnio kotwicząc się w porcie w Sudanie, pokazała, że bardzo serio traktuje południowy kierunek ekspansji polityczno-wojskowej. Ale najbardziej północne mocarstwo północnej półkuli nie mogło porzucić swego lodowego matecznika, a dzięki nowym technologiom, możliwościom i okresowo bardziej sprzyjającemu klimatowi może go szybciej przekształcać. Również w wojskowy bastion.
Rosję widać już z kosmosu
Wykładane kostką lotniska strategicznych bombowców na północy euroazjatyckiego kontynentu i na arktycznych wyspach, stacje radarowe w pobliżu brzegów Alaski, klucze myśliwców gotowe do natychmiastowego startu, sztuczne wyspy – podobne do budowanych przez Chińczyków na morzach okalających ich państwo. Najbardziej na północ wysunięty stały posterunek Rosja uruchomiła na jednej z wysp archipelagu Ziemi Franciszka Józefa, sąsiadującego z norweskim Spitsbergenem, czyli naprawdę daleko za kołem podbiegunowym.
Na dwuipółkilometrowym pasie lotniska mogą startować i lądować praktycznie wszystkie samoloty sił Rosji, rotacyjnie bazują tam ciężkie i superszybkie myśliwce przechwytujące MiG-31 (od niedawna nosiciele pocisków hipersonicznych Kinżał), a także wielozadaniowe Su-34.