Smok w składzie porcelany
Smok w składzie porcelany, czyli jak Chińczycy budują Bałkany
Chorwackie wybrzeże to wręcz krajobrazowe porno. Wysepki i półwyspy wyrastające z błękitnego morza pod jasnym niebem. A spod przydrożnej kawiarni na nadmorskiej skarpie widać dobrze, jak pomiędzy lądem a jednym z majaczących w oddali półwyspów powstaje most.
To bardzo ważny most, budowany jest bowiem zaraz przed bośniackim Naumem, który rozcina terytorium Chorwacji na dwie części. Tak jak polski przedwojenny „korytarz” rozcinał Niemcy. Po południowej stronie jest Dubrownik i okolice, po północnej – reszta Chorwacji. Most ma obejść bośniackie wybrzeże i sprawić, że do Dubrownika będzie się jechało bez bośniackiej kontroli. Widać wyraźnie usypane wysepki, na których powstają przęsła.
– Chińczycy budują, to robota zasuwa – mówi z uśmiechem kobieta z kawiarni na skarpie. – Jakby to nasi robili, tobyśmy się nie doczekali. W życiu nie widziałam, żeby coś tak szybko ktoś budował.
Nowe jedwabne szlaki
Współpraca z Chinami na pierwszy rzut oka zawsze wygląda dobrze – rozmach to jeden z chińskich znaków rozpoznawczych. Jest też wygodna, szczególnie dla krajów, dla których ważniejszy jest rozwój niż demokracja: Chińczycy nie pytają o prawa człowieka, nie pouczają, nie moralizują, nie każą się rozliczać z uczciwych wyborów.
Budują nowe jedwabne szlaki w ramach „Belt and Road Initiative”, skupiając państwa Europy Środkowej uczestniczące w ich projekcie 17+1. A państwa te, jak na przykład Serbia, są wprost zachwycone z powodu bajecznych korzyści, jakie ma im przynieść współpraca z Chinami. Ale jak to bywa w bajkach, szczególnie w tych o pozornie korzystnych cyrografach, w końcu przychodzi czas prawdziwych rozliczeń. A wtedy zaczyna się walka o duszę.
Serbia jest na etapie wstępnym: zachłyśnięcia się możliwościami.