Ziszcza się powoli to, co niedawno wydawało się scenariuszem rodem z futurystycznych książek czy seriali. W Europie zaczynają funkcjonować dwie równoległe rzeczywistości: jedna obejmuje osoby zaszczepione na covid, druga tych, którzy nie chcą przyjąć zastrzyku. Władze kolejnych krajów stopniowo poszerzają listę miejsc i usług dostępnych wyłącznie lub wyraźnie łatwiej dla zaszczepionych. Pozostali muszą legitymować się negatywnym wynikiem testu lub pogodzić się z faktem, że wiele drzwi jest dla nich zamkniętych.
Czytaj też: Już ponad 200 mln zakażonych
Wakacje z covidem i biurokracją
Nie inaczej jest w przypadku podróży międzynarodowych. Wprawdzie ograniczenia obowiązują już tak długo, że niektórzy zdążyli pewnie zapomnieć o swobodnym i wolnym od dodatkowej biurokracji przemieszczaniu się w strefie Schengen – dzisiaj wydaje się to odległym i trochę nierealnym wspomnieniem. Do obowiązkowych testów i formularzy pozwalających zlokalizować podróżnego w przypadku zagrożenia dochodzi podział na zaszczepionych i niezaszczepionych: wakacje tych drugich w wielu krajach mogą być znacznie mniej przyjemnym doświadczeniem.
Najwyraźniej istnienie dwóch światów odczują osoby podróżujące do Francji. Od 1 sierpnia każdy, kto chce wejść do muzeum, kina, galerii, teatru, a nawet zjeść obiad w restauracji czy wypić kawę w klimatyzowanej kawiarni, musi wylegitymować się