Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Czy nowy premier Japonii odważy się zadrzeć z Chinami?

Fumio Kishida, nowy premier Japonii Fumio Kishida, nowy premier Japonii Issei Kato / Reuters / Forum
Japonia ma papiery na mocarstwo, ale ze względu na wojenną przeszłość wciąż zmaga się z dylematem, na ile tym mocarstwowym podnietom może pozwolić się odrodzić. Przed nowym szefem rządu w Tokio wiele wyzwań.

Japonia będzie miała nowego premiera, a w historii kraju będzie to setna misja szefa rządu. 4 października powinien zostać nim Fumio Kishida, wcześniej wybrany na przywódcę Partii Liberalno-Demokratycznej, co wobec sporej przewagi LDP w parlamencie przekłada się na niemal automatyczne przyklepanie premierostwa. Wiadomo, czym Kishida zajmie się na starcie: ma zadanie wygrać wybory do Izby Reprezentantów, które muszą się odbyć góra pod koniec listopada. Niewykluczone jest głosowanie jeszcze w październiku.

Japonia potrzebuje lidera

Sondaże są dla LDP łaskawe. Po pierwsze, to partia władzy. W ciągu 65 lat działalności nie rządziła tylko krótko w latach 90. i chwilę mniej więcej dekadę temu. Po drugie, dopiero co zrezygnował niepopularny przywódca partyjny i premier Yoshihide Suga. Na obu stanowiskach wytrwał nieco ponad rok, zresztą funkcje te pełnił awaryjnie, gdy poprzedni charyzmatyczny lider Shinzō Abe ustąpił z powodów zdrowotnych.

Suga, wcześniej kierujący kancelarią Abego, miał zadanie niewdzięczne. Zmagał się z pandemią i przełożonymi igrzyskami, niechcianymi przez rodaków. Niezależnie od ciekawych wyników uznanej za klapę imprezy – Japonia zajęła trzecie miejsce w klasyfikacji medalowej – rywalizowano przy pustych trybunach. Odejście Sugi podniosło słupki poparcia i przypomniało, że partia potrzebuje na czele kogoś więcej niż obowiązkowego biurokraty deklarującego kontynuację linii byłego przełożonego.

Kobiety w Japonii nie miały szans

LDP nie odważyła się na żadne eksperymenty. O przywództwo ubiegały się dwie kobiety, jednak jak zwykle wybrano mężczyznę, zresztą wyciętego jak spod partyjnej sztancy. Zgodna z tradycją jest więc płeć, wiek (64 lata), pochodzenie z rodziny politycznej, w tym przypadku trzech pokoleń parlamentarzystów. Kobiety nie miały czego szukać. Także dlatego, że wyłonienie szefa to m.in. rezultat wewnątrzpartyjnych układanek m.in. z weteranami ugrupowania, jeszcze bardziej konserwatywnymi niż program LDP. Aczkolwiek Kishidzie nadal wypomina się fatalnie przyjęte przez internautów zdjęcie, które opublikował we wrześniu zeszłego roku, gdy też walczył o przywództwo. Przedstawiało ubraną w kuchenny fartuch jego żonę podającą mu obiad.

Dziękując za wybór, Kishida powiedział, że umie rozmawiać z ludźmi i chce ich słuchać. To ma być jego sposób na wybicie się z jednorodnej masy LDP i zdystansowanie się od kostycznego, unikającego kontaktu z obywatelami Sugi. Kishida powtarza, że uwagi przekazywane przez obywateli zapisuje w specjalnych zeszytach, które nazywa swoimi największymi skarbami.

Czytaj też: Japonia ma nowego cesarza

Dzieciństwo spędził w Nowym Jorku

Do najwyższych stanowisk szykował się od lat. Rekordowo długo kierował dyplomacją. Gdzie indziej niespełna pięć lat w jednym ministerialnym fotelu nie robi wrażenia, ale w Japonii rotacja jest wielka. Mówi się w tym przypadku o obrotowych drzwiach, bo funkcję pełni się tyle czasu, ile zajmuje przejście przez taki kołowrotek, a w kolejnych przedziałach drzwi widać już następców.

Wśród prognoz są i takie, że nowy premier wahnie konserwatywną LDP nieco w lewo, czyli trochę w stronę centrum. Kishida lubi odwoływać się do dzieciństwa spędzonego w Nowym Jorku. Ważną lekcją miały być różnorodne etnicznie szkoły, sympatia, jaką Ameryka okazywała Japończykom mimo niedawnej wojny, ale także trudne momenty, jak ten, gdy kolega z klasy nie chciał trzymać małego Fumio za rękę podczas szkolnej wycieczki.

Czytaj też: Japończycy zatrudniają niepełnosprawnych

Czy Kishida zadrze z Chinami?

Jak każdy japoński przywódca ostatnich dekad Kishida nie ucieknie przed kilkoma kluczowymi wyzwaniami. Trzecia gospodarka świata nie umie wygrzebać się z kłopotów związanych ze starzejącym się społeczeństwem. Nie ma dobrego przepisu na odzyskanie globalnego prymatu technologicznego, a teraz konkurencją są już nie tylko USA, Europa czy Korea Południowa, lecz także Chiny i za chwilę pewnie Indie. Jest wreszcie wielki pakiet problemów związanych z bezpieczeństwem. Trzeba m.in. określić, na ile Państwo Środka jest zagrożeniem i jaka głębokość sojuszu z USA jest najbardziej opłacalna.

Związki z Chinami to z jednej strony obawy, z drugiej ścisła kooperacja gospodarcza. Jedna piąta japońskiego eksportu, zwłaszcza wysokich technologii, wędruje właśnie do Chin. W Kishidzie widzi się więc krytyka chińskiego autorytaryzmu, ale stanowisko LDP nie przełożyło się dotąd na poważne – z wyjątkiem zbrojeń Japonii – zadrażnienia z komunistami. Nie można jednak wykluczyć, że postawa będzie bardziej jastrzębia, zwłaszcza gdy do głosu dojdą prawicowe frakcje partii.

Czytaj też: Fukuszima i japoński ruch hakersko-obywatelski

Rząd przeprasza za zbrodnie wojenne

Japonia ma papiery na mocarstwo, ale ze względu na wojenną przeszłość wciąż zmaga się z dylematem, na ile tym mocarstwowym podnietom może pozwolić się odrodzić. Abe – głównie pod wpływem Chin sięgających po sporne obszary mórz – parł do remilitaryzacji, co przy okazji oznaczało wybielanie pamięci o zbrodniarzach wojennych. To konsekwencja braku azjatyckiego odpowiednika procesu w Norymberdze.

Jako minister u Abego Kishida zdołał jednak ściągnąć Baracka Obamę do swojego okręgu w Hiroszimie. Doprowadził też do zawarcia japońsko-południowokoreańskiej ugody w sprawie niewolnic seksualnych japońskiej armii, kwestii długo i głęboko różniącej Tokio i Seul. W czasie wojny było ich ponad 200 tys., a w 2015 r., gdy ustalono zasady umowy, zostało 46. Rząd wziął pełną odpowiedzialność za tę zbrodnię, przeprosił (gabinet Abego rzecz nie tylko ignorował, ale starał się dowodzić, że takiego procederu cesarska armia się nie dopuszczała) i przekazał równowartość ponad 8 mln dol. na fundusz, który miał pomagać kobietom pozostałym przy życiu.

Czytaj też: Jacy tak naprawdę są Japończycy?

Marzenia o nowym kapitalizmie

Na razie Kishida obiecuje miliardy na rozruszanie gospodarki po pandemii, utrzymanie kursu w gospodarce jeszcze spod znaku Abego, nazywanej w związku z tym abenomiką, która ma pomóc wygrzebać się z wieloletniej deflacji. Ma też własne pomysły. Marzy mu się nowa forma kapitalizmu, powrót do sukcesów z lat 60., zwłaszcza pełniejszej redystrybucji, teraz niesprawiedliwej, a która powinna przyczynić się do odbudowania szerokiej klasy średniej. Obrotowe drzwi będą musiały się wolno kręcić, jeśli Kishida miałby w ogóle spróbować wprowadzić w życie swe zapowiedzi.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną