W wyborach 9–10 października rządzący Czechami populiści stracili większość w parlamencie. Wygrała demokratyczna prawica z centrystami. Za wcześnie jednak, by świętować, bo wygląda na to, że obóz władzy będzie się bronił wszelkimi dostępnymi metodami: spiskiem, kłamstwem, oszustwem.
Dowodem jest to, co dzieje się wokół prorosyjskiego prezydenta Milosza Zemana, który przez lata wspierał populistów oligarchy i premiera Andreja Babisza. Zeman jest chory. Dzień po wyborach karetka zabrała go do Centralnego Szpitala Wojskowego w Pradze. Nie podawano przy tym zbyt wielu informacji na temat stanu jego zdrowia, komunikaty jego kancelarii były bardzo skąpe. Do prasy wyciekło jednak nagranie, na którym na noszach opuszcza Hrad. Jeden z ratowników podtrzymuje mu głowę w czasie załadunku do auta. Wyglądało to tak, jakby Zeman był nieprzytomny.
Czytaj też: Narodowe obalanie pomników w Czechach
Z Zemanem jest źle
Zeman ostatni raz publicznie pokazał się przed kamerami 22 września, jeszcze przed wyborami. Od tego czasu mówili za niego wyłącznie ludzie z jego najbliższego otoczenia, pisali też sporo na Twitterze. Odkąd zabrano go do szpitala (po raz drugi, bo wyszedł z niego na parę dni), co jakiś czas pokazywał się albo internetowy komunikat, albo przemawiał ktoś z Hradu. Wszystkie te komunikaty były bardzo uspokajające: „jest w dobrym humorze”, „zjadł morelowe knedle, a na jutro poprosił winną kiełbasę z ziemniakami”, „rozmawia”, „jest w pełni sprawny umysłowo”.