Sudańskie wojsko obaliło władze cywilne. Szef odsuniętego rządu tymczasowego Abdallah Hamdok, ministrowie i inni wyżsi urzędnicy trafili do aresztów domowych w nieznanych miejscach. Premier nie zgodził się poprzeć zamachu stanu, wezwał za to obywateli do wystąpień przeciw armii. Ludzie wyszli na ulice poprzecinane barykadami. Jedni wspierają mundurowych, inni rząd, nic dziwnego, że są doniesienia o strzałach i rannych uczestnikach demonstracji.
Sudan. Armia przejmuje władzę
W Chartumie w poniedziałek, w pierwszy dzień puczu, nie działał internet, w całym mieście ustawiono posterunki wojskowe, zamknięto lotnisko, odwołano międzynarodowe loty. Dowodzący zamachem gen. Abdel Fattah Burhan wprowadził stan nadzwyczajny. Obiecuje technokratyczny rząd, utrzymanie w mocy porozumień zawartych przez dotychczasowe władze oraz dalsze działania na rzecz demokratyzacji, w tym wybory w lipcu 2023 r. Pucz był spodziewany – domagano się go w minionych tygodniach podczas manifestacji. Ich uczestnicy chcieli, by to armia przejęła kontrolę.
Władzę w Sudanie od 2019 r. sprawował hybrydowy rząd tymczasowy z częścią cywilną i wojskową, które intensywnie się ścierały, próbując ustalić podział wpływów. Teraz pojawiły się powody, by generałowie samodzielnie wzięli sprawy w swoje ręce. Objaśniają, że cywile byli zbyt skonfliktowani i są odpowiedzialni m.in. za fatalną sytuację gospodarczą. We wrześniu inflacja sięgnęła 365 proc., w poprzednich miesiącach przekraczała 400 proc.