Facebook zmienia nazwę, choć użytkownicy tego serwisu społecznościowego nadal będą korzystać z Facebooka. Zmiana dotyczy korporacji, której aktywność nie ogranicza się do społecznościówki. Pod nazwą Meta firma rusza na podbój przyszłości, której na imię Metawersum. Co to jest, jeszcze nikt nie wie, ale Mark Zuckerberg, twórca i szef Facebooka, przedstawił wizję nowej rzeczywistości pod koniec czerwca podczas spotkania z pracownikami. Pod koniec października ogłosił komunikat informujący o zmianie nazwy i redefinicji misji firmy zatytułowany skromnie „List Założyciela, 2021”. Wyjaśnia w nim, że otwiera się nowy rozdział internetu, kiedy już nie będzie się „patrzyć na” tylko „będzie się w”.
Myśląc o telepracy, porzućmy więc nędzne doświadczenie wpatrywania się w małe okienka na Zoomie – w sali spotkań uobecni pracownika jego hologram, on sam zaś będzie odczuwał bliskość z innymi osobami/hologramami dzięki rozwiązaniom VR, AR i innym, jakie dotychczasowy Facebook, już jako Meta, stworzy. Nie sam, obiecuje Zuckerberg – Metawersum jest zbyt wielki, by skolonizowała go jedna korporacja. Przyszłość trzeba budować wspólnie, dbając o to, by rozwiązania, usługi i aplikacje różnych firm ze sobą współtworzyły całość bez zbędnych granic (pisaliśmy o tym w POLITYCE w tekście Edwina Bendyka pt: Nadchodzi potężny supercyfrowy świat. Kto za tym stoi?).
Już za dekadę z Metawersum ma korzystać miliard osób i krążyć w nim mają setki miliardów dolarów. Czy jednak Facebook, uciekający pod nową nazwą w przyszłość, dożyje do czasu realizacji wizji założyciela? Na firmie coraz bardziej ciąży przeszłość, zwłaszcza ostatnie pięć lat dynamicznego rozwoju, pozbawionego jednak odpowiedzialnej kontroli zarządczej.