Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Afganistan w mediach straszy, tumani i śmieszy. Jak o nim teraz opowiadać?

Zabihullah Mudżahid, 17 sierpnia 2021 r. Zabihullah Mudżahid, 17 sierpnia 2021 r. Kyodo / AP / EAST NEWS
Żołnierze, oficerowie prasowi i dziennikarze „embedded” wyjechali ostatecznie z Afganistanu 15 sierpnia, gdy Amerykanie stwierdzili klęskę swojej misji i ją zakończyli. Pozostali zwycięscy talibowie i ich maszyna propagandowa.

Talibowie przez kilkanaście lat kreowali treści dla dziennikarzy. Akty rebelii, zamachy, zwłaszcza te samobójcze, czy coraz śmielsze zdobycze terytorialne dobrze się sprzedawały w mediach głodnych obrazów wojny. Nie tylko dostarczali materiały prasie i telewizji na świecie, ale całkiem nieźle poradzili sobie z budową własnego ekosystemu medialnego. Przez lata rebelii ich przekazy służyły do mobilizowania zwolenników i pokazywania, że wrogowie przegrywają. Klasyczna propaganda.

Talibowie i ich media

Zaczynali od mobilnych analogowych stacji radiowych, ciężarówek, które jeździły po wsiach i nadawały odezwy religijne i przemowy miejscowych komendantów na krótkich falach. Co popularniejsi spikerzy zyskiwali przydomki w stylu „Mułła Radio”, a trzeba przyznać, że robota była niebezpieczna, a sława krótkotrwała. Kończyła się niekiedy amerykańską bombą, celnie wymierzoną w radiostację i jej operatora.

Talibowie z tradycyjnego radia przenieśli się do internetu i na Twittera. Strona „Al Amarah” publikowała wszystkie newsy z wojny, stanowiska przywództwa rebelii, a nawet przemówienia jej lidera mułły Omara – do 2013 r., nawet gdy ów nie żył już od dwóch lat. Co ciekawe, talibowie z upodobaniem używali do publikacji swoich odezw portalu założonego przez pewnego polskiego informatyka we Wrocławiu, przede wszystkim dlatego, że pozwalał na szybkie umieszczanie treści niezajmujących wielu megabajtów. To było ważne dla Afgańczyków, którzy z internetu korzystali przeważnie w telefonach.

Konto „Zabihullaha Mudżahida” na Twitterze sprawnie donosiło o zabijaniu „krzyżowców” amerykańskich, więc wojska NATO uznały, że za pseudonimem tym kryje się wręcz cała grupa.

Reklama