Wiedeń znów stał się atomowym pępkiem świata. W stolicy Austrii od poniedziałku toczą się rozmowy o powrocie do przełomowej umowy nuklearnej między Iranem i światowymi mocarstwami z 2015 r. Trzy lata później z jej przestrzegania wycofała się Ameryka Donalda Trumpa. Potem w odwecie zerwał ją Iran. Teraz nowe władze w Waszyngtonie i Teheranie liczą na ponowne otwarcie – albo przynajmniej tak udają.
Czytaj też: Jak Zachód szykował się do rozmów z Iranem
USA i Iran negocjują w Wiedniu
Rozmowy toczą się w trybie wahadłowym: pomiędzy Amerykanami i Irańczykami krążą przedstawiciele Unii Europejskiej, Rosji i Chin. Waszyngton domaga się, aby Iran wycofał się ze wszystkich ostatnich decyzji nuklearnych, m.in. o wzbogacaniu uranu do poziomu 60 proc. (czyli już prawie bombowego), zanim cofnie sankcje nałożone od czasów Trumpa. Irańczycy chcą odwrotnego scenariusza: najpierw zniesienie wszystkich sankcji, później cofnięcie programu.
Umowa z 2015 r., znana pod skrótem JCPOA, w uproszczeniu przewidywała znaczącą redukcję irańskiego programu nuklearnego w zamian za zniesienie większości sankcji międzynarodowych, nałożonych m.in. z powodu ukrywania wspomnianych planów. Po irańskiej stronie umowę zawierał umiarkowany rząd prezydenta Hasana Rohaniego, po amerykańskiej – administracja Baracka Obamy.
Potem sprawa się skomplikowała. Trump uważał ten kontrakt za kapitulację wobec reżimu. Zapowiadał wymuszenie na Irańczykach nowej, dużo szerszej umowy, ograniczającej również program balistyczny Iranu i jego wpływy na Bliskim Wschodzie. Mimo zerwania paktu przez Amerykanów Irańczycy jeszcze przez rok przestrzegali jego warunków, zachęcani do tego przez Europejczyków.
Prezydencka wygrana Joe Bidena, który był współautorem umowy z 2015 r., niosła nadzieję na porozumienie, ale przez pierwsze półrocze 2021 Amerykanie walczyli głównie z pandemicznym kryzysem. W sierpniu wybory w Iranie przegrali zwolennicy umowy – prezydentem został entuzjasta ostrego kursu wobec Zachodu Ebrahim Raisi. Rozmowy o powrocie do porozumienia były więc zamrożone przez wiele tygodni – aż do ostatniego poniedziałku.
Czytaj też: Iran już nie wzbogaca uranu. Bogaci się na pistacjach
Czy Iran ma już tę bombę?
Pierwsze sygnały z Wiednia są optymistyczne: strony zgodziły się nie zaczynać rozmów zupełnie od nowa. Ale nastroje wśród ekspertów optymistyczne już nie są. Przeważa pogląd, że Amerykanie i Irańczycy odgrywają zaplanowany teatr. Waszyngton niemal otwarcie mówi o planie B na wypadek, gdyby rozmowy ugrzęzły, Amerykanie przygotowują nowy pakiet sankcji, a może nawet jakąś demonstrację siły we współpracy z Izraelem, który wprost przekonuje, że tylko wojna może zatrzymać atomowe ambicje Iranu.
Z kolei Teheran mimo rozmów w Wiedniu może kontynuować strategię przeciągania sprawy w nieskończoność i jednocześnie rozwijać swój program nuklearny, co prędzej czy później może się skończyć krótką deklaracją, która zmieni wszystko: mamy już bombę. Nawet negocjacyjny sukces w Wiedniu o niczym jeszcze nie przesądzi, bo przy obecnych nastrojach prezydenci USA i Iranu będą mieli ogromne problemy z uzyskaniem poparcia dla ewentualnej umowy u siebie w krajach.
Czytaj też: Co dziś napędza islamską rewolucję